Ustawa w Arizonie, uchwalona prawie dwa lata temu, przewiduje, że policja musi tam zatrzymywać osoby, które podejrzewa, że są nielegalnymi imigrantami, i sprawdzać, czy mają prawo pobytu w USA. Pozwala również na wymierzanie kar nielegalnym imigrantom za pracę w USA, a nawet samo staranie się o pracę.
Ustawa spotkała się z ostrą krytyką ze strony obrońców praw człowieka, praw imigrantów, a także lobby latynoskiego w USA. Twierdzą oni, że prawo to prowadzi do "profilowania rasowego", ponieważ policja będzie zatrzymywać osoby podejrzane o to, że są w USA nielegalnie, na podstawie ich wyglądu, gdyż przytłaczająca większość nielegalnych imigrantów to przybysze z Meksyku i innych krajów Ameryki Łacińskiej.
Przeciwnicy ustawy zaskarżyli ją do sądu niższej instancji, który nakazał złagodzenie jej przepisów. Ustawa zabrania "profilowania rasowego". Policja w Arizonie twierdzi, że zatrzymuje osoby, które podejrzewa, że są nielegalnymi imigrantami np. wtedy, gdy ich zniszczone lub zakurzone ubranie wskazuje, że mogli przejść przez granicę z Meksykiem, przebiegającą w Arizonie przez pustynię.
Ustawa ma poparcie zdecydowanej większości mieszkańców Arizony. Jej rzecznicy zwracają uwagę, że nielegalni imigranci stanowią znaczne obciążenie miejscowego szkolinictwa, służby zdrowia i opieki społecznej. Wielu też popełnia przestępstwa.
Podobne restrykcyjne prawa imigracyjne uchwalono w ostatnich dwóch latach także w innych stanach, m.in. w Alabamie. W środę, w pierwszym dniu przesłuchań przed Sądem Najwyższym, reprezentujący Arizonę adwokat Paul Clement zwrócił uwagę, że stan ponosi nieproporcjonalnie duży ciężar nielegalnej imigracji, gdyż przez jego granicę z Meksykiem przedostaje się do USA jedna trzecia imigrantów.
Reprezentujący administrację prawnik Don Verrilli argumentował, że tylko rząd federalny może formułować politykę imigracyjną. Oczekuje się, że Sąd Najwyższy wyda orzeczenie w sprawie ustawy w Arizonie w czerwcu.
eb, pap