Klasyka z miksera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z WILLIAMEM ORBITEM, producentem płyt
Roman Rogowiecki: - Na płycie "Pieces in a Modern Style" umieścił pan wśród wielu kompozycji klasycznych również własne aranżacje dzieł Henryka Mikołaja Góreckiego.
William Orbit: - Cała płyta powstała jednak głównie jako efekt inspiracji muzyką Góreckiego. Początkowo miałem w planie nagranie czegoś pogodniejszego. Kiedy jednak przesłuchałem płytę Góreckiego "Pieces in the Old Style", stwierdziłem, że tak fascynującą muzykę koniecznie muszę zagrać po swojemu. Nabrałem przekonania, że dzięki tej płycie Góreckiego może odkryć wielu miłośników muzyki, którzy wcześniej o nim nie słyszeli.
- Co w tej muzyce tak silnie pana zafascynowało?
- Słuchając Góreckiego, z początku odnosiłem wrażenie, że jest to muzyka prosta. Po pewnym czasie dopiero zrozumiałem, że ta prostota jest pozorna, a słuchanie Góreckiego przypomina poszukiwanie świętego Graala.
- Górecki jest jedynym znanym panu polskim twórcą?
- Znam "Requiem dla mojego przyjaciela" Zbigniewa Preisnera - to wspaniała płyta. Interesuje mnie też muzyka Pendereckiego. Ten zestaw kompozytorów przekonuje mnie, że współczesna polska muzyka ma w sobie wiele fascynującego.
- Twierdzi pan, że nie zna nut, a siebie samego uważa za "komputerowca z niezłym słuchem". Wykonałby pan utwory z "Pieces in a Modern Style" na żywo w obecności Góreckiego?
- Byłbym bardzo zdenerwowany, bo podziwiam i cenię Góreckiego. Nie jestem jeszcze gotowy na występ przed Góreckim, dopiero zaczynam poznawać jego twórczość.
- W tej chwili pracuje pan z Madonną. Czuje pan presję sukcesu ostatniego jej albumu "Ray of Light", którego był pan producentem? Sprzedano 12 mln egzemplarzy tego albumu.
- Nie. "Ray of Light" nie wyeksploatował do końca naszej pomysłowości. Sporo muszę się natrudzić, by w efekcie moim fanom się zdawało, że wszystko przychodzi mi bardzo łatwo. Nagranie dobrej płyty to jednak ciężka praca. Moje życie zawodowe - przynajmniej tak to instynktownie czuję - przypomina morską falę, która najpierw pnie się w górę, by wkrótce opaść. Ja jeszcze nie jestem na szczycie tej fali. Ale kiedyś tam się znajdę i fala naturalnie zacznie opadać. Mnie to nie martwi. Najważniejsze, że na razie stać mnie na zapłacenie czynszu. To się liczy, bo brak pieniędzy na czynsz potrafi bardzo zaprzątnąć umysł.
- Istnieje teoria, że biedni muzycy są bardziej twórczy.
- Przykład Madonny obala tę teorię. Madonna niewątpliwie ma pieniądze, a jednak ciągle dużo pracuje i dąży do perfekcji. Może ubóstwo wyzwala więcej energii, mobilizuje do cięższej pracy, ale kiedy otrzymasz na przykład nagrodę Grammy, nawet gdy masz dużo pieniędzy i na wiele cię stać, po paru tygodniach odpoczynku pragniesz nowego sukcesu. Tak jest i w moim wypadku - chcę zrobić lepszą płytę niż "Ray of Light". Wytłumaczeniem takiego stanu jest zapewne miłość do tego, co się robi. Za parę lat, kiedy ludzie będą mieli już dość muzyki Williama Orbita, gdy inni staną się modni, ja nadal będę tworzył i będę to robił najlepiej jak potrafię. Mówi się, że sława trwa krócej niż piętnaście minut. Gwiazdy pojawiają się i szybko znikają. Wiem, że niewielu udaje się być na topie przez kilkadziesiąt lat, ale to się zdarza. Sądzę, że to możliwe tylko wówczas, gdy jest się wiernym samemu sobie. Obecnie marzę o płycie utrzymanej w stylu Góreckiego, czyli o napisaniu poważnego muzycznego dzieła, być może rozpisanego na orkiestrę. Nie mam wprawdzie w tej dziedzinie doświadczenia, ale przecież każdy kiedyś jakoś zaczyna. Na przykład Górecki jest bardzo eklektyczny, próbował swych sił, tworząc rozmaite formy muzyczne. Napisał wiele utworów - nie tylko symfonicznych. Chcę podążać tym tropem, mimo że nie wiąże się to z sukcesem komercyjnym.
- Zajmuje się pan również miksowaniem znanych utworów z repertuaru gwiazd.
- Pracując nad kompozycjami innych wykonawców, zwracam szczególną uwagę, by nie okaleczyć oryginalnego nagrania, nie zatracić jego nastroju. Wielu twórców remiksów chce nagrać własny utwór i popełnia ogromny błąd. Sztuka remiksu polega na wzbogaceniu go innym brzmieniem, przy dochowaniu wierności zamysłowi kompozytora. No i trzeba lubić piosenkę, którą się przerabia. O remiksie należy myśleć jak o nowej aranżacji. W latach 40. i 50. mistrzami aranżacji byli muzycy z jazzowych big bandów. Potrafili wziąć na warsztat prosty, jazzowy utwór i rozpisać na przykład na orkiestrę. Na tym polega też robienie dobrych remiksów, w przeciwnym razie nasza praca ograniczy się jedynie do manipulowania suwakami na stole mikserskim.
- Czym różni się praca twórcy remiksów od pracy producenta?
- Producent pracuje nad dziełem, które jest własnością artysty. Przypomina reżysera prowadzącego aktora na planie filmowym. Producent przekłada kompozycję muzyczną na płytę. Musi sprawić, byśmy słuchając nagrania, czuli to, co twórca chciał przekazać. To naprawdę trudno osiągnąć. Trzeba jeszcze sobie uświadomić, że często nawet ci najlepsi menedżerowie nie zawsze rozumieją intencje swoich klientów. Z remiksami jest prościej: mieszamy, aranżujemy i oddajemy utwór właścicielowi.
- Spędza pan więcej czasu w Ameryce niż w Anglii.
- I kiedy tylko powracam na wyspę, bardziej cenię jej odmienność i specyfikę. Ponieważ jednak mieszkam raz w Anglii, raz w Stanach Zjednoczonych, tym kulturowym tyglu, mogę wybierać te obyczaje, które bardziej mi odpowiadają. Oceniając jednak Wielką Brytanię i USA z perspektywy studia nagrań czy hotelu, mam wrażenie, że nie różnią się one zbytnio. Dzisiaj rano, wyglądając przez okno, nie bardzo wiedziałem, gdzie jestem: w Anglii czy Stanach?
Więcej możesz przeczytać w 12/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: