Świadek: To nie były dwie buteleczki wina

Świadek: To nie były dwie buteleczki wina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Protasiewicz (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Mariusz Zacharski, polski robotnik mieszkający od 8 lat w Vancouver, był świadkiem awantury na lotnisku we Frankfurcie. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” opisał zachowanie europosła Platformy Obywatelskiej Jacka Protasiewicza.
Zacharski powiedział, że całe zajście „nie wyglądało tak, jak to przedstawił Protasiewicz”. Świadek powiedział, że europoseł „z pewnością był pod wpływem alkoholu i nie były to na pewno dwie buteleczki wina z pokładu, bo człowiek po takiej ilości w ten sposób się nie zachowuje”.

Zaprzeczył, jakoby Protasiewicz przewracał się, „ale pijany był i to mocno”. – Potem w bezczelny sposób podszedł do jakiegoś mężczyzny - nie wiem, czy był to pasażer, czy ktoś z obsługi lotniska, i wyrwał mu po chamsku wózek na bagaże. Gdy poseł załadował na wózek swoje bagaże, podszedł do niego bodajże celnik. Próbował z nim rozmawiać, ale poseł tylko machnął na niego ręką i chciał iść dalej w swoją stronę – powiedział Zacharski.

– Celnik zablokował mu jakoś ten wózek. Wtedy poseł podniesionym tonem zaczął tłumaczyć, że jest dyplomatą – kontynuował. – Za chwilę zjawił się patrol mundurowych. Poseł próbował gdzieś dzwonić. Nie wiem gdzie. Nagle, nie zauważyłem nawet, jak do tego doszło, na jego rękach znalazły się kajdanki. Ale wcześniej nie było żadnej przepychanki. Nie było wielkiej awantury. Nikt nikogo nie ciągał po ziemi. Choć obie strony, owszem, mówiły do siebie podniesionym tonem. Poseł wciąż mówił podniesionym tonem, że jest dyplomatą. Zachowywał się, jakby wszystko było mu wolno. Taki sobiepan. Ale policjanci nie byli agresywni. Sporo latam i widziałem już, jak potrafią potraktować pijanego pasażera. Wiem też, że niemieccy za Polakami nie przepadają. Ale to nie był ten typ – stwierdził.

Zapytany o to, czy Protasiewicz legitymował się paszportem dyplomatycznym, Zacharski powiedział, że tego nie widział. Zauważył jednak, że „z pewnością nikt Protasiewicza nie popychał”. – Nikt nie krzyczał w jego kierunku „raus”. Stałem wtedy naprawdę blisko. No chyba że szepnął mu to do ucha, to wtedy tak. Ale nie słyszałem też, żeby Protasiewicz mówił coś o Hitlerze i Auschwitz. To musiało być, kiedy już go zabrano – dodał.

Na koniec Zacharski powiedział, że całe zdarzenie trwało „nie więcej niż siedem minut”. Po tym czasie europoseł został wyprowadzony z hali lotniska.

kl, Gazeta Wyborcza