Dwie pieczenie Chiraca

Dwie pieczenie Chiraca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po co Francuzom potrzebna jest Rosja?
Podczas podróży do Rosji prezydentowi Chiracowi nie udało się - jak wcześniej spekulowała francuska prasa - zaprzyjaźnić z Władimirem Putinem. Były wprawdzie z obu stron próby zaaranżowania "poufałych" sytuacji, ale nie da się tego porównać - jak napisano w "Le Monde" - z "przebraniem miary w tej dziedzinie, popełnionym przez Tony’ego Blaira i - w mniejszym stopniu - Gerharda Schrödera". Prawdziwą serdeczność było widać tylko podczas wizyty Jacques’a Chiraca u Borysa Jelcyna, co jeszcze bardziej podkreśliło dystans wobec Putina. Dały o sobie znać także jawne rozdźwięki w sferze polityki. Wprawdzie w sprawie Czeczenii Francja spuściła z tonu i wezwała jedynie do "politycznego rozwiązania problemu", z czego Kreml niewiele sobie robi, ale wyraźnie zarysowały się różnice w ocenie sytuacji na Bałkanach, zwłaszcza zaś w sprawie ekstradycji Milosevicia do Hagi.
We wspólnej deklaracji na temat "równowagi strategicznej" oba kraje dały wyraz zaniepokojeniu projektem amerykańskiego puklerza antyrakietowego, lecz tekst deklaracji daleko odbiega od życzeń strony rosyjskiej. Z dobrze poinformowanych źródeł dyplomatycznych wiadomo, że jej pierwotna wersja przypominała styl dawnej propagandy komunistycznej, tymczasem w tej uzgodnionej z Francuzami nie wymieniono z nazwy nie tylko puklerza, ale nawet traktatu ABM z 1972 r., który jest dla Moskwy podstawą polityki międzynarodowej w tej dziedzinie, a którego naruszenie zarzuca amerykańskiemu projektowi. Chirac nie odmówił sobie także przyjemności podkreślenia znaczenia wolności prasy dla demokracji podczas rozmowy na falach niezależnego moskiewskiego Radia Echo, któremu grozi "przechwycenie" przez Kreml. To na pewno nie mogło się spodobać Putinowi.
W stosunkach francusko-rosyjskich nie chodzi oczywiście o rozkwit przyjaźni między przywódcami państw. Od czasu rozpadu Związku Radzieckiego, gdy stało sie jasne, że jedynym supermocarstwem przynajmniej na pewien czas pozostaną Stany Zjednoczone, Francuzów i Rosjan zbliża krytyczna ocena takiego stanu rzeczy. Francja, która - podobnie jak kilka innych krajów Europy Zachodniej - w Unii Europejskiej dostrzega szanse na utrzymanie swojej pozycji w światowej grze, bardzo szybko zareagowała koncepcją świata "wielobiegunowego", którą Chirac propaguje konsekwentnie przez całą swoją kadencję prezydencką.
Aby jednak biegunów było naprawdę wiele, trzeba je stworzyć albo przynajmniej sprawiać wrażenie, że istnieją. Myśl o Rosji jako o jednej z możliwych przeciwwag dla USA, Chin i Japonii - a w każdym razie "biegunie" gry globalnej, który w dodatku takim "biegunem" bardzo chce być - nasuwa się sama. Dopóki UE nie dojrzała jeszcze w pełni do roli gracza pierwszoplanowego, należy mnożyć liczących się graczy drugoplanowych.
Snując plany geopolityczne, Francuzi nie zapomnieli o robieniu bardzo konkretnych interesów z Rosją. Najgłośniejszym z nich jest wstępne porozumienie w sprawie udostępnienia Rosjanom bazy kosmicznej w Kuru w Gujanie Francuskiej, by wystrzeliwać stamtąd ich rakiety wyruszające w loty komercyjne. W zamian Aerofłot ma unowocześnić swój park samolotowy, kupując airbusy zamiast boeingów. W ten sposób Chirac upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: zademonstrował, że troszczy się o miejsca pracy i dochody Francuzów oraz Europejczyków, a przy okazji podstawił nogę amerykańskim konkurentom.
Więcej możesz przeczytać w 28/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.