Europa pesymistów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego przybywa przeciwników rozszerzenia Unii Europejskiej?
Dwa miliony bezrobotnych Polaków, Czechów i Węgrów szturmuje niemiecką granicę", "Musimy utrzymać osiem milionów biednych polskich chłopów", "Wschodnia mafia zalewa Unię Europejską", a także "Niemcy zaczęli masowo wykupywać ziemię w Polsce", "Dyktat Brukseli niszczy gospodarki Europy Środkowej" - to tylko niektóre tytuły gazet z 31 grudnia 2003 r. Niemożliwe? 49 proc. Austriaków, 47 proc. Francuzów i 42 proc. Niemców jest odmiennego zdania. Im bliżej rozszerzenia unii, tym więcej jego zagorzałych przeciwników. "Polacy boją się, że na zawsze pozostaną ubogimi krewnymi, nieznanymi i lekceważonymi. Ich obawy przeważają nad nadziejami, których z powodu wyjątkowego pesymizmu nie są w stanie wyrazić" - wynika z opracowanego niedawno na zlecenie Komisji Europejskiej raportu. Skąd jednak wziął się ogarniający niemal całą Europę minorowy nastrój?
Philippe Lemaitre, wieloletni korespondent "Le Monde" w Brukseli, wskazuje trzy przyczyny pesymizmu w Europie Zachodniej. W związku z dekoniunkturą gospodarczą i rosnącym bezrobociem ludzie przeżywają rodzaj traumy. Pogłębia się też rozdźwięk między politykami a społeczeństwem. Lemaitre tłumaczy to rozczarowaniem wyborców:
- Większość Europejczyków z Zachodu głosowała na socjaldemokratów. Tymczasem okazuje się, że wybrani przez nich politycy stają się liberałami. A w Europie nie ma zbyt dużego zrozumienia dla blairyzmu. Europejczycy nie czują też, by unia rozwijała się w jakimś konkretnym kierunku, sądzą raczej, że dryfuje w nieznane. Są też tacy, którzy w ogóle wątpią w jej istnienie.
"Niepokój" to dla odmiany najczęstsze słowo, jakiego używa, opisując obecne nastroje, Bernard Bulcke z belgijskiego pisma "De Standaard": - Nikomu do tej pory nie udało się rozwiać obaw związanych z rozszerzeniem. Euroentuzjaści uważają, że ono rozmyje unię, że nic nie pozostanie z jej dotychczasowych instytucji. Paradoksalnie rozszerzenie najbardziej popierają eurosceptycy, na przykład Wielka Brytania i Szwecja, a więc państwa, które chcą zwolnić postępy integracji. Irlandczyków nie udało się przekonać m.in. do wspólnej armii UE. Ci odrzucili więc traktat nicejski, przy okazji wyhamowując także proces rozszerzenia.
Europejscy politycy nie zadali sobie też dość trudu, aby wyjaśnić obywatelom, że nie będą musieli płacić na "małorolnych polskich chłopów", bo przecież małe gospodarstwa nigdy nie będą beneficjentami unijnych funduszy. Zagraniczne teksty dziennikarskie poświęcone Polsce wciąż ilustruje się zdjęciem furmanki albo chłopa za pługiem. Politycy nie starają się rozwiewać obaw związanych z masowym napływem robotników z Polski. W Niemczech ważniejsze okazały się względy polityki wewnętrznej. - Mamy dzie-sięcioprocentowe bezrobocie, a w landach sąsiadujących z Polską sięga ono 20-30 proc. Rozszerzenie jest dla ludzi ze wschodu kraju problemem psychologicznym - uzasadnia niemieckie żądania ochrony rynku pracy Elmar Brok, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Innego zdania jest Franz Schoser, dyrektor Zrzeszenia Niemieckich Izb Przemysłowo-Handlowych, który twierdzi, że żądania polityków są nie tylko nie uzasadnione ekonomicznie, ale mogą się wręcz okazać szkodliwe dla gospodarki. Kto jednak przejmuje się skutkami, jakie w przyszłości przyniosą jego decyzje? Politycy mają na względzie wyłącznie kolejne wybory w swoim kraju. Nie myślą o Europie.
Jörg Haider ze swoją Wolnościową Partią Austrii (FPÖ) nie odniósłby tak znaczącego zwycięstwa, gdyby nie odwoływał się do antyeuropejskich fobii. Wielu Niemców jest przekonanych, że Polacy tylko czekają, by odebrać im pracę. Nasi zachodni sąsiedzi rzadko słyszą natomiast, że dzięki eksportowi do Polski zatrudnienie znajduje 100 tys.--250 tys. obywateli RFN.
- Europejskiej klasie politycznej brakuje odwagi, by ostro ruszyć do przodu. Ostatnimi politykami, którzy potrafili podejmować śmiałe decyzje, nierzadko wbrew oczekiwaniom opinii publicznej, byli Mitterrand i Kohl - komentuje Lemaitre. Przeciągający się proces rozszerzenia UE powoduje, że liczba euroentuzjastów topnieje także w Polsce. Szerzy się przekonanie, że w unii będziemy "członkami drugiej kategorii". To wystarczy, by ożywić niejeden narodowy kompleks. Zachodnią i wschodnią Europę połączyło na razie jedno - pesymizm.
Więcej możesz przeczytać w 32/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.