Zapis zbrodni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowoczesny wykrywacz kłamstw przeszukuje pamięć badanego
W 1978 r. Terry Harrington został skazany na dożywotnie więzienie za zabójstwo. W trakcie procesu (miał wówczas 17 lat) twierdził, że jest niewinny i utrzymywał, że wówczas gdy dokonano zbrodni, był na koncercie w innym mieście. Skazano go jednak na mocy zeznań naocznych świadków i dowodów w postaci śladów prochu na jego odzieży. Dopiero w tym roku ponownie stanął przed sądem jednego z hrabstw stanu Iowa (USA), aby - wspierając się osiągnięciami nauki i techniki medycznej - wykazać swoją niewinność.

Elektroencefalografia (EEG) to metoda diagnostyczna pozwalająca za pomocą elektrod gęsto rozmieszczonych na powierzchni czaszki badanego mierzyć potencjały elektryczne powstałe na skutek aktywności mózgu. Okazuje się jednak, że elektroencefalograf może być także wykorzystywany jako wykrywacz kłamstw.

Ślady w mózgu
Emanuel Donchin i Lawrence Farwell, psychologowie z University of Illinois, są ekspertami w dziedzinie odczytu EEG zwanego P300, który pojawia się jedną trzecią sekundy po tym, gdy do mózgu badanego dotrą treści dla niego znaczące. Ponieważ mózg reaguje bezwiednie i automatycznie na rozpoznawane obrazy, uczeni mogą stwierdzić, czy badany mówi prawdę. Taką technikę zastosowano w wypadku Terry’ego Harringtona. Jego mózg nie reagował na obrazy ani pytania związane z miejscem zbrodni, natomiast ożywiał się, kiedy badanemu prezentowano obrazy z koncertu. "Rozmaite dowody mogą świadczyć o winie przestępcy, jednak to jego mózg jest najważniejszy. To on planuje, wykonuje i zapisuje zbrodnię w pamięci. Różnica między popełniającym zbrodnię z premedytacją a fałszywie oskarżonym jest taka, że w pamięci tego pierwszego zgromadzona jest masa szczegółów dotyczących przestępstwa" - twierdzi Farwell na łamach "New Scientist".
Dotychczas wykorzystywane wykrywacze kłamstw również pozwalały - przynajmniej w założeniu - na dotarcie do wiedzy ukrytej w mózgu badanego. Ich wskazania opierają się na emocjonalnych reakcjach na pytania śledczego, takich jak pocenie się rąk czy zwiększenie ciśnienia krwi. "Wiele z tych reakcji można jednak symulować, co podważa wiarygodność tego urządzenia. Na podstawie odczytów EEG nie może natomiast powstać fałszywe podejrzenie, ponieważ mózg badanego nie może rozpoznać rzeczy nieznanych" - podkreśla Farwell.

Czytanie z mózgu
Bezprecedensowa sprawa Harringtona pokazuje, że "odciski palców" znajdowane w ludzkim mózgu mogą mieć olbrzymie znaczenie przy rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. W USA coraz więcej ośrodków badawczych interesuje się tą tematyką. Amerykański Departament Obrony postanowił na przykład wspierać badania Stephena Kosslyna, psychologa z Harvard University, nad zastosowaniem rezonansu magnetycznego do identyfikacji przestępców. Peter Rosenfeld z Northwestern University Illinois, badający podejrzanych za pomocą EEG, zauważył zaburzenia w sygnale P300, kiedy badany stara się kłamać. - Kłamstwo wymaga większej koncentracji uwagi, a zatem wzmożonej aktywności mózgu - twierdzi Rosenfeld. Travis Seymour i Coleen Seifert z University of Michigan opra-cowali z kolei metodę pozwalającą ujawniać zatajoną wiedzę wyłącznie na podstawie pomiarów czasu reakcji na bodźce. Wyszli oni z założenia, że człowiek, który chce skłamać, dłużej zastanawia się nad odpowiedzią.

Genetyczne odciski palców
Materiałem dowodowym coraz częściej stają się fragmenty tkanek znalezionych na miejscu przestępstwa, których DNA jest podstawą do ustalenia tożsamości sprawcy. Genetyczna rewolucja w kryminalistyce rozpoczęła się pod koniec lat osiemdziesiątych w Wielkiej Brytanii. Metoda ta polega na porównywaniu tylko tych fragmentów łańcuchów DNA, które w danej populacji zawierają informację wyróżniającą każdego z jej członków (jedynie bliźniaki jednojajowe mają takie samo DNA).
W USA dowody genetyczne przyczyniły się do rewizji kilku procesów. Kilka tygodni temu Jerry Franck Townsend został zwolniony z więzienia w Miami na Florydzie, gdzie spędził 22 lata oskarżony o popełnienie sześciu morderstw i gwałt. Podstawą zwolnienia była analiza DNA. W Polsce nie doszło jeszcze do weryfikacji orzeczenia sądu na podstawie dowodu genetycznego, jednak ślady tego rodzaju pomogły policji na przykład w ujęciu zabójców Tomka Jaworskiego.
Do zabezpieczenia śladów genetycznych nadają się komórki organizmu posiadające jądro komórkowe, a więc wszystkie z wyjątkiem czerwonych krwinek. Łuszczenie się naskórka czy wypadanie włosów to procesy trwające cały czas. Jest więc bardzo mało prawdopodobne, że bandyci, działający zazwyczaj dość energicznie w momencie popełniania przestępstwa, nie zostawią po sobie śladów.

Z DNA jak z jajkiem
Skażenie DNA sprawcy (tzw. kontaminacja) DNA pochodzącym od dochodzeniowców czy laborantów może podważyć wiarygodność takiego dowodu w oczach sądu.
Policjanci na miejscu przestępstwa powinni więc mieć rękawiczki i zakryte głowy.
- W laboratorium trzeba zachować wyjątkowy reżym. Materiał powinien na przykład iść tylko w jedną stronę. Probówka nie może wrócić do pomieszczenia, w którym już była. Co więcej, materiał pobrany z miejsca przestępstwa przechodzi przez inny technologiczny ciąg laboratoryjny niż materiał pobrany od osoby podejrzanej. Potrzebne są odrębne laboratoria, nie wspominając już o maseczkach czy rękawiczkach - twierdzi Halina Dąbrowska, naczelnik wydziału biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistyki (CLK) Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Dużym udogodnieniem dla policji jest baza danych profili genetycznych osób podejrzanych. Dzięki niej komputerowa identyfikacja przestępcy, który był już notowany, następuje błyskawicznie. Wielka Brytania już w 1995 r. rozpoczęła tworzenie takiego archiwum, przypominającego nieco registraturę odcisków palców. Prawdopodobnie baza profili genetycznych w naszym kraju zacznie powstawać jeszcze w tym roku (parlament pracuje nad modyfikacją ustawy o policji).

Daktyloskopia dzisiaj
Analizowanie DNA jest bez wątpienia metodą awangardową w kryminalistyce, jednak nie oznacza to, że tradycyjna daktyloskopia stanie się bezużyteczna. Współczesna daktyloskopia to jednak nie tylko badanie odcisków palców. - Ostatnio mieliśmy do czynienia z napadem rabunkowym na mieszkanie dwojga starszych ludzi. Sprawcy znęcali się nad ofiarami, byli w kominiarkach i rękawiczkach. Poszkodowana zauważyła, że jeden z napastników pił piwo ze szklanki. Na podstawie śladu warg udało się ustalić jego tożsamość - opowiada dr Jerzy Kasprzak, konsultant naukowy CLK. Identyfikacja sprawcy na podstawie odcisku czerwieni wargowej to polska specjalność. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym udało się wprowadzić cheiloskopię (tak nazywa się ta metoda) do praktyki policyjnej. Układ bruzd na ustach każdego człowieka jest niepowtarzalny, na tym założeniu opiera się cała metoda. Okazuje się, że niepowtarzalne są także małżowiny uszne. Ekspertyzy w dziedzinie identyfikacji na podstawie ich odcisków prowadzi się m.in. w Holandii, Anglii, Niemczech i Polsce.
Więcej możesz przeczytać w 28/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.