Spółka zamieściła komunikat na swych stronach internetowych jeszcze we wtorek, w dniu awarii, informując, że o godz. 12.10 wykryto wyciek wody w obiegu zamkniętym, który nie przekraczał dopuszczalnego poziomu. Podkreśliła, że nie doszło do uwolnienia substancji radioaktywnych poza strefę zamkniętą.
"Wykryto wyciek, nie przekraczający eksploatacyjnych ograniczeń. Nie doszło do wycieku poza granice strefy hermetycznej. Nie doszło do naruszenia granic i warunków bezpieczeństwa eksploatacji" - czytamy we wtorkowym komunikacie.
Do poprzedniej, nieznacznej awarii bez wycieku radioaktywnego w rówieńskiej elektrowni atomowej doszło 29 maja.
"Wykryto nieszczelność na jednym z 11 tysięcy generatorów pary. Wyciek wynosił 3 litry na godzinę, przy dopuszczalnym poziomie 4 l/godz" - uściślali wówczas przedstawiciele Energoatomu - operatora wszystkich czterech elektrowni atomowych na Ukrainie.
Podkreślano, że zdarzeniu w Równem przypisany jest zerowy, najniższy współczynnik na międzynarodowej skali incydentów atomowych. Tego rodzaju incydentu nie uważa się za awarię, lecz "klasyfikuje jako naruszenie w pracy bloku energetycznego" - wskazano w komunikacie Energoatomu.
Spółka odrzuciła wówczas pojawiające się w mediach oskarżenia o przemilczenie "naruszeń" w pracy rówieńskiej elektrowni. W komunikacie zamieszczonym na swej stronie internetowej 9 czerwca kompania zapewnia, że o awarii poinformowała media bez opóźnień.
"Wiadomość o tym, co się wydarzyło, także była zamieszczona na oficjalnej stronie (internetowej) kompanii" - przypomina Energoatom. Na stronie tej pośród innych informacji z działalności kompanii pod datą 30 maja do tej pory znajduje się krótka wiadomość, że blok nr 2 został "wyłączony z sieci w celu usunięcia niesprawności".
Od początku roku w ukraińskich elektrowniach atomowych odnotowano około 10 takich usterek.Pap, keb