Niedziela cudów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ukrywam, że jestem kibicem i każdy mecz pokazywany w telewizji, nawet ten najsłabszy, oglądam. Widziałem więc i "wydarzenie" Amica - Wisła, na którym podobno miało dojść do próby przekupstwa. Z ekranu telewizora nie można było zauważyć, by piłkarz Czerwiec latał z kopertą za napastnikiem Amiki, ponieważ nie mógł za nim nadążyć i w efekcie maturzyści tej drużyny (coś około trzynastu zdawało w tym czasie egzamin dojrzałości) wygrali z profesorami z Krakowa 2:1.
Pan minister sprawiedliwości na podstawie szerzących się pogłosek o wyjątkowych umiejętnościach kupieckich naszych piłkarzy postanowił wszcząć śledztwo, które - jak mi się zdaje - największe efekty przyniesie na dwa tygodnie przed wyborami do parlamentu, a jeszcze większe by przyniosło na dzień przed, gdyby nie cisza przedwyborcza. Po prostu - jak mówi nasze mazurskie przysłowie - każdy orze jak może.
Faktem jest, że od kilku kolejek rozgrywanych w naszej lidze wszystko wygląda tak, jakby żadna z trzech najlepszych drużyn nie chciała zdobyć mistrzostwa Polski, a wszystkie z końca tabeli były w szczytowej formie, choć potykają się o piłkę z taką samą fantazją jak na początku sezonu.
Biorąc pod uwagę "nieprzekupność" naszych wybitnych sędziów, wydaje mi się, że któregoś dnia dojdzie i do takiej oto sytuacji. Jest mecz. Jedna drużyna chce go sprzedać, druga
- kupić. Sędzia chce i tego, i tego. Na przeszkodzie stoi tylko bramkarz, któremu coś odbiło albo jest uczciwy tak jak Radio Maryja. Kibice krzyczą: "Sędzia ch..." i "P...e sprzedawczyki". Jest już dziesięć minut po czasie, a bramki jak nie ma, tak nie ma. Sędzia dyktuje wyimaginowany rzut karny. Bramkarz rozciąga się jak struna, leci we właściwym kierunku i z okrzykiem "O, kurcze!" wybija piłkę na róg. Sędzia podbiega, pokazuje mu czerwoną kartkę, każe opuścić boisko i dyktuje kolejną jedenastkę do pustej bramki.
- Za co ten karny?! - krzyczy bramkarz.
- Za dotknięcie piłki ręką! - odpowiada sędzia, zamieniając bramkarza w słup soli.
- Za co czerwona kartka?! - krzyczą kibice.
- Za przeklinanie na boisku - odpowiada sędzia, zamieniając stadion w kopalnię soli.
A potem wszyscy zgodnie na środku boiska podzielili się kasą. Wyroku nie było, ponieważ śledztwo skończyło się po wyborach.

Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.