Kniaź Moskwy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dla jednych Jurij Łużkow to bandyta i złodziej, dla innych świetny menedżer
Moskwa to nie Rosja" - o tym są przekonani zarówno mieszkańcy rosyjskiej stolicy, jak i prowincji. Nigdzie w Rosji nie ma takiego bogactwa, które często sąsiaduje z nędzą, luksusowych sklepów i restauracji, a także tylu band bezdomnych dzieci, żebrzących na stacjach metra. Moskwa jest, jak każda stolica byłego imperium, wielonarodowa. Jej skład etniczny to pozostałość po Związku Radzieckim i po carskim imperium. Obok Rosjan żyją tu między innymi Gruzini, Ormianie, Czeczeni, Ukraińcy. Samych Azerów jest około miliona. - W Moskwie zawsze wszystko musiało być największe - mówi politolog Wiaczesław Nikitow. Najwyższe domy, najszersze ulice, największe centra finansowe i największa przestępczość. - Zawsze byliśmy "naj" - dodaje Nikitow.
To, że tak jest także przez ostatnie dziewięć lat, to zasługa mera Jurija Łużkowa. Od dnia wyborów rządzi on rosyjską stolicą jak udzielny książę i robi wszystko, aby "jego miasto" świeciło blaskiem teraźniejszości, a nie tylko dni minionych. Bardzo trudno rozmawia się o moskiewskim merze. Dla jednych to bandyta i złodziej, dla innych najwybitniejszy rosyjski polityk i świetny menedżer. Jedno jest pewne - Łużkow wrósł w krajobraz rosyjskiej stolicy.

Ojciec chrzestny
- Jurij Łużkow stworzył grupę mającą ogromne wpływy w biznesie, środkach masowego przekazu i polityce. Ta grupa najbardziej przypomina sycylijską mafię. Na jej czele stoi mer, obowiązują w niej specyficzne reguły postępowania i lojalność - uważa politolog Aleksiej Muchin. Łużkow, korzystając z inercji władzy centralnej podczas rządów Borysa Jelcyna, wszedł w lukę, jaką pozostawiły czasy radzieckie. - Według Łużkowa, mer powinien mieć w mieście władzę absolutną - twierdzi Muchin. Łużkow sam mianuje szefów stołecznej milicji i służb podatkowych, szefa moskiewskiej telewizji czy poczty. Osobiście kontroluje 480 przedsiębiorstw, w tym 180 z udziałem kapitału zagranicznego. Dzięki samodzielności, jaką sobie wywalczył, wielu Rosjan twierdzi, że może tyle samo, a nawet więcej niż szef rządu.
Łużkow słynie z podejmowania kontrowersyjnych decyzji. Na przykład zamówił w Londynie 300 samochodów, które miały umożliwić świadczenie w Moskwie usług taksówkarskich z prawdziwego zdarzenia. - Tajemnicą władz miasta jest, ile za nie zapłacono. Okazało się jednak, że samochody są przystosowane do ruchu lewostronnego. Aby mogły jeździć po Moskwie, należałoby przestawić kierownicę i skrzynię biegów. Taka operacja kosztowałaby majątek. Auta stały już na miejskim parkingu, ale rozpłynęły się w powietrzu. Co się z nimi stało, gdzie zostały sprzedane, nie wiadomo - opowiada Siergiej Gurow z gazety "Moskowskij Komsomolec". Ostatnio po wizycie w Bawarii Łużkow zakupił dla moskiewskich sklepów 10 tys. ton wołowiny, jak twierdził - za połowę ceny. Mer Moskwy niewiele sobie robił z faktu, że Rosja właśnie wprowadziła zakaz sprowadzania mięsa z krajów Unii Europejskiej w związku z chorobą "wściekłych krów". To, co bez problemów udawało się podczas rządów Jelcyna, nie przeszło za Putina. Wybuchła afera, a mer musiał się z pomysłu wycofać. Łużkow, który przez wiele lat prowadził działalność wbrew interesom Kremla, teraz staje się coraz bardziej podporządkowany drużynie z Petersburga.

Ludzie Łużkowa
- Siła mera polega na tym, że potrafił sobie podporządkować bardzo różnych ludzi, którym proponował wspólne interesy i ochronę - mówi Alieksiej Muchin. Są wśród nich artyści, sportowcy, biznesmeni i bandyci. Swoim się zawsze pomaga, obcych się niszczy. Do drużyny Łużkowa należy najbardziej znana rosyjska piosenkarka Ałła Pugaczowa. Otrzymała bezpłatnie siedzibę dla swojej agencji modelek, bierze udział we wszystkich uroczystościach merostwa. Jest również współwłaścicielką, wraz z żoną mera Jeleną Baturiną, sieci sklepów. W kampanii wyborczej Pugaczowa pomagała partii mera Ojczyzna - Cała Rosja. Jak się okazało, bezskutecznie. Inny znany w Rosji piosenkarz, Josif Kobzon, jest jeszcze bliżej związany z merem. Kobzon zamieszany był w handel metalami szlachetnymi. Odbiorcą był rezydent rosyjskiej mafii w USA Wiaczesław Iwańkow, ps. Japończyk. Cały interes miał być zorganizowany na polecenie i przy poparciu Jurija Łużkowa.
Muchin twierdzi, że istnieją również dowody na to, iż Łużkow robił interesy razem z Antonem Malewskim. Anton jest szefem działającej w Moskwie od dawna mafii izmaiłowskiej. Lokowała ona pieniądze w legalnych przedsięwzięciach merostwa, m.in. w Banku Moskwy. Wspierała także finansowo kampanię Ojczyzny. W zamian moskiewska milicja niszczyła konkurentów Antona, a on sam miał dużą swobodę działania. Znane też są związki mera z Umarem Dżabraiłowem, szefem mafii czeczeńskiej w Moskwie. Dżabraiłow jest przykładem gangstera, który zalegalizował swoje interesy. Jego grupa zajmowała się zbieraniem haraczy i "ochroną" moskiewskich bazarów. Potem stał się współwłaścicielem biura podróży Inturist, do którego należał m.in. hotel Radisson Słowiańska. Jego udziałowcami były władze miasta i amerykański biznesmen Paul Teitum. Ten ostatni został zastrzelony przez płatnych morderców. Rodzina nie miała wątpliwości, że jest to robota ludzi Dżabraiłowa, wykonana za zgodą Łużkowa. Mimo nacisków ze strony Amerykanów, Dżabraiłow nigdy nie został wydany, mało tego - kandydował na prezydenta Rosji.
Głośno jest o przestępczych powiązaniach wicemera Josifa Ordżonikidze. Po wyborach prezydenckich KGB na polecenie Władimira Putina przekazała Łużkowowi listę osób, które powinny trafić za kratki z powodu powiązań ze światem przestępczym. Na jej czele figurowało nazwisko wicemera. Ludzie Putina zażądali, by Łużkow natychmiast wyraził zgodę na aresztowanie swojego współpracownika. Łużkow odmówił. Kilka miesięcy później nieznani sprawcy postrzelili Ordżonikidze, kiedy jechał do pracy. Niektórzy twierdzą, że miało to być ostrzeżenie pod adresem Łużkowa, by brał pod uwagę "prośby" Kremla.

Łużkow na swoje miejsce
Moskwianie zupełnie inaczej postrzegają swojego mera. "Żadne rosyjskie miasto nie rozwija się tak szybko jak Moskwa i to na pewno jest zasługą Łużkowa" - uważa Julia Gribojewa, architekt. Stolica przez ostatnie kilka lat bardzo się zmieniła. Powstało wiele nowych hoteli, centrów handlowych, biurowców. Emeryci od kilku lat dostają 500 rubli z zarządu miasta tylko za to, że są zameldowani w stolicy. Stworzono chyba jedyny w Rosji system garkuchni i noclegowni. Łużkow sam nalewał do niedawna zupę bezdomnym. Akcją na użytek mediów jest na pewno odbywająca się co jakiś czas operacja "obcy", polegająca na wyłapywaniu przez milicję osób narodowości kaukaskiej, które nie mają stałego zameldowania. W Moskwie oficjalnie mieszka 9 mln ludzi, kolejnych 6 mln przebywa w stolicy Rosji nielegalnie. Są to głównie przybysze z Kaukazu. To oni w opinii wielu mieszkańców są sprawcami większości przestępstw. Jurij Łużkow sam chętnie to podkreśla. Po wybuchu na stacji metra Puszkinskaja w sierpniu zeszłego roku oświadczył przed kamerami, że "czas wypędzić wszystkich Czeczenów". Nie przeszkadza mu to jednak w utrzymywaniu bardzo dobrych stosunków nie tylko z Dżabraiłowem, ale i innymi prominentnymi przedstawicielami diaspory czeczeńskiej.
Łużkow doskonale radzi sobie w świecie polityki. Jego przyjacielem jest były premier Jewgienij Primakow, a także Gieorgij Boos, wiceprzewodniczący parlamentu z partii Ojczyzna - Cała Rosja. - Stworzenie "łużkowowskiej" partii było gwoździem do trumny samego mera - uważa Muchin. Przed wyborami parlamentarnymi Łużkow, Primakow i część gubernatorów założyli partię Ojczyzna - Cała Rosja. Miała być przeciwwagą dla komunistów, stała się jednak zagrożeniem dla proputinowskiej partii Jedność. Państwowe media rozpoczęły akcję szkalowania Łużkowa. Prorządowy dziennikarz telewizyjny Siergiej Dorienko oskarżał mera o wszystkie możliwe grzechy. Mer wytoczył mu kilka procesów i je wygrał, ale jego partia poniosła klęskę.
Pozycja Łużkowa jest dziś słabsza. Koncepcja rządzenia Rosją przez Putina sprowadza się do umocnienia władzy centralnej. Rosyjskie władze robią więc wszystko, by pomniejszyć rolę mera. Prezydent pozbawił go części kompetencji. Mimo protestów to MSW, a nie merostwo, będzie mianować komendanta milicji i straży pożarnej. Łużkow, człowiek znany z bardzo twardego charakteru i dużych ambicji, pogodził się z tym. Ale na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.


Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.