Lektura nieobowiązkowa

Lektura nieobowiązkowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czytamy te same przeboje literatury masowej co Niemcy, Anglicy i Amerykanie
Polacy stali się sceptyczni wobec krytykanctwa znawców literatury, mają poczucie autonomii czytelniczej. Chcą czytać książki, które zajmują pierwsze miejsca na listach bestsellerów na Zachodzie. Dzięki przedsiębiorczości wydawców mogą sięgać po nie w tym samym czasie, kiedy robią to Anglicy czy Amerykanie.
Mimo otwarcia na świat i przywrócenia mechanizmów wolnej gospodarki nasz rynek księgarski różnił się przez pierwsze lata III RP od rynków Europy Zachodniej. W Polsce nie czytano tych samych hitów co w Niemczech, Anglii czy USA. Na pierwszych miejscach naszych list bestsellerów długo królowały książki Whartona i Carrolla - pisarzy, którzy w swoich ojczyznach nie byli tak rozchwytywani.
Sytuacja zmieniła się jednak całkowicie. Przełomem było wydanie "Alchemika" Paulo Coelho. - Okazało się, że przynajmniej jeśli chodzi o największe hity księgarskie, polski rynek zaczyna się upodabniać do zachodnich - mówi dr Andrzej Rostocki, pracownik Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, autor opracowań list bestsellerów w "Notesie Wydawniczym" i "Rzeczy o Książkach". Dowodzą tego sukcesy takich książek, jak seria o Harrym Potterze Joanne K. Rowling czy "Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding. W notowaniach Empiku i Amazon.com "Dziennik" Helen Fielding zajmuje pozycję pierwszą, a "W pogoni za rozumem" - czwartą. - Na polski rynek wchodzi o wiele więcej nowości niż na początku lat 90. Jesteśmy świadkami wielkiego zachłyśnięcia się popularną prozą anglosaską - przyznaje Beata Stasińska z wydawnictwa W.A.B.
Polski rynek księgarski zmienił się m.in. dzięki temu, że wydawcy docenili rolę promocji. Czy jednak fenomen Harry’ego Pottera i Bridget Jones można wytłumaczyć w kategoriach marketingowych? - Zawsze uważałem, że najważniejsze jest wybranie odpowiedniej książki i wprowadzenie jej na rynek. Dopiero wtedy należy dopasować do tytułu profesjonalną akcję promocyjną - deklaruje Tadeusz Zysk, wydawca serii o Bridget Jones. - Te książki sprawiają przyjemność i umożliwiają relaks, który potrzebny jest wszystkim ludziom, niezależnie od zaplecza kulturowego. Niby cenimy Huizingę za "Homo ludens", ale jednocześnie odmawiamy ludziom prawa do literackiej zabawy. Poza tym książki te są dobrze napisane - mówi Andrzej Rostocki.
Nie wszystkie zachodnie rynki księgarskie funkcjonują w ten sam sposób. Najlepszym tego przykładem jest Francja. - To jedyny kraj, gdzie najwyższe miejsca na listach bestsellerów zajmują pozycje rodzime. Francuzi są skupieni na sobie, potrafią też doskonale promować książki napisane przez swoich autorów - mówi Beata Stasińska z W.A.B. Ranking największego francuskiego sklepu internetowego FNAC potwierdza tę opinię: w pierwszej dziesiątce wyłącznie Francuzi.
- Triumf Harry’ego Pottera nie oznacza, że rynek książki w Polsce funkcjonuje tak sprawnie, jak w Niemczech i USA. W krajach niemieckojęzycznych czyta się oczywiście "Dziennik Bridget Jones", ale oprócz światowych hitów wydawniczych publikuje się tłumaczenia współczesnej literatury skandynawskiej, holenderskiej i wielu innych - mówi Aleksandra Markiewicz, dyrektor Centrum Informacji o Książce Niemieckiej.
Dominacja na rynku wydawniczym anglosaskich hitów wydaje się faktem nieodwracalnym. - Na krajowych listach bestsellerów będą się pojawiać głośne książki, najczęściej pochodzące z Wielkiej Brytanii i USA. Jednocześnie jestem pewien, że te literackie superprodukcje nigdy nie wyprą polskich tytułów. W najnowszych notowaniach Empiku drugie i trzecie miejsca zajmują "Trudny trup" Joanny Chmielewskiej oraz "Nigdy w życiu!" Katarzyny Grocholi. Nie ma więc większych powodów do strachu - konstatuje Andrzej Rostocki.

Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.