Tygrys w koronie

Dodano:   /  Zmieniono: 
To polska norma. Na każdym kroku chaos, brak planu, procedur, umiejętności przewidywania i dyscypliny plus granicząca z głupotą dezynwoltura. W czyich jesteśmy rękach?
W zeszły wtorek, gdy cały świat mówił o sklonowanych świniach, Polska przystąpiła do medialnej ofensywy. Na świnie rzuciliśmy tygrysy, które obok albo zamiast świń pojawiły się w programach telewizyjnych w najodleglejszych zakątkach globu. Był to największy sukces w promocji Polski od czasów, gdy kilka lat temu cały świat zobaczył niedźwiedzia rzucającego się na kobietę w studiu Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego.
Myślę, że za parę lat w pamięci pozostanie mi nie obrazek tygrysa rzucającego się na weterynarza ani nawet nie obrazek policjanta, który do tego weterynarza strzela. Niezapomniany pozostanie kadr z safari na Tarchominie, pospolite ruszenie uzbrojonej w widły, kosy i grabie nie lękającej się niczego ludności, która pędzi na grubego zwierza. Ludność obejrzała "Ogniem i mieczem" i nagle tradycja męstwa ożyła. Męstwa tym bardziej znaczącego, że naprzeciw był nie Tygrys Michalczewski, ale tygrys bengalski.
Nie do końca zgadzam się z tymi, którzy wieszają teraz psy na policji. Jej indolencja i kompletna nieporadność wydają mi się dość charakterystyczne dla całej naszej populacji. Choć zgadzam się, że kilka przykładów z zeszłego tygodnia może służyć za wzorzec nieudacznictwa. Może nie z SŻvres, ale na przykład z Tarchomina. Tygrysy biegające po stolicy (kilka miesięcy temu po Warszawie biegał słoń), granaty wybuchające na sali sądowej, kłody, które niemal niszczą dwa warszawskie mosty, oskarżony uciekający z sądu w czasie ogłaszania wyroku (to w Brzegu), policja niemal wysadzająca w powietrze lokatorów razem z wysadzanymi w powietrze drzwiami. Większość tych wypadków łączy widoczny gołym okiem brak jakiegokolwiek planu działania "na wszelki wypadek". I dlatego trzeba wyrazić wdzięczność ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, który otwarcie przyznał, że nasze państwo nie jest przygotowane do działania w sytuacjach nagłych. Skoro nie jest, to trzeba mu pomóc. Oto kilka moich rad "na wszelki wypadek".
1. Oglądać się wokół siebie, bo na ulicy może się pojawić słoń albo tygrys.
2. Jeśli się pojawi, nie wzywać policji, bo jej pojawienie się grozi chaosem.
3. Jeśli już wezwało się policję, należy wezwać karetkę, bo nieszczęście jest tuż-tuż.
4. Jeśli policjanci przyjechali, niech nie biegają, jeśli biegają, to bez broni, jeśli biegają z bronią, to niech przynajmniej nie strzelają.
5. Jeśli strzelają, to kłaść się i modlić się o przeżycie.
6. W czasie ogłaszania wyroków zamykać okna w pomieszczeniu.
7. Zamiast wyprowadzać oskarżonych na siku, z którego wracają z granatami, przynieść na salę sądu nocniki.
Nie rozwiążą te rady problemu, ale pomogą przynajmniej uniknąć wielu nieszczęść.
Oczywiście najbardziej intrygujące jest safari na Tarchominie. Czy żaden z policjantów i wyposażonych w widły macho polo nie czytał "Tajemniczej wyprawy Tomka" albo "W pustyni i w puszczy"? Chyba nie, bo gdyby czytał, nie wziąłby udziału w polowaniu z nagonką. "Tomek ruszył pierwszy" - pisze Alfred Szklarski o polowaniu na tygrysa. "Krok za krokiem obchodził zarośla. Lufą sztucera wolniutko rozsuwał gałęzie... Gdy ciemne cielsko poderwało się z ziemi, młody łowca mierzył już między fosforyzujące ślepia". I proszę, Tomek wiedział. Staś z "W pustyni i w puszczy" też wiedział, gdy strzelał wprawdzie nie do tygrysa, ale do lwa, też wielkiego zwierza. "Kula między oczy albo po mnie, pomyślał. - W imię Ojca i Syna". Ot mięczaki. W Tarchominie macho polo nawet się nie przeżegnali, tylko dalejże strzelać z tetetki albo z kałasza. A jak będą ofiary? Ba, gdzie drwa rąbią... Mało to jednak śmieszne, gdy pomyśli się o Bogu ducha winnym weterynarzu.
Co z takimi policjantami zrobić? Nic. "Trudno przypuszczać" - pisze w "Rzeczpospolitej" Jan Maria Rokita - "by za 788 zł, jakie oferuje policja, zgłaszali się do służby ludzie młodzi, sprawni fizycznie, inteligentni i jako tako wykształceni". Będący na przykład - by nie stawiać poprzeczki za wysoko - po lekturze Szklarskiego i Sienkiewicza. Czy policja może zarobić więcej? Może, a nawet powinna, ale - jak pisze poseł Rokita - Sejm odrzucił senacki projekt wprowadzenia nowego systemu płac, czyli podjął decyzję - według posła - "wyjątkowo nierozsądną". I tu dochodzimy do sedna. To nie policja. To polska norma. Na każdym kroku chaos, brak planu, procedur, umiejętności przewidywania i dyscypliny plus granicząca z głupotą dezynwoltura. W czyich jesteśmy rękach?
Być może myślenie "jakoś to będzie" leży po prostu w naszej naturze. Uratujemy dwa mosty przed kłodą drewna i puścimy ją dalej, by miała szansę rozwalić inny most. A czy to ważne, że "jakoś to będzie" może sprowadzić na nasze głowy jakąś kolejną katastrofę w efekcie jakiejś następnej powodzi? Niech tylko przyszły premier nie mówi ludziom prawdy, że trzeba się było ubezpieczyć, bo przegra wybory.
Oczywiście we wszystkim można znaleźć dobre strony. Nie będziemy drugą Japonią, to zostaniemy przynajmniej tygrysem Europy. Jeśli tygrys wypchnął z mediów sklonowane świnie, może i poradzi sobie z orłem z godła. Będziemy wtedy mieć bengalskiego w koronie.
Więcej możesz przeczytać w 13/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.