Cyberpręgierz

Dodano:   /  Zmieniono: 
Internetowe czarne listy pomagają się ustrzec przed oszustami

Ukradli ci samochód, zostałeś oszukany przez partnera biznesowego, twój lekarz popełnił błąd, a może urzędnik chciał łapówkę? Zamieść informację o tym w Internecie. W sieci istnieją setki czarnych list, które piętnują nie wywiązujących się z obowiązków lekarzy, prawników, handlowców i nierzetelne firmy.
"Najpierw traktowano mnie jak hipochondryka. Dopiero po czterech miesiącach przeprowadzono badanie i zdiagnozowano raka. Lekarz prowadzący oświadczył jednak, że właśnie wyjeżdża na trzy tygodnie i nie może się mną zająć. Przestrzegam wszystkich przed nim i przed tą kliniką" - napisał na czarnej liście lekarzy jeden z internautów. Notatka zawiera konkretne dane, ale poszkodowany nie podał swojego nazwiska, ponieważ - jak tłumaczy - ciągle potrzebuje pomocy onkologicznej.

Niebezpieczni dla społeczeństwa
Wykaz lekarzy, którzy rzekomo wskutek błędu spowodowanego niedbalstwem lub niedopełnieniem obowiązków spowodowali u pacjenta trwały uszczerbek na zdrowiu bądź śmierć chorego, został opublikowany w sieci niespełna dwa miesiące temu. Jego utworzenie zaproponowało Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere animowane przez Adama Sandauera. - Do tej pory błędy lekarskie można było łatwo ukryć. Sądy orzekające w tych sprawach działały w tajemnicy, a niefachowi lekarze pozostawali przeważnie bezkarni. Teraz zanim wybierzemy się do lekarza lub szpitala, możemy sprawdzić, co sądzą o nim inni pacjenci - twierdzą autorzy listy.
Jednym z najnowszych przykładów samoobrony internautów jest też witryna piętnująca policjantów, sędziów i prokuratorów, którzy sprzyjają raczej przestępcom niż pokrzywdzonym. Można na niej znaleźć siedemnaście nazwisk, ale autorzy liczą na to, że internauci będą zgłaszać kolejne osoby kompromitujące polski wymiar sprawiedliwości. Inspiracją do stworzenia listy było powołanie przez Tomasza Jachnickiego, właściciela kancelarii prawnej, Stowarzyszenia Ofiar Wymiaru Sprawiedliwości. "To, co się dzieje w policji, prokuraturach i sądach, woła o pomstę do nieba. Wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę, by się dowiedzieć o kolejnych aferach korupcyjnych wśród pracowników wymiaru sprawiedliwości albo o bulwersujących wyczynach niektórych prokuratorów i sędziów. Aż się prosi, by publikować ich nazwiska" - przekonuje Jachnicki na stronie kancelarii.

Piętnowanie naciągaczy
Właśnie kancelaria prawna Jachnicki & Partnerzy przygotowała pierwszą internetową czarną listę. W swojej witrynie zamieściła informacje o ponad 500 dłużnikach, którzy - według niej - celowo nie spłacali zobowiązań. Znalazły się na niej między innymi znane firmy i osoby prywatne. W celu łatwiejszej identyfikacji zamieszczono ich dane adresowe. To nie spodobało się generalnemu inspektorowi ochrony danych osobowych (GIODO), który wszczął w tej sprawie postępowanie, a następnie zgłosił wniosek do prokuratury. "Niezależnie od intencji autorów nie możemy dopuszczać do łamania prawa, w tym wypadku ustawy o ochronie danych osobowych" - tłumaczyli przedstawiciele biura generalnego inspektora. "To absurd" - oburzają się internauci. "Złodzieje są lepiej chronieni niż uczciwi obywatele" - denerwuje się na jednej z list dyskusyjnych osoba podpisana antyGIODO.
Na wniosek jednej z firm sąd nakazał jednak usunięcie informacji o niej z listy. Chcąc uniknąć cenzury, Jachnicki porozumiał się z amerykańską spółką (jej dane nie są znane), która przeniosła listę na swój serwer i przejęła jej prowadzenie. Na stronie kancelarii zamieszczono odpowiedni odsyłacz. Na kolejny wniosek wspomnianej firmy sąd nakazał usunięcie nawet odsyłacza, dlatego obecnie w witrynie podawana jest tylko informacja o nowym adresie listy. - Decyzja sądu dowodzi, że w Polsce nie ściga się naciągaczy, lecz tych, którzy ich piętnują. Na szczęście Internet okazał się mądrzejszy od nieżyciowej ustawy o ochronie danych osobowych - uważa Jachnicki. "Nie chcemy piętnować uczciwych obywateli, którym zdarzyły się kłopoty finansowe, tylko ignorujących wyroki sądowe i śmiejących się w twarz pokrzywdzonym" - twierdzą anonimowi kontynuatorzy listy, nie podlegający z racji miejsca działalności polskiemu prawu.
Kilka tysięcy wpisów znajduje się w Banku Nierzetelnych Kontrahentów. Wystarczy podać znaleziony w ogłoszeniu lub książce adresowej numer telefonu, by uzyskać informacje, czy ktoś zgłaszał zastrzeżenia do działalności firmy. Według autorów BNK, dziennie sprawdzanych jest kilkadziesiąt przedsiębiorstw, stale dodawane są też nowe pozycje. W witrynie nazwanej po prostu Czarna Lista na razie wymienionych jest jedynie kilkanaście firm, które nie zwróciły należności. Z kolei serwis Kapownik wystawia rekomendacje przedsiębiorstwom spedycyjnym. Coraz więcej firm zamieszcza w Internecie własne minilisty nierzetelnych partnerów i klientów. Czy publikacje te przynoszą jakieś skutki? W ciągu kilku miesięcy stworzona przez Jachnickiego lista dłużników skróciła się o dwieście pozycji.

Bicz na paserów
Zamieszczane w sieci czarne listy pomagają też podjąć decyzję o zakupie jakiegoś towaru. Stowarzyszenie Ochrony Zdrowia Konsumentów podaje w swojej witrynie szczegółowe informacje o producentach szkodliwych wyrobów. Z kolei serwis DVD pozwala się uchronić przed nabyciem filmów wydanych bez polskich napisów, wyłącznie w wersji monofonicznej czy okrojonej.
Wiele serwisów poświęconych jest kradzionym towarom. Zanim kupi się samochód lub profesjonalny aparat fotograficzny, warto sprawdzić, czy ktoś nie zgłosił jego zaginięcia. Interia udostępnia bazę skradzionych pojazdów przygotowaną przez Biuro Detektywistyczne Rutkowski. Zawiera ona aż 320 tys. pozycji! Kilkaset utraconych aparatów opisano w serwisie Foto, natomiast na stronie Czarna Lista GSM można znaleźć informacje o poszukiwanych telefonach komórkowych.

Szkalowanie niewinnych?
- Odbieramy liczne sygnały, że potrzebne są kolejne bazy tego typu - podają autorzy wykazu nierzetelnych dłużników. Pojawiają się też głosy sprzeciwu. - To wydawanie wyroków bez pełnomocnego orzeczenia sądu. Zarzutów nie można zweryfikować, bo zazwyczaj są anonimowe. Ponieważ publikowane są za granicą, nie można nikogo zaskarżyć. Grozi nam zalew oszczerstw - uważają oponenci.
- Ktoś mnie oczernia, a ja nie mogę się temu przeciwstawić. Sądzę, że zarzuty zamieszczają w Internecie zazdrośni koledzy po fachu, a nie zawiedzeni pacjenci - broni się jeden z wymienionych na czarnej liście lekarzy, który woli jednak pozostać anonimowy. Autorzy niektórych list przyznają, że nie mogą sprawdzić wszystkich zgłoszeń.
Żadne działania administracyjne nie zablokują publikowania czarnych list w sieci. Po ten oręż sięgają kolejni rozczarowani niemocą wymiaru sprawiedliwości internauci. Serwis Pomoc Ofiarom Wypadków zdecydował się ostatnio zamieścić czarną listę pijanych kierowców morderców. Nie wszystkie zarzuty przybierają formę wykazów. Na internetowych forach dyskusyjnych huczy od informacji o przekupnych urzędnikach, nieporadnych pedagogach czy nieuczciwych pracodawcach i pracownikach. Dzięki Internetowi oszuści przestali być anonimowi. Zapewne jednak będzie potrzebna też czarna lista osób szkalujących uczciwych obywateli.

Więcej możesz przeczytać w 21/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.