Niezłomny realista

Niezłomny realista

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Etatyzm może prosperować, jeśli go mało, a życia prywatnego dużo" - pisał ponad 60 lat temu Andrzej Wierzbicki
Piotr Wierzbicki wydał niedawno zredagowany przez siebie tom wspomnień swego wielkiego dziadka Andrzeja Wierzbickiego pt. "Żywy Lewiatan". Dawno nie czytałem książki, którą tak bardzo chciałbym innym polecić.
Andrzej Wierzbicki był człowiekiem niezwykłym. Wielbiciel przyrody i matematyki, inżynier wykształcony w elitarnym Instytucie Technologicznym w Petersburgu. To połączenie oraz praktyczna działalność w przemyśle dały mu głębokie zrozumienie gospodarki i praw ekonomii, które działają na podobieństwo praw przy-rody - dają o sobie mocno znać wtedy, gdy się je narusza. Był wybitnym organizatorem stowarzyszeń gospodarczych; zdobył wysoką pozycję jeszcze w Rosji jako sekretarz, a potem kierownik Towarzystwa Fabrykantów w Petersburgu w latach 1904-1912. Od 1912 r. był dyrektorem Towarzystwa Przemysłowców w Królestwie Kongresowym, a od 15 grudnia 1919 r. przez cały okres międzywojen-ny - dyrektorem naczelnym i spiritus movens Centralnego Związku Pol-skiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów. PPS-owski "Robotnik" ochrzcił tę organizację mianem "Lewiatana", a organizatorzy - cóż za duch przekory - chętnie ją przyjęli.
Andrzej Wierzbicki współtworzył historię i był jej mądrym obserwatorem. Przewodniczył polskiej delegacji ekonomicznej na konferencję pokojową w Paryżu, kierował ważnymi komisjami w międzywojennym Sejmie, wygłaszał tam kluczowe przemówienia w przełomowych dla Polski momentach. W książce znajdujemy odbiegające od podręcznikowej sztampy portrety Romana Dmowskiego, Józefa Piłsudskiego, Władysława Grabskiego (i innych ministrów skarbu), Eugeniusza Kwiatkowskiego, Kazimierza Bartla...
Interesujący jest obraz przedwojennej Rosji początków XX wieku, w której tajna policja organizuje stowarzyszenia robotnicze, przemysłowcy popierają ideę oddolnych stowarzyszeń samopomocy robotniczej, a urzędnicy w Ministerstwie Skarbu oraz Przemysłu i Handlu - po dwunastu latach rządów Siergieja Wittego - "mają ustaloną opinię bezwzględnie uczciwych". Wspomnienia Andrzeja Wierzbickiego dają nam też nieoceniony wgląd w życie społeczno-polityczne międzywojennej Polski. Ileż tam walki politycznej, personalnych zawiści, socjalnej demagogii, niechęci i podejrzliwości do kapitału prywatnego! Bywają jednak również chwile wielkie, w których autor wspomnień uczestniczył i które wyraziście opisuje.
PRL-owskie podręczniki malowały fałszywy obraz międzywojennej Polski jako kraju drapieżnego kapitalizmu, w którym jedyne cenne inicjatywy gospodarcze wychodziły od państwa (na przykład CUP, budowa Gdyni). Obawiam się, że wiele z tej propagandy pozostało w powszechnej świadomości. Wspomnienia Andrzeja Wierzbickiego dają obraz zgoła odmienny. Rozwój międzywojennej Polski - rzecz jasna, oprócz niezwykle trudnych warunków obiektywnych - był hamowany przez etatyzm. Przedwojenna Polska miała czas pracy krótszy niż niektóre kraje Zachodu, a wydatki socjalne oraz rozrost administracji publicznej wypierały wydatki na rozwój i destabilizowały budżet (nazywany wtedy skarbem).
Rozbudowa przedsiębiorstw państwowych, biurokratyczna regulacja gospodarki, wysokie podatki utrudniały rozwój sektora prywatnego i rodziły bezrobocie. W omawianej książce znajdujemy wiele interesujących faktów i wiele celnych sformułowań na ten temat. Nie mogę się powstrzymać przed przytoczeniem choćby niektórych z nich, na przykład: "...nie ma gorszej rzeczy niż kompromitowanie szlachetnej idei, a kompromitowaniem ruchu społecznego jest to, jeżeli się wprowadza reformy społeczne, na które nie ma pieniędzy, i doprowadza się tym społeczeństwo do stanu gorszego, aniżeli był przed reformą". Warto może przypomnieć, że obecny Sejm ma niebawem - i to w obliczu dziury budżetowej! - podjąć decyzję w sprawie podniesienia "składek" na służbę zdrowia. Albo - wracając do Andrzeja Wierzbickiego: "Stronnictwa polityczne przelicytowywały się wzajemnie w obietnicach uszczęśliwiania ludności i operowały demagogicznymi hasłami, którymi można było trafić do umysłowości szerokich rzesz wyborców, nieprzywykłych do myślenia gospodarczego". Hasło "Kupiec paskuje, kapitał prywatny żeruje na konsumencie" miało tłumaczyć wszystkie nieszczęścia w Polsce. Stąd szukanie wybawienia w etatyzmie. Wierzbicki daje celne sformułowania na temat właściwej roli państwa: "Etatyzm może prosperować, jeśli go mało, a życia prywatnego (...) dużo".
Czytając wspomnienia Andrzeja Wierzbickiego, łatwiej zrozumiemy, skąd w III Rzeczypospolitej wzięły się takie pomysły jak ustanawianie państwowego monopolu na towary akcyzowe (na przykład alkohol) jako sposobu na uzdrawianie finansów publicznych. Takie koncepcje zostały wprowadzone w II Rzeczypospolitej i oczywiście budżetu nie uratowały, bo go nie mogły uratować.
We wspomnieniach Andrzeja Wierzbickiego znajdujemy celne odniesienia do wielu istotnych kwestii: problemów i roli kapitału zagranicznego, kas chorych, inflacji, pracy polskiego parlamentu, pożądanej struktury administracji publicznej, polskości Śląska itp.
Wspomnienia Wierzbickiego powinni uważnie przeczytać ci, którzy chcą wzmocnić reprezentację polskiego życia gospodarczego w III Rzeczypospolitej. Ma on im bowiem na ten temat wiele do powiedzenia, choćby o tym, jak wielką wagę ma dobrowolność, a nie przymus organizowania się i jak bronić interesów całościowych, a nie odcinkowych.
Na koniec cytat ilustrujący filozofię życiową autora wspomnień: "...dopóki naród żyje, zawsze w nim rozgrywać się będą walki o światopogląd, o władzę, o sposoby rozwiązywania sprzeczności i komplikacji wyłaniających się w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym, osiąganie zamierzonego celu dokonuje się zawsze po linii zygzakowatej; spowalnia to sam proces i rozciąga go na długie lata. Toteż walka o każdy, nawet najlepiej pomyślany program musi trwać nieugięcie, poprzez cząstkowe sukcesy i częstsze jeszcze klęski, zanim twarda rzeczywistość nie otworzy wreszcie oczu na nieubłaganą logikę rzeczy i nie pozyska większości społeczeństwa". To jest credo wielkiego, niezłomnego realizmu. Takiego nam trzeba.

Więcej możesz przeczytać w 27/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.