Kto się nie boi Izraela

Kto się nie boi Izraela

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izrael znów znajduje się w trudnej sytuacji – nie dość, że Iran nic nie robi sobie z jego gróźb o prewencyjnym ataku powietrznym, to jeszcze pogarsza się sytuacja w Strefie Gazy i na granicy z Libanem. Czy ktoś na Bliskim Wschodzie boi się jeszcze Izraela?
Izrael jest na tyle silny, aby odeprzeć agresję i zająć każdy kraj regionu – Jordanię, Liban, Syrię, a nawet Egipt. Nie jest jednak na tyle silny, by pokonać bojówkarzy z kałasznikowami, którzy wystrzeliwują na jego terytorium rakiety domowej produkcji. Jeszcze niedawno wydawało się, że Izrael czeka dłuższy czas spokoju, ale ostatnie kilka dni to wyraźne pogorszenie sytuacji tego kraju. W piątek na izraelskie terytorium spadła rakieta Grad, którą wystrzelono ze Strefy Gazy. W poniedziałek z Egiptu wystrzelono sześć rakiet w kierunku Eilatu i Akaby. We wtorek doszło do krwawego starcia na granicy izraelsko-libańskiej.

Podejrzaną serię incydentów można próbować wytłumaczyć na dwa sposoby. Być może za całą sprawą stoi Iran, który obecnie jest pod dużą presją nie tylko ze strony międzynarodowej społeczności, ale przede wszystkim Stanów Zjednoczonych oraz Izraela, który od dawna grozi zbrojnym uderzeniem na irańskie instalacje atomowe. Takie tłumaczenie pojawia się w izraelskiej prasie. Czy to możliwe? Iran ma silne wpływy w tym regionie – szczególnie w Libanie. Hezbollah jest uważany za ściśle kontrolowany i finansowany przez Teheran. Również Hamas może liczyć na irańską pomoc. Mimo to wątpliwe jest, by to Iran stał za ostatnimi atakami. W irański spisek nie wierzy nawet szef izraelskiego MON, Ehud Barak.

A skoro to nie Iran knuje przeciwko Izraelowi, to prawdopodobny jest inny scenariusz – obawa przed Izraelem maleje i zarówno Hamas, jak i Hezbollah powoli odbudowują swoją siłę, jednocześnie rozpoczynając kampanię nękania znienawidzonego wroga. Wbrew nadziejom Izraela Hamas wcale nie został spacyfikowany po wojnie z przełomu 2008 i 2009 roku. Podobnie jest z Hezbollahem, który pomimo, a może paradoksalnie dzięki izraelskiej ofensywie na Liban (2006) zyskał na popularności wśród zwykłych Libańczyków.

Ataki na Izrael powinny niepokoić. Nie tylko samych Izraelczyków, chociaż to problem szczególnie dla nich. Uderzeń rakietowych będzie coraz więcej, z czasem znów zaczną ginąć obywatele tego państwa. Jeśli faktycznie Hezbollah i Hamas planują wznowić swoje antyizraelskie działania zbrojne, musi dojść do konfrontacji. A wtedy znów poleje się krew – głównie niewinnych cywilów.