Pomnik Apuchtina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto broni inwestycji Aleksandra Apuchtina?
Niewiele jest osób, które w naszej historycznej pamięci mają miejsce podlejsze niż Aleksander Apuchtin. W czasie największych prześladowań polskości, po upadku powstania styczniowego, władze carskie przysłały go do Warszawy z zadaniem przeprowadzenia bezwzględnej rusyfikacji szkolnictwa. Przechwalał się wówczas, że swoją misję uzna za zakończoną, kiedy nad Wisłą matki będą usypiać dzieci kołysankami śpiewanymi po rosyjsku.
Urząd kuratora pełnił niemal dwadzieścia lat i był to najczarniejszy okres dla warszawskiej oświaty. Z niezwykłą zaciekłością rugowano z niej wszystko co polskie. Po rosyjsku zaczęto uczyć nawet w szkołach elementarnych. Naukę w znienawidzonym języku zaborcy prowadzono tak, aby sponiewierać polskie świętości narodowe. Za to rosyjska historia, kultura, nauka i gospodarka przedstawiane były jako niedościgły wzór do naśladowania. Za najmniejsze oznaki przywiązania do polskości uczniom wymierzano surowe kary. Premiowani byli natomiast ci, którzy wykazywali się lojalnością i gorliwym przestrzeganiem oficjalnego kanonu.
Apuchtin nie tylko walczył zaciekle z polskością, ale też starał się, aby rosyjska kontrpropozycja była jak najatrakcyjniejsza. Nie szczędził więc na nią pieniędzy. Dokończył likwidację warszawskiej Szkoły Głównej, ale jednocześnie zadbał, aby jak najlepiej wyposażyć utworzony w jej miejsce rosyjski uniwersytet. Zafundował mu m.in. wspaniałą bibliotekę (ukończoną w 1894 r.), jedną z najnowocześniejszych w ówczesnej Europie. Jej magazyn wyposażono w wyjątkową stalową konstrukcję przypominającą ruszt i stanowiącą prawdziwy cud techniki przełomu wieków.
Dzisiaj, kiedy uniwersytet wybudował nową bibliotekę i w starym gmachu postanowił urządzić sale wykładowe, ów stalowy "ruszt" jest potrzebny jak dziura w moście. Bronią go jednak zwolennicy zabytków techniki, którzy ostro występują przeciwko planom modernizacji budynku. Trudno zrozumieć, dlaczego ci miłośnicy przeszłości nie dostrzegają, że pieczołowite zakonserwowanie Apuchtinowskiej inwestycji, pomyślanej jako bastion walki z polskością, byłoby zabiegiem z pogranicza narodowej schizofrenii. Naturalne miejsce "rusztu" jest w muzeum techniki, a nie na uczelni, która słusznie nie chce uczynić z dawnej biblioteki pomnika Apuchtina.
Więcej możesz przeczytać w 21/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.