Kosmiczna katastrofa

Kosmiczna katastrofa

Dodano:   /  Zmieniono: 
251 milionów lat temu coś zmiotło z powierzchni Ziemi 70 procent kręgowców
Największą w historii Ziemi katastrofę ekologiczną spowodowało uderzenie asteroidy wielkości Mount Everestu - stwierdzili naukowcy. Zderzenie wywołało poważne zmiany w klimacie Ziemi. Z powierzchni planety nagle zniknęła większość żyjących wówczas zwierząt. Badacze twierdzą, że planetoida pozostawiła "odciski palców" w postaci niezwykłych związków węgla - fulerenów.

Masowe wymieranie
Do najsłynniejszej tego typu katastrofy doszło 66 mln lat temu, kiedy wraz z wieloma gatunkami wymarły dinozaury. Dziesięciokilometrowa asteroida wybiła wówczas krater Chicxulub, pogrzebany dzisiaj pod grubą warstwą osadów na dnie Zatoki Meksykańskiej u wybrzeży półwyspu Jukatan. Okazuje się, że do podobnych zdarzeń dochodziło w historii Ziemi wielokrotnie. Około 439 mln lat temu, u progu epoki lodowcowej, gwałtownie spadł poziom oceanów. Wymarło wówczas wiele morskich stworzeń. "Nieco" później, pod koniec dewonu, czyli 364 mln lat temu, zniszczona została znaczna część organizmów żywych, choć do dzisiaj badacze nie wiedzą, co spowodowało tę zagładę. U schyłku triasu, 200 mln lat temu, ruchy płyt kontynentalnych doprowadziły do narodzin Oceanu Atlantyckiego, a towarzyszące im gigantyczne erupcje wulkaniczne spowodowały silne ocieplenie klimatu, co miało fatalne skutki dla ówcześnie żyjących stworzeń.

Śmiercionośna asteroida
Okazuje się jednak, że do największej w historii Ziemi zagłady doszło około 251 mln lat temu - na przełomie permu i triasu. Coś zmiotło z powierzchni planety 95 proc. wszystkich gatunków zamieszkujących ocean i 70 proc. kręgowców lądowych. Wyginęło wiele owadów i ponad 15 tys. gatunków trylobitów - morskich zwierząt, które królowały w oceanach prawie przez 300 mln lat. Zdziesiątkowane zostały też rośliny lądowe. Gdy zabrakło drzew i korzeni utrzymujących w miejscu glebę, ogołocona i poddana silnej erozji ziemia niemal spłynęła rzekami do oceanu. Badacze mają dowody na to, że rzeki nagle zostały dosłownie zatkane przez ogromną ilość osadów. Podobny proces, choć na nieporównywalnie mniejszą skalę, zaszedł na terenach zdewastowanych w wyniku erupcji wulkanu Saint Helens.
Geolodzy, badając osady z tamtych czasów, doszli do wniosku, że zdarzenie miało charakter gwałtowny: środowisko zostało przeobrażone w ciągu 8-100 tys. lat. - W skali geologicznej to zaledwie mikrosekunda - mówi Luann Becker, profesor nauk o Ziemi i przestrzeni kosmicznej w University of Washington w Seattle. Dlatego Becker uważa, że przyczyną owej katastrofy mogła być kometa lub asteroida. Długo jednak nie mogła znaleźć żadnych śladów domniemanej kolizji.

Odciski palców
W 1997 r. Gregory Retallack, paleontolog z University of Oregon, odkrył w skałach z przełomu permu i triasu warstwę irydu i stopionego kwarcu. Było to odkrycie doniosłe, gdyż wiadomo, że iryd występuje w dużej ilości jedynie głęboko we wnętrzu Ziemi i jeśli pojawia się na powierzchni, to z pewnością "przybył z kos-mosu". Za tą hipotezą przemawia też argument, że kolizja z asteroidą doprowadziłaby do uwolnienia bogatych pokładów metanu z dna oceanu, co pozbawiłoby morza niezbędnego dla większości gatunków tlenu. Efektem uderzenia asteroidy mogły też być erupcje wulkaniczne na Syberii. Luann Becker twierdzi, że znalazła "odciski palców" winowajcy. Są to fulereny, czwarta po węglu amorficznym, diamencie i graficie tzw. odmiana alotropowa węgla. Odkryto je dopiero w 1985 r. Najbardziej znanym przedstawicielem tej odmiany węgla jest buckminsterfuleren, który zyskał nazwę dzięki podobieństwu do struktur geometrycznych wynalezionych przez amerykańskiego architekta Buckminstera Fullera. Cząsteczki te, zbudowane z sześćdziesięciu atomów węgla, nazywane są w skrócie buckyballs, bo przypominają piłkę futbolową. Inne fulereny mają więcej atomów węgla i są bardziej wydłużone.
We wnętrzach fulerenów uwięzione są gazy szlachetne, hel i argon. Okazuje się, że buckyballs zawierają niespotykaną na Ziemi mieszankę tych substancji. Luann Becker twierdzi, że takie fulereny powstają w tzw. gwiazdach węglowych. Tylko w środowisku, w którym panują olbrzymie temperatury i ekstremalne ciśnienia, gazy szlachetne mogą być wciśnięte do wnętrza fulerenowej kulki. Ich wyjątkowa koncentracja w osadach z przełomu permu i triasu stanowi dowód na to, że przybyły na Ziemię spoza Układu Słonecznego. A do takich podróży zdolne są jedynie komety lub asteroidy.


Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.