Ekonomia polityczna socjalizmu

Ekonomia polityczna socjalizmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Większość obywateli RP jest niechętna płacowej urawniłowce


Jeśli prezes NBP zarabia dwadzieścia razy więcej niż operator dźwigu, to czy zjada dwadzieścia razy więcej kiełbasy? A jeżeli prezesowi banku centralnego obniży się pensję o połowę, to o ile więcej kiełbasy będzie mógł kupić operator dźwigu - dwa razy czy dziesięć razy więcej? Do takich obliczeń skłania ekonomia polityczna socjalizmu, której wyznawcy pobierają sute sejmowe diety. I słusznie, że pobierają, bo poseł powinien dobrze zarabiać. Dlaczego jednak równocześnie nie pozwala zarabiać innym?
Oczywiście nie wszyscy posłowie posługują się retoryką Władysława Gomułki, skoro już po raz drugi kilkoma głosami udało się powstrzymać zapędy socjalistów, chcących obniżyć o połowę zarobki prezesa NBP i członków Rady Polityki Pieniężnej. Połowa badanych przez Pentor twierdzi, że płace szefów banków i przedsiębiorstw państwowych powinny być zbliżone do pensji ich kolegów pracujących w sektorze prywatnym. Ponadto 62 proc. respondentów uważa, że osoby odpowiedzialne za finanse państwa powinny zarabiać więcej lub tyle co posłowie. Świadczy to o tym, że społeczeństwo nie wie, jakie pensje mają posłowie, prezes NBP czy członkowie RPP, czyli bardzo wąska grupa odpowiadająca za istotne sprawy państwa. W rzeczywistości osoby te zarabiają znacznie mniej, niż gdyby pracowały w sektorze prywatnym. I znacznie mniej niż ich koledzy w krajach zachodnich. Pocieszające jest to, że większość obywateli jest niechętna płacowej urawniłowce. Na razie sprzyja to utrzymaniu niezależności banku centralnego. Na razie premier nie może więc zadzwonić do prezesa NBP i podyktować mu wysokości stóp procentowych. Na razie!

Więcej możesz przeczytać w 24/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.