Czarna dziura

Dodano:   /  Zmieniono: 
W zdominowanym przez państwo systemie bankowym logika polityczna zwycięża kosztem logiki ekonomicznej
Etatyzm przypisuje własności państwowej pozytywną rolę w rozwoju gospodarki w porównaniu z własnością prywatną. Ta ideologia jeszcze do niedawna była szczególnie silna w odniesieniu do sektora bankowego, zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata. Opierała się ona na trzech założeniach:
    1) państwo dokonuje lepszego dla społeczeństwa rozdziału kapitału,
    2) dzięki własności państwowej można łatwiej uniknąć nadmiernej koncentracji w systemie bankowym,
    3) systemy bankowe zdominowane przez państwo są mniej podatne na kryzysy niż systemy prywatne.

Tym poglądom można było łatwo przeciwstawić wnioski wynikające z teorii praw własności oraz realistycznej teorii polityki. Własność państwowa oznacza bowiem, że ostateczna władza nad przedsiębiorstwami jest skupiona w rękach polityków oraz państwowych (lub samorządowych) urzędników. A system bodźców, jakiemu podlegają nieuchronnie ludzie odgrywający owe ważne skądinąd role, w podwójny sposób koliduje z efektywnym prowadzeniem firm, w tym również bankowych. Z jednej strony - nie zachęca do gospodarności, bo zyski z tego płynące nie mogą być wyraźnie lub w ogóle powiązane z dochodami tych, którzy podejmują decyzje, z drugiej - naraża decydentów na silne naciski ze strony rozmaitych grup interesów, od których zależy poparcie i możność utrzymania się na stanowisku. Uzyskanie kredytu na budowę fabryki we własnym okręgu wyborczym może mieć indywidualny sens polityczny, ale niekoniecznie ekonomiczny. Dlatego prywatyzację można traktować jako oddzielenie polityków od szczególnie niebezpiecznych pokus. Politycznie umotywowane decyzje kredytowe narażają banki na narastanie złych długów, a w efekcie na kryzysy, eliminowane przez wstrzykiwanie do upolitycznionych banków pieniędzy podatników.
Szczególnie wielkie straty ponosiły właśnie banki państwowe. Upaństwowiony francuski bank Credit Lyonnais i stanowy brazylijski bank Banespa wymagały dokapitalizowania - każdy w wysokości 22-28 mld dolarów (potem je sprywatyzowano). Dominujące do dziś w krajach Afryki banki państwowe okazały się czarną dziurą wsysającą oszczędności biednych społeczeństw. Własność państwowa w bankowości właściwie nigdy nie była związana z konkurencją, lecz raczej z monopolizacją i faworyzowaniem jako klientów marnotrawnych przedsiębiorstw publicznych ze szkodą dla biedniejszych warstw społeczeństwa.
Dopiero od niedawna dysponujemy wynikami systematycznych i szeroko zakrojonych badań, które pokazują niebezpieczeństwo własności państwowej w bankach. Przedstawia je wydany w maju tego roku raport Banku Światowego "Finanse dla rozwoju: decyzje dla polityki w zmieniającym się świecie".
Otóż analiza porównawcza systemu bankowego w 92 krajach w latach 1970--1995 ujawniła, że im większy udział własności państwowej w bankach, tym wolniejszy rozwój systemu finansowego i wolniejszy rozwój całej gospodarki. Własność państwowa hamuje ów rozwój przede wszystkim poprzez negatywny wpływ na jego najcenniejsze źródło, a mianowicie wzrost produktywności zasobów. Przy upolitycznionym rozdziale kapitału dokonuje się więc złego ze społecznego punktu widzenia wyboru finansowanych projektów. Logika polityczna zwycięża kosztem logiki ekonomicznej. Autorzy raportu osza-cowali, że gdyby biedny Bangladesz zamiast prawie 100 proc. własności państwowej w bankach miał 57 proc. (wartość średnia dla całej badanej grupy krajów), to jego dochód na mieszkańca w 1995 r., czyli pod koniec badanego okresu, byłby o 50 proc. wyższy.
Z innych badań wynika, że im większy jest udział włas-ności państwowej w bankach, tym wyższe są ich marże, co jest miarą pozycji monopolistycznej banków w stosunku do klientów. Im więcej własności państwowej, tym mniej kredytów dla prywatnych firm i tym bardziej stłumiony rozwój giełdy, czyli alternatywnego źródła kapitału dla sektora prywatnego.
Prywatne systemy bankowe nie są wolne od niebezpieczeństwa kryzysów nawet w zaawansowanych gospodarczo krajach. Świadczą o tym zaburzenia, jakich w latach 80. i 90. doświadczyły na przykład Stany Zjednoczone czy kraje skandynawskie. Najnowsze badania dowodzą jednak, że systemy bankowe zdominowane przez państwo są jeszcze bardziej podatne na niestabilność finansową, a zaistaniałe kryzysy mogą być bardziej kosztowne niż w bankowości z większym udziałem własności prywatnej. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że tam gdzie w sektorze bankowym dominuje państwo, tam i nadzór bankowy tylko w niewielkim stopniu zachowuje niezależność od władz politycznych, a w rezultacie jest mało wymagający i nie reaguje na czas na sygnały ostrzegawcze.
W rzeczy samej - niezależny i fachowy nadzór oraz odpowiednie regulacje ostrożnościowe to fundamentalny warunek minimalizacji ryzyka zaburzeń w systemie bankowym, również wtedy, gdy jest on (już) prywatny. Stworzenie i umacnianie takiego nadzoru - w odróżnieniu od sprawowania władzy właścicielskiej nad bankami - jest potrzebną formą oddziaływania państwa na gospodarkę.
Przytoczone wyniki badań wskazują, jak ogromne społeczne znaczenie ma fachowa prywatyzacja banków (i innych instytucji finansowych) w krajach o dużej początkowej obecności państwa w systemach bankowych.
Polska odnotowała w tej dziedzinie w latach 1998-2000 ogromny postęp, choć jego inicjatorzy narazili się na ataki niektórych kręgów politycznych. Zbyt często jeszcze dobro społeczeństwa myli się z nieograniczoną władzą państwa (czyli polityków i państwowych urzędników), gdy tymczasem owo dobro wymaga właśnie racjonalnego zawężania władzy państwa do tych zadań, których osoby prywatne i instytucje niepubliczne nie mogą lepiej wykonać. Oby świadomość tego faktu była jak najszersza i pomogła w prywatyzacji pozostałych jeszcze dużych banków państwowych.

Więcej możesz przeczytać w 25/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.