Logo z herbem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Potomkowie polskich rodów arystokratycznych coraz lepiej radzą sobie w biznesie
Krzysztof Czetwertyński przyjechał do Polski w 1997 r., by się nauczyć języka, którym mówili jego przodkowie. Miał zamiar spędzić tu trzy miesiące, potem pobyt przedłużył do sześciu, w końcu zdecydował się zostać na stałe. Pozostawił Montreal i Kanadę, gdzie wcześniej mieszkał, i zajął się biznesem w Polsce, choć z menedżerskim i marketingowym wykształceniem oraz biegłą znajomością kilku języków mógł to uczynić gdzie indziej.
Coraz więcej polskich arystokratów przyjeżdża do naszego kraju, by prowadzić tu interesy. Podobną drogę kariery wybierają książęta i hrabiowie, którzy żyli w socjalistycznej ojczyźnie.

Książę IT
Biznes przyciągnął przede wszystkim młode pokolenie szlachetnie urodzonych. Większość z nich nie przekroczyła czterdziestki. Dwudziestokilkuletni Krzysztof Czetwertyński z książęcej rodziny nie eksponuje swego pochodzenia. Od dziewięciu miesięcy pracuje w warszawskim biurze IBM, gdzie zajmuje się sprzedażą oprogramowania dla banków. Jak zapewnia, posadę software territory manager dostał jako człowiek z ulicy, bez żadnych znajomości i koneksji. Wcześniej pracował już w Polsce w kilku małych firmach związanych z bankowością. Młody Czetwertyński docenia też walory życia w Europie, gdzie można obcować z wieloma kulturami. Swoją szansę na karierę wiąże z polskim rynkiem IT.
Od lat w Polsce pracuje kuzyn Krzysztofa - Albert Czetwertyński, który prowadzi firmę zajmującą się marketingiem lekarstw i kosmetyków. Jego brat Sewer reprezentuje w Polsce koncern chemiczny. Także trzeci z braci, Jan, zastanawia się nad powrotem do kraju.

Z ziemian finansiści
U szczytu potęgi rodu w dobrach ziemskich Radziwiłłów żyło milion chłopów. Przed wojną do rodziny należały majątki liczące po kilka tysięcy hektarów. Dziś wielu Radziwiłłów młodego pokolenia zajęło się tym, co kiedyś uchodziło za niegodne ich nazwiska - robieniem pieniędzy. Dominik Radziwiłł pracuje w banku inwestycyjnym Dresdner Kleinwort, Michał - w banku BISE, a Maciej nie tylko prowadzi własną firmę doradczą, ale jest też współudziałowcem w kilku przedsięwzięciach. Mikołaj Radziwiłł pracuje w firmie developerskiej Eko Park.
Maciej Radziwiłł w 1990 r. porzucił karierę w Instytucie Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. W 1992 r., po skończeniu MBA i zagranicznych praktykach, jako analityk giełdowy zarabiał 1200 USD. Dziś ta kwota wywołuje uśmiech na jego twarzy. Obecnie jest właścicielem firmy Cresco Financial Advisors, zajmującej się sprzedażą jego pomysłów na uzdrowienie przedsiębiorstw bądź całych sektorów gospodarki. Poza tym ma udziały w firmie Run produkującej kukurydzę cukrową dla sieci restauracyjnej KFC, w sieci pralni chemicznych, spółce produkującej lasery medyczne, firmie wydobywczej i warszawskiej restauracji Klub Magellan. Nadzoruje te przedsięwzięcia, ale nigdy nie podjąłby się zarządzania nimi na co dzień. - Jestem typem sztabowca, który wymyśla strategię, a jej realizację zostawia innym - mówi.
Z dawnych ziemian jedynie Marcin Zamoyski pracuje na roli. Prowadzi 500-hektarowe gospodarstwo w Michałowie pod Zamościem. Wcześniej przez dwadzieścia lat był operatorem filmowym, a na początku lat 90. - wojewodą zamojskim.

"Miękki" biznes
Wielu arystokratów odnalazło się też w tzw. miękkich biznesach, czyli marketingu, reklamie i public relations. Warszawską agencję PR ArtMedia prowadzi dwóch trzydziestolatków - Kacper i Ignacy Krasiccy. Pomysł na założenie w 1997 r. własnej firmy miał Ignacy, który wcześ-niej zajmował się m.in. kampanią promującą reformę podatkową Leszka Balcerowicza. Agencja zatrudnia kilka osób. Trzeci z braci, Beniamin, robi karierę menedżera w oddziałach zagranicznych firm, najpierw w agencji ochrony Securitas, a teraz w firmie Falck. Krasiccy wychowali się na Powiślu, dziś mieszkają we własnych domach pod Warszawą.
Tarnowscy, Bojarscy i Dembińscy założyli restauracje. Tadeusz Dembiński, którego rodzina wywodzi się z Wielkopolski, ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1996 r. jest współwłaścicielem La BohŻme, ulubionej stołecznej restauracji polityków i biznesmenów. Doświadczenie gastronomiczne zdobywał w Londynie, zaczynając od pracy pomywacza. Do kraju wrócił w 1993 r. i zarządzał m.in. restauracją BelvédŻre. Dziś zarządza nie tylko La BohŻme, ale też stołówkami w wielu biurowcach i organizuje catering dla firm. Ignacy Dembiński wraz z trzema wspólnikami prowadzi restaurację Klub Magellan, a Marek Tarnowski - słynną Harendę w Warszawie.

Zysk z dobrego domu
- Moja babka mówiła, że snobizm to najbardziej bezinteresowne uczucie na świecie - żartuje Maciej Radziwiłł. Jemu samemu snobizm na obcowanie z "nazwiskami" bardzo dokucza. - Czasami nie wiem, czy ktoś jest mi przychylny tylko ze względu na moje nazwisko. Nie miałem z tym problemów, kiedy pracowałem w zagranicznych bankach - wyznaje. Większość rozmówców uważa jednak, że nazwisko bardziej pomaga, niż przeszkadza w życiu i karierze.
Ignacy Krasicki zwraca uwagę, że pochodzenie z dobrego domu daje pewność siebie i łatwość w nawiązywaniu kontaktów. W biznesie liczy się również znajomość języków obcych, dobre maniery i ogłada towarzyska. Ważne są też znajomości i koneksje. - W naszym środowisku działa to na podobnej zasadzie jak wspieranie się absolwentów tej samej uczelni - mówi Krasicki. - Często ludzie, z którymi robię interesy, to krewni, z wieloma wspólnie się wychowywałem - dodaje. Członków arystokratycznych rodów zbliża do siebie jeszcze jedna rzecz - reprywatyzacja.
Na razie próżno szukać szlacheckich nazwisk na listach najbogatszych Polaków. Młode pokolenie arystokratów stawia dopiero pierwsze kroki w biznesie.

Więcej możesz przeczytać w 34/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.