MENU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wydarzenia - POLSKA
Dwa koncerty w Polsce - w Warszawie w ramach jubileuszu Filharmonii Narodowej i we Wrocławiu na festiwalu Wratislavia Cantans - dała jedna z najbardziej znanych śpiewaczek - Cecilia Bartoli. Jej wielka popularność jest fenomenem, ponieważ artystka nie przypomina gwiazdy ani pod względem usposobienia, ani rodzaju głosu. To gwiazdorstwo epoki nagrań, w których można stworzyć idealne proporcje między solistami a zespołami. To także gwiazdorstwo czasu kampanii promocyjnych. Być może gdyby firma Decca nie budowała z takim rozmachem wizerunku Bartoli, śpiewaczka ta byłaby tylko jedną z wielu znakomitych i cenionych artystek specjalizujących się przede wszystkim w muzyce baroku. Trzeba jednak podkreślić, że jest to postać o fascynującej osobowości. Operuje imponującą, wręcz akrobatyczną techniką wokalną, ale równie wielkie wrażenie wywiera głębokimi interpretacjami utworów lirycznych. Wykazuje przy tym ogromne zdolności aktorskie, temperament, wdzięk i poczucie humoru. Sztuka Bartoli to wynik intensywnej i niesłychanie inteligentnej pracy na niewielkim materiale: jej głos nie jest mocny, ale artystka potrafiła sprawić, że mimo to stał się nośny. Podczas polskich koncertów skupiła się na mało znanej twórczości operowej i kantatowej Vivaldiego i Glu-cka. Wystąpiła z towarzyszeniem zespołów instrumentów barokowych: w Warszawie - z berlińską Akademie für alte Musik, a we Wrocławiu - z Le Musiche Nove z Włoch. Oba koncerty zakończyły się owacjami na stojąco i licznymi bisami.
Dorota Szwarcman

Od Eurypidesa po Racine’a imię Fedry łączy się z tragiczną miłością do Hipolita - nie spełnioną i odrzuconą. Dziś miłość nie spełniona wydaje się niemożliwa. A czy miłość spełniona może być tragiczna? W "Miłości Fedry", współczesnej sztuce Sarah Kane, miłość spełnia się fizycznie w sposób brutalny i cyniczny. Kane, autorka z nurtu "brutalizmu", pokazuje świat pozbawiony hamulców moralnych. Każdy - od królowej po kapłana, którego słowa potępienia nie przystają do jego czynów - pozwala tu sobie na wszystko. W spektaklu Bartosza Szydłowskiego w prywatnym teatrze Łaźnia na krakowskim Kazimierzu uderza asceza środków. Za dekorację służy jedynie płócienny ekran i łóżko, na którym wyleguje się Hipolit (Błażej Wójcik). Już pierwsza scena uderza - Hipolit onanizuje się ze znudzeniem. Oto obiekt dzisiejszej miłości Fedry, niegdyś symbol cnoty. Fedra Bożeny Adamek łączy elegancję i pewną sztuczność z gwałtowną namiętnością. Styl gry aktorów podnosi współczesną wersję mitu na wyższe piętro.
Anna Schiller

W dziesiątą rocznicę śmierci Jerzego Kosińskiego w Bibliotece Narodowej otwarto wystawę "Śmierć & Życie. Jerzy Kosiński (1933-1991)". Wydaje się, że jej tytuł powinien brzmieć raczej "Życie" - tyle tu jego afirmacji, zwłaszcza w zdjęciach znanego fotografika Czesława Czaplińskiego, przedstawiających pisarza radośnie pływającego w basenie czy przyglądającego się z zafascynowaniem Jerozolimie. Wrażenie pełni życia wywołują też wyeksponowane obok stroje Kosińskiego - narciarski i do gry w polo. Inna seria zdjęć - pokazana po raz pierwszy już po samobójczej śmierci pisarza - ukazuje błazeńskie i tragiczne maski. To owoc wspólnej zabawy Czaplińskiego i Kosińskiego w apartamencie przy 57 Ulicy w Nowym Jorku. Jeszcze inną twarz ujawnił Kosiński we własnych fotogramach, wykonanych w Polsce na przełomie lat 50. i 60. Fotografia, od której uprawiania autor rozpoczynał życie artystyczne i którą uważał za najbardziej rozwiniętą ze sztuk, była dlań medium służącym pokazaniu zarówno wybieranych obiektów i kadrów, jak i - poprzez ten wybór - samego siebie. Szkoda, że te fascynujące zdjęcia nie znalazły się w skądinąd świetnym katalogu wydanym przez Bibliotekę Narodową. (DS)

Płyta
Cecilia Bartoli westchnęła ostatnio w wywiadzie, mając na myśli Ewę Podleś: "Mamma mia, co za głos!". Rok temu Bartoli spotkała się z Ewą Podleś na tournée z koncertowym wykonaniem "Rinalda" Händla. Na nowej płycie Podleś śpiewa także w duecie, ale tym razem ze znakomitą polską sopranistką Joanną Kozłowską. Towarzyszy im Jerzy Marchwiński. Płyta ukazuje się dopiero teraz, ale jest rejestracją koncertu, który od-był się pięć lat temu na festiwalu w Łańcucie. Zawiera duety romantyczne - Mendelssohna, Brahmsa i Moniuszki, a szczególnie atrakcyjnym punktem programu jest zaśpiewany przez solistki na bis słynny "Duet kotów" Rossiniego - to chyba jedno z najbardziej "kocich" wykonań tego uroczego utworku.
Dorota Szwarcman
Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.