Drugi świadek, Goran Rudling, bloger interesujący się wykroczeniami seksualnymi, powiedział, że jedna z kobiet, które sformułowały zarzuty wobec Australijczyka, opublikowała na portalu Twitter wiadomości tuż po tym, gdy miała zostać ofiarą domniemanego "ataku seksualnego". Wiadomości te wskazują, że nie czuła się skrzywdzona. Po pewnym czasie usunęła je ze swego profilu.
Obrońcy Assange'a powiedzieli w czasie rozprawy, że nie ma potrzeby wydania go Szwecji, ponieważ jest chętny do współpracy ze szwedzką prokuraturą na terenie Wielkiej Brytanii. Według doniesień mediów Assange wyraził niezadowolenie z przecieku materiałów szwedzkiej prokuratury w jego sprawie, które ukazały się w internecie, i uznał to za próbę podkopania jego starań o odrzucenie szwedzkiego ENA. Na początku ubiegłego tygodnia w internecie przez kilka godzin dostępnych było ok. stu stron odnoszących się m.in. do policyjnych zeznań dwóch kobiet. Materiały opublikowało anonimowe źródło. Adwokat Assange'a, Mark Stephens, w wypowiedzi dla "Timesa" nazwał przeciek "cyniczną próbą wpłynięcia na wynik postępowania ekstradycyjnego i zaszkodzenia jego klientowi".
PAP, arb