Międzynarodówka menedżerów

Międzynarodówka menedżerów

Kim są nowi szefowie zagranicznych firm działających w Polsce?
Menedżerowie z Polski coraz częściej otrzymują propozycje objęcia najwyższych stanowisk w międzynarodowych firmach, co jest wyrazem uznania dla ich wysokich kwalifikacji. Ale nie tylko talent, wiedza czy zdolności przywódcze są tu istotne - zmieniają się oczekiwania i wymagania związane z rozwojem przedsiębiorstw zagranicznych w naszym kraju. Przez pierwsze lata działalności budowały one swoje struktury, wprowadzały know-how, dostosowywały zasady funkcjonowania i przepisy do norm unijnych. Rosnąca konkurencja na rynku stwarza nowe wyzwania. Kim są nowi liderzy firm zagranicznych, co zmienią w kierowanych przez siebie przedsiębiorstwach?

Minął już okres, w którym cudzoziemcy stanowili większość członków zarządów firm zagranicznych - uważa Dorota Czarnota, prezes Korn/Ferry International, zajmująca się doradztwem personalnym i poszukiwaniem kandydatów na najwyższe stanowiska. Polscy menedżerowie są coraz lepiej wykształceni i bardziej kompetentni, a ich zatrudnienie jest zdecydowanie tańsze, odpadają bowiem koszty związane z wynajęciem domu i zapewnieniem utrzymania rodziny.
Dorota Czarnota podkreśla jednak, że wiele firm przestrzega zasady, by główny szef i dyrektor finansowy pochodzili z centrali. Są też takie, które celowo poszukują menedżerów odnoszących sukcesy w innych branżach i krajach, bo ludzie tacy okazują się bardziej kreatywni, potrafią zwiększyć sprzedaż, odwołując się do nieszablonowych sposobów zarządzania. Właścicielom nie przeszkadza, że przez pierwsze miesięce nowi szefowie muszą poznać specyfikę firmy, a przede wszystkim rynku, na którym działają.
Tak jest w wypadku American Express, firmy działającej na rynku kart kredytowych oraz organizującej podróże służbowe. Nowy dyrektor generalny American Express Poland - Zbigniew Filipowicz - skończył elektronikę jądrową na Politechnice Warszawskiej. Potem przez dziewięć lat pracował w branży komputerowej (Hewlett-Packard i Compaq). - W czasie rozmów kwalifikacyjnych nie pytano mnie o karty kredytowe czy też organizację podróży służbowych - wspomina Filipowicz. Szczegółowo badano jego predyspozycje konieczne do kierowania dużą organizacją działającą w szybko zmieniającym się środowisku.
- Doświadczenie w branży jest pewnym mitem. Dobry menedżer może zarządzać dowolną firmą. Ważne jest, ile czasu zajmie mu poznanie specyfiki danej branży - uważa Krzysztof W. Urbanowicz, nowy szef Volvo Auto Polska. Wcześniej przez sześć lat związany był z koncernem Shell. Na początku pracował w Polsce, potem przez trzy lata w centrali firmy w Londynie.
- Kultura organizacyjna w Volvo jest w fazie transformacji - mówi Urbanowicz. Jeszcze do niedawna firma, choć działała na wielu rynkach świata, kierowana była wyłącznie przez Szwedów. Teraz następuje stopniowe przekazywanie stanowisk i funkcji lokalnym menedżerom. - Wybór mojej osoby na szefa polskiej firmy to świadoma decyzja kierownictwa Volvo, które wymienia szwedzkich szefów na polskich oraz planuje wdrożenie nowej strategii. Chcemy docierać z ofertą bezpośrednio do klienta i sprzedawać samochody nie w salonach, ale w miejscu dla klienta najwygodniejszym: w pracy, w domu, na działce - wyjaśnia szef Volvo Auto Polska. Przyznaje, że wybór Polski jako miejsca realizacji tej strategii jest ogromnym wyzwaniem dla menedżera.
Pod koniec ubiegłego roku nowym prezesem Johnson & Johnson Poland został Mateusz Żelewski. Zastąpił na tym stanowisku Brytyjczyka. Z wykształcenia jest lekarzem biochemikiem, z naukowym tytułem doktora. Od dziewięciu lat związany jest z firmą Johnson & Johnson. Na początku był jednym z czterech jej przedstawicieli handlowych, potem pięciokrotnie awansował. - W porównaniu z zagranicznymi kolegami pracującymi w tej samej firmie moja kariera przebiegała znacznie szybciej - uważa Żelewski. Dziś na najwyższych stanowiskach w Johnson & Johnson Poland nie ma cudzoziemców. - Zasadą firmy jest, by kształcić własnych pracowników, stwarzając im możliwości rozwoju i awansu - podkreśla Żelewski. I dodaje, że jeśli szefowie widzą, iż w Polsce są ludzie, którzy mogą wykonywać tę samą pracę równie dobrze lub lepiej niż cudzoziemcy, wówczas nie obawiają się przeprowadzania zmian na odpowiednich stanowiskach.
Są firmy, w których większość menedżerów stanowią cudzoziemcy, ale ich szefem jest Polak. Od stycznia 2000 r. stanowisko prezesa Towa-rzystwa Ubezpieczeniowego Gerling Polska piastuje Alojzy Choda. Pierwsze doświadczenie zawodowe zdobywał w administracji państwowej, potem pracował w Biurze Turystyki Młodzieżowej Juventur. Od 1992 r. związany jest z branżą ubezpieczeniową. Zaczynał od stanowiska dyrektora warszawskiego przedstawicielstwa ATU SA. Od stycznia tego roku jest nowym prezesem Gerling Polska. - W Polsce nigdy nie brakowało ludzi wykształconych, odpowiedzialnych i ambitnych - mówi Alojzy Choda. - Jak duży potencjał tkwi w rodzimej kadrze menedżerskiej, pokazały przeobrażenia w polskiej gospodarce.
Przejmowanie kierowniczych funkcji w przedsiębiorstwach zagranicznych przez Polaków jest zjawiskiem zauważalnym, lecz trudno jeszcze mówić o jego powszechności. W wielu firmach nadal stanowiska te obsadzane są wyłącznie przez cudzoziemców. Zdaniem Mateusza Żelewskiego, dotyczy to mniejszych miejscowości, w których brakuje bardzo dobrze przygotowanych menedżerów, a także specyficznych branż, jakie dotychczas w Polsce nie istniały.
Na początku lutego 2000 r. z funkcji prezesa Pioneera Pierwszego Polskiego Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych odeszła Alicja Malecka, która obecnie jest przewodniczącą rady nadzorczej towarzystwa oraz wiceprezesem The Pioneer Group w Bostonie. Na jej miejsce wybrano Philipa White'a, który jest dyrektorem zarządzającym The Pioneer Group na Europę. Zanim związał się z Pioneerem, był konsultantem specjalizującym się w lotnictwie komercyjnym. Wśród jego klientów byli między innymi British Aerospace i HSBC. Philip White ma 48 lat. Zrobił doktorat z ekonomii na uniwersytecie Yale. Był też wykładowcą na Princeton University.
1 marca 2000 r. nowym prezesem Banku Przemysłowo-Handlowego został Joseph Wancer, Amerykanin polskiego pochodzenia, który zastąpił prezes Henrykę Pieronkiewicz. Taką decyzję podjęli główni udziałowcy banku, niemiecki HypoVereinsbank, który ma ponad 85 proc. akcji BPH. Joseph Wancer przyjechał do Polski w 1990 r. Jako niezależny konsultant uczestniczył w otwarciu Citibanku w Warszawie, potem organizował Bank Rolno-Przemysłowy. Był też dyrektorem generalnym firmy produkcyjno-handlowej Legler Polonia oraz członkiem rady nadzorczej Powszechnego Banku Kredytowego. Od 1995 r. pracował w Raiffeisen Centrobank. Na początku jako wiceprezes, a od 1996 r. prezes banku. Doświadczenie w zawodzie - zdaniem Wancera - ułatwia współpracę z ludźmi w odmiennych kulturowo środowiskach. Człowiek staje się bardziej elastyczny i poszerza swoje horyzonty, a cechy te są bardzo przydatne w zarządzaniu.
Od dwóch miesięcy polskim przedstawicielstwem firmy kosmetycznej Estée Lauder kieruje Tamara Kozlakowski. Jest związana z firmą od prawie 20 lat. "Polski uczyła się" w Krakowie, jako stypendystka Fundacji Fulbrighta. - Jedną z zalet pracy w międzynarodowej korporacji, która stale się rozwija, jest możliwość zajmowania się nieustannie nowymi problemami. Można wykonywać nową pracę bez konieczności zmiany firmy - mówi Kozlakowski. Wcześniej Tamara Kozlakowski odpowiadała w firmie między innymi za marketing. Pracowała zarówno w centrali w Nowym Jorku, jak i w przedstawicielstwach w Europie oraz Azji. - Rozpoczęcie nowego rozdziału mojej kariery w Polsce na początku nowego milenium, gdy tak wiele zmienia się w biznesie, jest bardzo intrygujące - mówi Tamara Kozlakowski. Jej zdaniem, menedżer, który mieszkał i pracował w więcej niż jednym kraju, zdobywa "międzynarodowy szlif" i tak naprawdę nigdzie nie jest obcokrajowcem. Nie ma znaczenia - podkreśla - jaki paszport nosi się w portfelu i z jakiego kraju pochodzi.
Na doświadczenia amerykańskie powołuje się też Hans Jürgen Stutting, od jesieni 1999 r. szef poznańskiej Lechii - Beiersdorf, właściciela marki Nivea. - Przeprowadzenie fuzji dwóch firm działających w branży poligraficznej w Stanach Zjednoczonych, czyli w nie znanym mi środowisku biznesowym, było istotnym wyzwaniem i dużym sukcesem - podkreśla Stutting. Po powrocie do Niemiec doświadczenie i talenty menedżerskie Stuttinga dostrzegli szefowie Beiersdorfa. Został członkiem grupy, która w imieniu firmy na początku lat dziewięćdziesiątych badała możliwość i opłacalność inwestycji na wschód od Odry. Odgrywał niezwykle ważną rolę w procesie, którego celem było odzyskanie praw do marki Nivea w Polsce i rozpoczęcie inwestycji w istniejącej już fabryce w Poznaniu.
Z Brazylii do Polski przyjechał Amerykanin Warren P. Browne, który został dyrektorem generalnym General Motors Poland i Opel Polska. Jego poprzednik objął funkcję dyrektora generalnego Departamentu Globalnej Strategii ds. Akcesoriów i Części Zamiennych GM. - W General Motors nie obowiązuje sztywna zasada, zgodnie z którą najwyższe stanowiska w danym kraju muszą obejmować Amerykanie - podkreśla Browne. Jego zdaniem, coraz więcej obcokrajowców będzie pracować w centrali firmy w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób w pełni wykorzystana zostanie kulturowa różnorodność i doświadczenie pracowników.
Browne pracował początkowo w Dziale Sprzedaży i Marketingu GM w Detroit, w 1987 r. awansował na stanowisko dyrektora ds. prognoz długoterminowych. W 1989 r. został dyrektorem ds. operacji zagranicznych. Dwa lata później wyjechał do Brazylii. Tam kierował działem zajmującym się obsługą klientów, którzy kupili auta GM. W Polsce ma się zająć uruchomieniem w gliwickiej fabryce Opla produkcji nowego microvana agila.
- Oczekuje się ode mnie, że poprawię dotychczasowe wyniki firmy w Polsce - informuje Browne i podkreśla, że nie będzie drastycznych zmian w strategii. - Umocnimy nasze atuty, koncentrując się przede wszystkim na kliencie, by był coraz bardziej zadowolony z kontaktów z naszym dealerem. Będziemy oferować też auta używane oraz rozszerzymy sieć sprzedaży części i komponentów. Chcielibyśmy, by klienci byli nam wierni.
Jeżeli nadal zagraniczni menedżerowie zostają szefami w firmach działających w Polsce, to oznacza, że są lepsi od Polaków. - W mojej karierze zawodowej nie spotkałem się z faworyzowaniem którejkolwiek strony, zawsze wybierano najlepszego z kandydatów - uważa Zbigniew Filipowicz.
Ale bywa też tak, że kluczowe stanowiska w międzynarodowych firmach zajmują właśnie Polacy. Dowodzi tego kariera Dariusza Kucza, menedżera spółki Wrigley Polska. Od stycznia bieżącego roku jest członkiem europejskiego zarządu Wrigleya, a od połowy roku obejmie stanowisko szefa firmy na Wielką Brytanię i Irlandię. Przyznanie mu tej funkcji oznaczało zerwanie z zasadą, że szefem przedsiębiorstwa nie może zostać cudzoziemiec. Kucz będzie zarządzał największym zakładem koncernu w Europie. Dla Wrig-leya Kucz pracuje od dziewięciu lat. Tworzył zręby firmy w Polsce, przekonywał Amerykanów do pomysłu wybudowania fabryki w Poznaniu. Potem wprowadzał strategię rozwoju zakładu. Pod jego kierownictwem poznańska fabryka Wrigleya pierwsza w Europie Środkowej zdobyła klasę A w dziedzinie zarządzania. Tym samym znalazła się w gronie 370 najlepiej zarządzanych przedsiębiorstw globu. - Mój awans jest wyraźnym sygnałem dla wszystkich pracowników korporacji. Przychodzi czas sprawdzenia się gdzie indziej. Jeszcze w tym roku kilka osób z Poznania otrzyma propozycje pracy w różnych zakątkach świata. Wiele wypracowanych w Polsce rozwiązań będzie można zastosować za granicą - podsumowuje Kucz.
Więcej możesz przeczytać w 13/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.