Francja się nudzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podstawową nowością programów z serii "Big Brother" jest to, że aby stać się gwiazdą telewizyjną, nie trzeba niczego umieć

Hotele w Amiens i Abbeville pękały w szwach, bo przyjeżdżały tam tłumy ciekawskich pragnących pooglądać bliźnich, którym woda zalała domy. Miejscowi narzekali, że czują się jak małpy w klatce, i nawet ze złością zachęcali przybyszów do rzucania bananów. Niektórzy próbowali być bardziej uroczyści i postępować pedagogicznie. Stawiali przed domami napisy w rodzaju: "Nie jesteśmy zwierzętami cyrkowymi, tylko poszkodowanymi powodzianami. Prosimy, żeby nam okazywać nie ciekawość, lecz solidarność". Potem woda opadła, a tłum natrętów też odpłynął, bo się zorientował, że teraz może się gapić na nieszczęścia innych, nie ruszając się z fotela przed telewizorem.
Nieszczęścia te są jednak innego rodzaju. Polegają głównie na tym, że trzeba posłużyć społeczeństwu publicznie za zwierciadło jego włas-nej zwyczajności i przeciętności, wzbudzając zarazem jego zaciekawienie. A także na tym, że trzeba publicznie pokazać całą swą rozpaczliwą beznadziejność, która w życiu codziennym uchodzi nie zauważona, bo tonie w beznadziejności w szerszej skali, a w świetle telewizyjnych reflektorów staje się koncentratem przyprawiającym o mdłości z nudów.
Domyślają się już państwo, że dobry Bóg pokarał Francuzów za podglądanie powodzian i zesłał im lokalną wersję programu "Big Brother", tym razem pod nazwą "Loft Story". Wiem, wiem, Polska miała to już wcześniej, ale "102 dalmatyńczyki" też wyświetlano wcześniej w Warszawie niż Paryżu, więc to już żadna sensacja. "Loft Story" bije rekordy "oglądalności" szczególnie wśród widzów młodych. Program M6, który nadaje to cudeńko, wygłosił wzruszający komunikat: dzięki tej emisji przeżył "swój najlepszy tydzień w sektorze publiczności w wieku powyżej czterech lat". Elita załamuje ręce, ale powinna się chyba zająć czymś innym, a mianowicie pilnym oglądaniem "Loft Story". Zorientowałaby się wtedy, że przeciętny Francuz bynajmniej nie jest taki jak ona. Niektórzy członkowie elity to już przeczuwali, teraz jednak jest okazja stwierdzenia tego naocznie i zrozumienia, dlaczego niektóre decyzje i wybory ludu bywają dla niej tak zaskakujące. A także dlaczego niektóre decyzje i wybory elity muszą być tłumaczone dużo bardziej drobiazgowo, niż jej się to wydaje konieczne. M6 rozumie tę potrzebę doskonale. W kadrze widać Philippe’a pod prysznicem, więc u dołu ekranu ukazuje się napis: "Philippe bierze prysznic". Kamera pokazuje zadumaną twarz Loany, zatem realizator śpieszy z pisemnym wyjaśnieniem: "Loana przeżywa chwile smutku". Laure i Loana siadają pierwszego dnia razem na łóżku, zostajemy więc poinformowani, że jest to "pierwsza rozmowa między Loaną i Laure". Nareszcie czujemy się pewnie w świecie telewizji, która do tej pory (dopiero na tle "Loft Story" widać to wyraźnie) kłopotała nas rozmaitymi rozumowaniami i zaskakiwała wnioskami lub pointami. Podstawową nowością programów z serii "Big Brother" jest to, że aby stać się gwiazdą telewizyjną, nie trzeba niczego umieć, niczym się wyróżniać i mieć innego celu oprócz pokazania się w telewizji i wykorzystania tego ewentualnie później. Aby stworzyć prawdziwe wydarzenie ogólnonarodowe, wystarczy powiedzieć:
"A kto tu pierdnął?". Prasa francuska przez dwa dni roztrząsała problem, czy to dobrze, że ta kwestia została postawiona tak brutalnie i to przez kobietę. Lud zaś ubawił się tą wypowiedzią niesłychanie, więc każdy miał zajęcie, na jakie zasłużył.
Kilka milionów ludzi autentycznie pasjonuje się zawiesistą, rozpaczliwą nudą, nudnymi i nie mającymi kompletnie nic do powiedzenia ludźmi oraz ich niby-problemami. Z zapartym tchem śledzono m.in. rozmowę (zmarszczone brwi i inne świadectwa niezmiernego wysiłku umysłowego na twarzy) dwóch pań, z których jedna dosyć się zbliżyła do pana będącego - jak się okazało - pierwszym mężczyzną wyeliminowanym z programu. Postanowiła podarować mu upominek pożegnalny i na prezent wybrała swoje majtki. Rozmowa dotyczyła tego, czy napisać na nich: "Daję ci te majtki, żebyś o mnie pamiętał", czy też "Daję ci te majtki, bo to wszystko, co ci mogę dać". Rozmowa była długa i oparta na wszechstronnej argumentacji, ale nie przydała się na wiele, bo Aziz (oczywiście pierwszym wyrzuconym przez publiczność był jedyny w grupie Arab - tu zawsze można liczyć na solidarność) prezentu nie przyjął. To, iż ludzie naprawdę interesują się życiem złożonym wyłącznie z takich wydarzeń i nie konają od razu w strasznych konwulsjach ze śmiechu, można wytłumaczyć jedynie tym, że ich życie wygląda tak samo - i to właśnie uważają za życie pełne i prawdziwe. Pogrążeni w nudnej egzystencji obywatele przyglądają się temu, jak się nudzą inni. Fascynujące. Oczywiście jest w tym także element racjonalności: szczypta radosnej nadziei, że może się zobaczy gołą pupę bez konieczności wydawania pieniędzy na kasetę porno. Były premier Balladur zwrócił uwagę, że zastępy widzów "Loft Story" to - w szerokim znaczeniu - nasze dzieci, i zapytał, czy to przypadkiem nie my je wychowaliśmy. Rzeczywiście, ciekawe pytanie.

Więcej możesz przeczytać w 21/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.