Kabaret z krainy okrucieństwa

Kabaret z krainy okrucieństwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ich koncerty porażają ekspresyjnością muzyków i intensywnością przeżyć słuchaczy. Artyści w swoich pieśniach mieszają kicz z groteską, makabrę z liryczną refleksją. Przy okazji festiwalu Malta 2001 mieliśmy możliwość obejrzenia po raz pierwszy w Polsce jednej z najbardziej intrygujących formacji muzycznych ostatnich lat - londyńskiego tria The Tiger Lillies.

250 koncertów rocznie
Osobą odpowiedzialną za każ-dorazowe dostarczenie zestawu niecodziennych wrażeń estetycznych jest lider zespołu - Martyn Jacques. Ubrany jak Dickensowski Pickwick, z akordeonem przewieszonym przez ramię, śpiewa pisane przez siebie utwory najwyższym z możliwych męskich głosów - falsetem. Obrazu frontmana dopełnia przesadzona, groteskowa mimika przypominająca aktorów filmu niemego. Pomocą w spektaklu służą w każdej chwili pozostali muzycy - kontrabasista Adrian Stout i perkusista Adrian Huge. Zwłaszcza ten ostatni wyróżnia się mocno niekonwencjonalnymi poczynaniami. Zamiast pałeczek używa ogromnych gumowych much, zapala sztuczne ognie, parodiuje wokalistę. Właśnie z powodu nieustannych eksperymentów został nazwany przez Davida Byrne’a, założyciela Talking Heads, "Jamesem Joyce’em perkusji".
The Tiger Lillies potrafią bez reszty pochłonąć uwagę widza, mają w tym długoletnią zaprawę. - Przez kilka pierwszych lat graliśmy wyłącznie w londyńskich pubach. To nie były koncerty, lecz mecze bokserskie z publicznością. Zamiast na pięści walczyliśmy na głosy - kto kogo przekrzyczy - wspomina Martyn Jacques. - Nigdy w życiu nie przeprowadziliśmy ani jednej próby. Żeby przeżyć, musieliśmy grać po 250 koncertów rocznie. To one zastępowały nam żmudne ćwiczenia - dodaje Jacques.
Muzyka, która powstała wskutek tego nieustannego fermentu, jest doskonale eklektyczna. Jeden usłyszy w głosie lidera Toma Waitsa, drugi Edith Piaf. Odnajdziemy frazy bluesowe, ale także iście punkową motorykę. Dominuje klimat kabaretu, kapel podwórkowych, orkiestr cyrkowych, cygańskich zespołów żebraczych. Trudno jest zaliczyć do jakiegoś konkretnego nurtu. - W USA grały przed nami najróżniejsze zespoły. Na Zachodnim Wybrzeżu jeden z naszych występów otwierał wokalista jeżdżący po scenie na deskorolce. Zaś w Nowym Orleanie wystąpił przed nami zespół 12 gitar klasycznych, grając klasyczne argentyńskie tango - śmieje się Adrian Stout.

Wszystkie dewiacje świata
Niezwykle ważne są dla zespołu towarzyszące muzyce słowa. Często w prasie zagranicznej podkreśla się, że The Tiger Lillies śpiewają piosenki o prostytucji, narkomanii i kloszardach. Jest to prawda niepełna i przez to krzywdząca. Wyżej wymienione tematy są powszechne wśród wykonawców rocka. Tymczasem repertuar londyńskiego tria jest o wiele bogatszy. Wykonują także wiele utworów o piromanii, sadyzmie, gwałtach połączonych z zarażaniem AIDS, mordowaniu, kanibalizmie i zoofilii, której The Tiger Lillies poświęcili w całości jeden ze swych krążków. Z kolei płyta "Shock-headed Peter", do której słowa napisał Jacques na podstawie makabrycznych bajeczek Heinricha Hoffmanna, to zestaw opisów okrucieństwa popełnianego na dzieciach przez rodziców pod płaszczykiem nauki dobrego wychowania. O tym, co po troszę - a czasami w bardzo dużym stopniu - tkwi w każdym z nas. Słysząc przekaz płynący z songów The Tiger Lillies, "skandaliści" w rodzaju Marilyn Mansona mogliby co najwyżej przetrzeć zapłakane ze strachu oczka i czym prędzej uciec do czekającej przy piaskownicy mamusi.
Co powoduje, że jesteśmy skłonni przyznawać wysoką wartość artystyczną nieokrzesanej muzyce i najmakabryczniejszym tekstom? Kluczem jest zapominana coraz częściej, a podstawowa dla wszelkiej sztuki kategoria umowności. Artystyczne wzięcie w nawias nawet najbardziej odrażającego tematu czy motywu powoduje, że można o nim odbiorcom opowiedzieć. Dzięki niemu Topor mógł pisać o zjadaniu nóg przyjaciół, a Przybora o biciu "butem i knutem" podczas miłosnych uniesień. Martyn Jacques i jego Lillie nie robią niczego innego. Robią to tylko o wiele intensywniej.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, a Roman Kołakowski potwierdza, że The Tiger Lillies wystąpią w przyszłorocznej edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Z kolei Jan Wiktor Soroko z Multikulti zamierza wiosną zorganizować trasę koncertową zespołu w kilku miastach Polski. Do przyszłego roku muszą wystarczyć nam płyty. Potem okaże się, czy polska publiczność pokocha Tygrysie Lilie tak mocno jak dojrzali i rozumni słuchacze Europy i świata.

Więcej możesz przeczytać w 30/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.