44-letni australijski żeglarz, którego jacht został poważnie uszkodzony przez falę na Pacyfiku, został odnaleziony przez pasażerskiego Boeinga z niemal 300 osobami na pokładzie. Szczęśliwy rozbitek jest już na brzegu.
15 października nad ranem piloci zostali poproszeni o zlokalizowanie jachtu, który zaczął wzywać pomocy przez satelitarny nadajnik EPIRB. Pasażerski Boeing poleciał nad wskazany obszar i po kilku przelotach na małej wysokości zauważono jacht i przekazano jego dokładną pozycję służbom ratunkowym.
Łódź ratownicza policji wodnej dotarła do dryfującego 11 metrowego jachtu "Streaker" 14 godzin później. Jednostka została uszkodzona podczas, gdy wyjątkowo duża fala złamała maszt jachtu. - To niezwykłe, kiedy wielka fala po prostu cię podnosi i odwraca do góry nogami. W towarzystwie dźwięku jak przy eksplozji znajdujesz się nagle na suficie, wszystko w kabinie lata i do wnętrza wlewa się woda. Chyba nie znajdzie się ktoś, kto by stwierdził, że go to nie porusza i nie myśli o tym, że oto nadszedł koniec - powiedział żeglarz, po tym jak znalazł się bezpiecznie na brzegu.
ja, TVN24, Reuters
Łódź ratownicza policji wodnej dotarła do dryfującego 11 metrowego jachtu "Streaker" 14 godzin później. Jednostka została uszkodzona podczas, gdy wyjątkowo duża fala złamała maszt jachtu. - To niezwykłe, kiedy wielka fala po prostu cię podnosi i odwraca do góry nogami. W towarzystwie dźwięku jak przy eksplozji znajdujesz się nagle na suficie, wszystko w kabinie lata i do wnętrza wlewa się woda. Chyba nie znajdzie się ktoś, kto by stwierdził, że go to nie porusza i nie myśli o tym, że oto nadszedł koniec - powiedział żeglarz, po tym jak znalazł się bezpiecznie na brzegu.
ja, TVN24, Reuters