Indyjska Partia Ludowa potwierdziła, że władze wprowadzą w życie decyzję Sądu, który zakazał hinduistom zorganizowania kontrowersyjnej ceremonii religijnej w Ajodhja.
Wcześniej jednak przedstawiciel rządu premiera Atala Behari Vajpayee, Soli Sorabjee, powiedział przed sądem, że powinien on wydać zgodę na hinduistyczne "symboliczne modły" w miejscu, o które od lat spór toczą hinduiści i muzułmanie.
Stanowisko to wzbudziło wątpliwości części partnerów koalicyjnych BJP, którzy - jak powiedzieli - "nie byli konsultowani w tej sprawie". Wywołało też protesty muzułmanów.
"Jakakolwiek działalność religijna jest (w Ajodhji) zakazana" - rozstrzygnął Sąd Najwyższy. "Status quo będzie zachowane" - powiedział po środowej decyzji trzyosobowego składu Vijay Kumar Malhotra z BJP. Oznacza to, że pretensji do świętego dla hinduistów i muzułmanów miejsca nie będą mogli rościć sobie przedstawiciele żadnej z dwóch religii.
Zdaniem obserwatorów, decyzja sędziów wynikała przede wszystkim z obaw, że piątkowa uroczystość hinduistów doprowadzi do ponownego wzrostu napięć i starć między wyznawcami obu religii. W ostatnim czasie spór o Ajodhję pochłonął ponad 700 ofiar śmiertelnych w Gudżaracie.
Jednak fanatycy hinduscy ogłosili już wcześniej, że mimo zakazu sądu odprawią modły w Ajodhji w pobliżu miejsca, gdzie w 1992 roku zburzyli XVI-wieczny meczet i gdzie teraz chcą postawić świątynię ku czci boga Ramy.
W wielu punktach Indii w środę doszło do wystąpień hinduistów, którzy odpowiedzieli na wezwanie dwu radykalnych organizacji hinduistycznych - Vishwa Hindu Parishad oraz Indore, jakie zaapelowały do wiernych o udział w antymuzułmańskich protestach, a także w akcjach na rzecz budowy świątyni w Ajodhji. W środę do kilku poważnych incydentów doszło m.in. w centralnym indyjskim stanie Madhya Pradesz.
Aby nie dopuścić do niepokojów, władze wzniosły blokady na drogach dojazdowych, a w samym mieście rozmieściły - wg AFP - 10 tysięcy policjantów i funkcjonariuszy sił prewencji.
nat, pap
Stanowisko to wzbudziło wątpliwości części partnerów koalicyjnych BJP, którzy - jak powiedzieli - "nie byli konsultowani w tej sprawie". Wywołało też protesty muzułmanów.
"Jakakolwiek działalność religijna jest (w Ajodhji) zakazana" - rozstrzygnął Sąd Najwyższy. "Status quo będzie zachowane" - powiedział po środowej decyzji trzyosobowego składu Vijay Kumar Malhotra z BJP. Oznacza to, że pretensji do świętego dla hinduistów i muzułmanów miejsca nie będą mogli rościć sobie przedstawiciele żadnej z dwóch religii.
Zdaniem obserwatorów, decyzja sędziów wynikała przede wszystkim z obaw, że piątkowa uroczystość hinduistów doprowadzi do ponownego wzrostu napięć i starć między wyznawcami obu religii. W ostatnim czasie spór o Ajodhję pochłonął ponad 700 ofiar śmiertelnych w Gudżaracie.
Jednak fanatycy hinduscy ogłosili już wcześniej, że mimo zakazu sądu odprawią modły w Ajodhji w pobliżu miejsca, gdzie w 1992 roku zburzyli XVI-wieczny meczet i gdzie teraz chcą postawić świątynię ku czci boga Ramy.
W wielu punktach Indii w środę doszło do wystąpień hinduistów, którzy odpowiedzieli na wezwanie dwu radykalnych organizacji hinduistycznych - Vishwa Hindu Parishad oraz Indore, jakie zaapelowały do wiernych o udział w antymuzułmańskich protestach, a także w akcjach na rzecz budowy świątyni w Ajodhji. W środę do kilku poważnych incydentów doszło m.in. w centralnym indyjskim stanie Madhya Pradesz.
Aby nie dopuścić do niepokojów, władze wzniosły blokady na drogach dojazdowych, a w samym mieście rozmieściły - wg AFP - 10 tysięcy policjantów i funkcjonariuszy sił prewencji.
nat, pap