W głosowaniu w Izbie uczestniczył były premier Silvio Berlusconi, który powiedział że "uważa, iż wszystko dobrze się zaczęło". Berlusconi zapewnił też, że jego partia Lud Wolności wierzy w "zdolność operacyjną" rządu Montiego. Przywódca centroprawicy zaznaczył jednocześnie, odnosząc się do powołania nowego gabinetu po jego dymisji, że "sytuacja euro i na rynkach jest taka, że świadomie uczestniczymy w czymś, co nie mieści się w kanonach demokracji, która przewiduje, że to ludzie wybierają rządy".
Jedynym ugrupowaniem parlamentarnym, które nie popiera Rady Ministrów, złożonej wyłącznie z ekspertów i wykładowców uniwersyteckich, jest współrządząca do niedawna Włochami prawicowa Liga Północna. Deputowani Ligi Północnej w trakcie debaty wznosili okrzyki: "Wybory, wybory", domagając się rozpisania przedterminowych wyborów.
W przemówieniu wygłoszonym w izbie niższej parlamentu Mario Monti oświadczył, że misja, której się podjął, "jest prawie niemożliwa". - Ale damy radę - zapewnił, podkreślając, że jego rząd będzie pracował do 2013 roku. - Chcemy silniejszych Włoch, cieszących się większą godnością i zaufaniem - deklarował premier. Monti podkreślił jednocześnie, że powołał "gabinet narodowego zaangażowania". Wcześniej o tym samym przekonywał senatorów.
- Powoduje nami poczucie służby, postawa pokory, ale także determinacji, by sprzyjać przynajmniej częściowemu złożeniu broni. Mamy nadzieję, że to ułatwi podjęcie decyzji, niełatwych, czy mile widzianych, w krótkim okresie - oznajmił nowy premier Włoch.
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj
PAP, arb