Siostra raka

Siostra raka

Dodano:   /  Zmieniono: 
70 procent chorych na nowotwór cierpi także na anemię
W Polsce osobę chorą na nowotwór można łatwo poznać: przeraźliwie blada cera, widoczne zmęczenie, kłopoty z oddychaniem. Pacjenci często skarżą się na zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej, przyspieszone bicie serca, osłabienie potencji.
Na świecie chorym na raka podaje się najczęściej dwa rodzaje leków: zwalczające nowotwór oraz zapobiegające skutkom ubocznym chemio- i radioterapii. Tak powinno być również w Polsce. Pacjenci skarżą się jednak, że wśród naszych lekarzy panuje przekonanie, iż choroba nowotworowa musi się wiązać z wieloma niedogodnościami, m.in. z bólem oraz zmęczeniem wywołanym anemią.
Walcząc z rakiem, ciągle zapomina się o jakości życia chorych, chociaż wiedza o roli leczenia wspomagającego i jego wpływie na ostateczny wynik terapii znacznie wzrosła. "Niedopuszczalne jest mówienie pacjentom, że ze zmęczeniem muszą jakoś żyć. Leczenie zmęczenia powinno stanowić integralną część ogólnej terapii" - powiedział prof. Heinz Ludwig z Wilhelminenspital w Wiedniu. Niestety, onkolodzy często ignorują anemię, mimo że cierpi na nią aż 70 proc. ich pacjentów.

15 minut z nowotworem
Jak czuje się osoba chora na raka, można się przekonać dzięki symulatorowi skutków anemii. Pokaz trwa 15 minut. Wkładamy hełm dostarczający realistycznych bodźców dźwiękowych i wizualnych i przenosimy się do wirtualnego domu, gdzie wykonujemy codzienne czynności: chodzimy po schodach, odbieramy telefon, robimy herbatę. Po kwadransie zdrowy człowiek jest zupełnie wyczerpany - i psychicznie, i fizycznie. Taką wirtualną przygodę polecałabym wszystkim polskim onkologom i pielęgniarkom, a także osobom opiekującym się chorymi. Jak pokazują badania, prawie 90 proc. pacjentów cierpiących na nowotwór odczuwa zmęczenie, które jest najczęstszym objawem anemii. Utrata energii dezorganizuje życie: osłabia koncentrację, uniemożliwia pracę, utrudnia kontakty z ludźmi. Co więcej, chory z anemią ma mniejsze szanse na wyleczenie i przeżycie.

Wyczerpanie gorsze niż ból
Lekarze starają się likwidować ból, na który skarży się 60 proc. pacjentów, normować pracę układu pokarmowego poprzez podawanie środków przeciwwymiotnych (35 proc. pacjentów), przeciwdziałać depresji i stanom lękowym (55 proc. chorych). Niestety, najrzadziej pomoc otrzymują osoby z zespołem przewlekłego wyczerpania (czyli niedokrwistością). A według chorych, jest ono bardziej dokuczliwe niż ból. W wypadku co dziesiątego pacjenta jest wręcz powodem chęci ucieczki w śmierć. Większość chorych nie rozmawia z lekarzem o zmęczeniu, bo uważa, że tego stanu nie można przezwyciężyć. Poza tym boją się, że jeśli opowiedzą o tych dolegliwościach, lekarze będą mniej intensywnie leczyć nowotwór.
W wielu krajach w leczeniu anemii wykorzystuje się nowoczesną metodę przyspieszania produkcji krwi. Dzięki inżynierii genetycznej udało się stworzyć erytropoetynę - hormon pobudzający szpik kostny do wytwarzania krwinek czerwonych (w stanie naturalnym wydzielany głównie przez nerki, gdy krew jest niedotleniona). Konsekwencją zwiększonej produkcji krwinek czerwonych jest wzrost stężenia hemoglobiny we krwi, a co za tym idzie - większa zdolność wiązania oraz transportowania tlenu w organizmie.

Tylko luksus?
Leczenie anemii rekombinowaną erytropoetyną jest skuteczne, ale drogie. W wypadku naszej służby zdrowia skupianie się na jakości życia chorego może się wydawać luksusem. Nie zapominajmy jednak, że pacjent, który dobrze się czuje, może nie tylko prowadzić normalne życie, ale ma też o wiele większe szanse na wyleczenie i przeżycie. W Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej o niedokrwistości mówi się, gdy stężenie hemoglobiny we krwi jest mniejsze niż 11 g/dl (normy WHO). W Polsce onkolog na ogół zauważa problem, kiedy spadnie ono do 7-8 g/dl. Tak niski poziom hemoglobiny uniemożliwia kontynuację leczenia onkologicznego. Przerywa się więc podawanie leków, czekając na poprawę obrazu krwi. A każda przerwa w kuracji zmniejsza szansę przeżycia pacjenta.
Twierdzenie, że u nas leczy się raka tak jak na Zachodzie, jest nieprawdziwe. Według Polskiej Unii Onkologów, uleczalność nowotworów w krajach wysoko rozwiniętych wynosi 50 proc., a w Polsce - 30 proc. Erytropoetynę co roku otrzymuje w naszym kraju obowiązkowo około sześciu tysięcy osób wymagających dializ. Muszą ją one przyjmować do końca życia lub do momentu transplantacji nerki. Z kuracji tej powinno też rocznie korzystać około 3,5 tys. chorych na raka. Koszty leczenia w obu wypadkach są takie same, pacjenci z nowotworami i anemią przyjmują wprawdzie większe dawki tego hormonu, ale tylko przez dwa, trzy miesiące. Z powodu zespołu przewlekłego wyczerpania 28 proc. z nich przestało pracować, 23 proc. wymaga pomocy w codziennych czynnościach, a 20 proc. - stałej opieki. To są realne koszty zaniechania terapii - choć wszys-cy je ponosimy, nie wszyscy je dostrzegamy. W Polsce bowiem nadal zwracamy uwagę tylko na cenę leku, zapominając o oszczędnościach, jakie wynikają z jego stosowania.

Więcej możesz przeczytać w 27/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.