Fikcja czystych rąk

Fikcja czystych rąk

Dodano:   /  Zmieniono: 
75 procent najbardziej lukratywnych przetargów wygrywają w Italii firmy mafijne
Na początku lipca w Crotone na południu Włoch aresztowano działacza postkomunistycznej partii lewicowych demokratów. Prokuratura przedstawiła mu niezbite dowody, że kupował głosy od lokalnej mafii. Aby zostać burmistrzem 65-tysięcznego miasta, płacił dwa tysiące dolarów za 30 głosów. Wybory przegrał, ale zdołał zebrać 28 tys. głosów. Zakładając nawet, że połowa wyborców postąpiła spontanicznie, to za 14 tys. głosów musiał zapłacić mafii prawie milion dolarów! Historie takie jak ta z Crotone to we Włoszech nic szczególnego. Nawet mimo prowadzonej prawie od dziesięciu lat akcji "Czyste ręce". Dzisiaj sami prokuratorzy przyznają się do porażki.
"Zmieniły się nieco mechanizmy, nie są już tak bezczelnie jawne jak kiedyś, ale finansowanie polityków przez przedsiębiorców w ciągu ostatniego dziesięciolecia znacznie wzrosło - mówi prokurator generalny Mediolanu Gerardo D’Ambrosio. - Co gorsza, kiedyś większość uzyskanych w ten sposób pieniędzy trafiała na konta partii, a co uczciwsi politycy nie zostawiali nic dla siebie. Dzisiaj większość prowizji trafia prosto do ich kieszeni".

Cena za polityka
Nawet gdy nie uciekają się do pomocy mafii, kandydaci na stanowiska publiczne we Włoszech wydają niewiarygodnie duże pieniądze na reklamę. Produkcja kolorowego plakatu kosztuje dolara, ale drugiego dolara trzeba wydać na dystrybucję. Zdaniem specjalistów od marketingu, aby zostać zauważonym w 100-tysięcznej miejscowości, trzeba rozwiesić co najmniej 10 tys. plakatów, a w 500-tysięcznej - do 100 tys. W Rzymie, Mediolanie czy Neapolu potrzeba ich jeszcze więcej: 300-500 tys. Należy też wyprodukować kosztowne reklamy telewizyjne. W godzinach największej oglądalności 30 sekund czasu reklamowego w małych stacjach telewizyjnych kosztuje 500-1500 dolarów, w dużych - nawet do 100 tys. dolarów. Do wyborów gminnych można zatem wystartować, inwestując około 30 tys. dolarów, na kampanię regionalną potrzeba zaś co najmniej 120 tys. dolarów. O dostaniu się do parlamentu włoski polityk nie może nawet marzyć bez 300-400 tys. dolarów. Gdy kandydat startuje po raz pierwszy i nie jest jeszcze znany, wydatki te są znacznie większe.
Najdroższe jednak jest zdobycie ratusza Mediolanu, Rzymu czy Neapolu. Według wyliczeń włoskiej prasy, burmistrzowie największych miast inwestują w kampanię wyborczą średnio 750 tys. dolarów, choć oficjalnie zarabiają po 7-10 tys. miesięcznie. Wszyscy doskonale wiedzą, jakie jest źródło prawdziwych zarobków polityka. Wiele postaci z pierwszych stron gazet zajmuje się pośrednictwem w interesach. Od początku zawierania transakcji obie strony wiedzą, że polityk musi mieć w niej swój udział: najczęściej wynosi on 2-7 proc. wartości kontraktu. Problem zaksięgowania rozchodu jest drobnostką - wystarczy zawyżyć koszty.

Niedyskretne banki
Aby przelać prowizję, nie korzysta się już z banków włoskich czy nawet szwajcarskich. Zaufanie do tych ostatnich zniszczyła pani Carla Del Ponte, która zanim została szefem ONZ-owskiego Trybunału ds. Zbrodni Wojennych w Byłej Jugosławii, pełniła funkcję prokuratora generalnego Konfederacji Szwajcarskiej. Pierwsza skończyła ze szwajcarską dyskrecją i przystawała na ujawnianie szczegółów operacji bankowych na żądanie prawie każdego zagranicznego prokuratora. Boleśnie odczuli to włos-cy politycy powiązani z mafią. Dlatego dzisiaj korzystają raczej z banków w Liechten-steinie, Gibraltarze, na wyspach kanału La Manche albo w jednym z rajów fiskalnych, od Aruby po Brytyjskie Wyspy Dziewicze.
Osobnym i znacznie pewniejszym źródłem zarobków włoskich polityków są "prowizje" od zleceń na roboty czy dostawy publiczne, pranie szpitalnej bielizny, budowę dróg, kolei czy bloków. Prawo wymaga wprawdzie rozpisania przetargu, ale to tylko formalność. W rzeczywistości wygrywa ten, kto dał lepsze "gwarancje" odpowiedzialnemu za dany sektor politykowi. Czasami jest to łapówka przed rozstrzygnięciem przetargu (choć jest to stosunkowo niebezpieczne i niezbyt opłacalne), ale częściej procent od comiesięcznej wartości dostaw lub usług. I dopiero tu zaczynają się prawdziwe pieniądze.

Przetarg, czyli żyła złota
Budowa kilometra drogi kosztuje średnio 200 tys. dolarów, kilometra torów kolejowych - co najmniej 400 tys. dolarów, bo w górzystych Włoszech prawie zawsze wiąże się to z przebijaniem tuneli. Wzniesienie bloku mieszkalnego dla najuboższych (tzw. case popolari) kosztuje budżet państwa średnio 300 tys. dolarów. Od każdej takiej inwestycji do kieszeni polityków trafia kilka procent jej wartości.
Na istniejącym od lat i praktycznie niemożliwym do zwalczenia systemie politycznych prowizji najbardziej korzystają przedsiębiorstwa związane z grupami przestępczymi, a zwłaszcza z czterema mafiami: sycylijską cosa nostrą, kalabryjską ’ndranghetą, neapolitańską kamorą oraz apulijską Świętą Zjednoczoną Koroną. Z ich obecnością przy robotach publicznych muszą się pogodzić wszyscy, nawet najuczciwsi politycy. Próbowano tego uniknąć przy budowie trasy szybkiej kolei między Rzymem a Neapolem. Zastosowano szczególne środki ostrożności, zaangażowano niemal wyłącznie przedsiębiorstwa z północy kraju. Nic to nie dało. Niemal codziennie w magazynach i bazach tych firm zaczęły wybuchać bomby i pożary. Poskutkowało - dzisiaj nikt nie ma już wąt-pliwości co do tego, kto buduje szybką kolej. O dopuszczenie mafii do robót na odcinku Rzym-Neapol podejrzewany jest obecny przewodniczący Komisji Europejskiej, a niegdyś premier Włoch, Romano Prodi.

Nowa mafia
Istnieją wprawdzie mechanizmy mające zapobiec penetrowaniu sektora robót publicznych przez mafię. Od przedsiębiorców z południa Włoch przed przystąpieniem ich do przetargu wymagane jest "zaświadczenie antymafijne", czyli wyciągi z akt policyjnych i prokuratorskich, potwierdzające, że firma i jej właściciel nigdy nie byli podejrzani o kontakty ze światem przestępczym. W rzeczywistości barierę tę można łatwo obejść: wystarczy, by przedsiębiorstwo założyła podstawiona osoba z czystą kartoteką. Zdaniem Gaetano Grasso, prokuratora generalnego z Palermo, 75 proc. wszystkich przetargów na Sycylii wygrywają firmy związane z cosa nostrą. W Kalabrii odsetek ten jest jeszcze wyższy. Podobna sytuacja jest również w Neapolu i Apulii.
Ostatnio wiele się mówi o nowej mafii. Jej struktury nie są jeszcze dla organów ścigania do końca przejrzyste. Nie ulega jednak wątpliwości, że jej najgroźniejszą bronią jest wyspecjalizowane w przejmowaniu zamówień publicznych przedsiębiorstwo ze strukturą pomocniczą w formie "wydziału nacisku". Specjaliści rozpoczynają od korumpowania polityków. Zdaniem Krajowego Wydziału Antymafijnego, w siedmiu wypadkach na dziesięć metoda ta okazuje się skuteczna. Gdy jednak przekupstwo nie skutkuje, "wydział nacisku" ucieka się do metod typowych dla starej mafii: bomby, podpalenia, a w skrajnych sytuacjach również morderstwa. Zwykle wystarcza jednak znajomość psychologii i "dojście do władzy". Mimo wysiłków prokuratur, licznych wyroków i ostrzeżeń w świecie polityki wciąż nie brakuje klientów mafii.

Więcej możesz przeczytać w 32/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.