Rząd Libii: niech NATO skończy naloty, wtedy porozmawiamy z rebeliantami

Rząd Libii: niech NATO skończy naloty, wtedy porozmawiamy z rebeliantami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Muammar Kadafi (fot. Wikipedia) 
Libijski rząd nie rozpocznie z rebeliantami rozmów na temat zakończenia konfliktu w kraju, dopóki trwają naloty sił NATO - oświadczył premier Libii al-Bagdadi Ali al-Mahmudi. - Kwestia przywództwa Muammara Kadafiego nie podlega negocjacjom - zastrzegł.
- Naloty muszą natychmiast ustać, bez tego nie możemy prowadzić dialogu, nie możemy rozwiązać żadnych problemów w Libii - oświadczył premier po rozmowach ze specjalnym wysłannikiem ONZ Abdelilahem al-Chatibem. Spytany, czy powiedział wysłannikowi, że pozycja Kadafiego nie podlega negocjacjom, Mahmudi odparł: "Dokładnie tak". - Ustąpienie pułkownika Kadafiego nie jest przedmiotem rozmów - podkreślił.

Premier Libii nawiązał również do wypowiedzi szefa brytyjskiej dyplomacji Williama Hague'a, który dał do zrozumienia, że Kadafi mógłby pozostać w Libii, gdyby oddał władzę. - Z całym szacunkiem dla brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, nie będzie on decydował za libijski naród - podkreślił premier. Jednocześnie oświadczył, że władze w Trypolisie są gotowe do zawieszenia broni i dialogu na temat przyszłości politycznej kraju pod warunkiem, że NATO przerwie bombardowania. - Bez zawieszenia broni, nie ma sposobu osiągnięcia rozwiązania. Najważniejsze, aby agresja ta zakończyła się i żeby naród libijski mógł podejmować decyzje - zaznaczył.

Premier Mahmudi dodał, że rozmawiał z oenzetowskim wysłannikiem o zastosowaniu rezolucji nr 1970 i 1973, zwłaszcza o sprawie zawieszenia broni i otwarcia korytarzy humanitarnych. Według niego, doszło do pogwałcenia tych rezolucji przez NATO.

Abdelilah al-Chatib przybył do Trypolisu bezpośrednio z Bengazi, miasta na wschodzie kraju, będącego matecznikiem powstańców. Rozmowy z przedstawicielami powstańców odbyły się 25 lipca. Chatib ze swej strony powiedział jedynie, że oczekuje, iż zakończenie wojny domowej w Libii odbędzie się na drodze "procesu politycznego".

PAP, arb