Życie z lustrem

Dodano:   /  Zmieniono: 
W krajach wysoko rozwiniętych nastąpiła prawdziwa eksplozja narodzin bliźniąt
Wyglądają jak dwie krople wody, nawet piegi na ich twarzach porozrzucane są identycznie. W okresie niemowlęcym ząbkują w tym samym czasie, w okresie dojrzewania w tym samym dniu walczą z pierwszymi pryszczami. Potem razem odkrywają siwe włosy i kurze łapki pod oczami. Podobnie się poruszają, śmieją. Bliźnięta monozygotyczne, czyli jednojajowe, nawet przez naukowców bywają traktowane jak rodzaj cudownego defektu lub boski żart, podważający nasze poczucie wyjątkowości i niepowtarzalności. Rodzeństwa te są naturalnymi klonami - mają zawsze taką samą płeć i kod genetyczny (pojedyncza komórka jajowa zapłodniona przez jeden plemnik w ciągu pierwszych 14 dni dzieli się na dwie identyczne struktury embrionalne). Tylko linie na ich dłoniach są inne.
Statystycznie na 2000 porodów przypada 7 par bliźniąt jednojajowych. Przychodzą one na świat trzy razy rzadziej niż bliźnięta dwujajowe, które nie są do siebie bardziej podobne niż zwykłe rodzeństwo (to efekt zapłodnienia dwóch oddzielnych jajeczek, do czego może dojść nie tylko w różnym czasie, ale także przy udziale różnych ojców). Trojaczki zdarzają się raz na 7200 ciąż, czworaczki - raz na 614 000.
- Ciąże mnogie nie są zgodne z ludzką naturą. Dzieci z takich ciąż są wcześniakami, przychodzą na świat ze znacznie mniejszą wagą urodzeniową i częściej występują u nich wady rozwojowe - twierdzi prof. Lous Keith z Northwes-tern University Medical School w Chicago, który wraz z bratem bliźniakiem przewodniczy Międzynarodowemu Towarzystwu Badań nad Bliźniętami. Amerykański naukowiec twierdzi, że w krajach wysoko rozwiniętych nastąpiła w ostatnich latach prawdziwa eksplozja narodzin bliźniąt. - W Izraelu i USA wzrost ten ocenia się na kilkadziesiąt procent. Jednym z jego powodów może być coraz późniejsze macierzyństwo. Kobiety decydują się na pierwsze dziecko po trzydziestce, mają problemy z zajściem w ciążę, wtedy lekarze przepisują kurację hormonalną - wyjaśnia prof. Keith.
Nadal pozostaje zagadką, jak i dlaczego dochodzi do powstania ciąży bliźniaczej. Amerykański genetyk Charles E. Boklage twierdzi, że około 15 proc. światowej populacji, żyjącej w przekonaniu, iż urodziło się z ciąży normalnej, jest w rzeczywistości... połową bliźniaczej pary! Druga połowa została wchłonięta, a jedynym tego objawem było krwawienie maciczne. Zjawisko znikających bliźniąt potwierdził izraelski projekt badawczy z 1992 r., a zanim stało się to przedmiotem naukowych dociekań, wyznawcy wudu na Haiti twierdzili, że nowo narodzone dziecko z płetwiastymi palcami jest bliźniakiem, który w łonie matki zjadł brata lub siostrę.
W Polsce, podobnie jak na całym świecie, odbywają się zjazdy bliźniąt, ich rodzin i naukowców, którym zagadka identyczności spędza sen z powiek. Europejski Festiwal Bliźniąt w Szczecinie zorganizowano już po raz piąty. W tym roku gościliśmy dwieście par z całej Polski, a także trojaczki, czworaczki oraz bliźnięta z Kanady i Stanów Zjednoczonych (najstarsze rodzeństwo miało 76 lat). - Taki zjazd to okazja do wspólnej zabawy, ale przede wszystkim festiwal nauki o człowieku. Bliźnięta mogą się poddać wielu specjalistycznym badaniom. Wyniki stanowią dla naukowców cenny materiał porównawczy - mówi Marek Sztark z Polskiego Towarzystwa Gemeliologicznego, dyrektor Europejskiego Festiwalu Bliźniąt.
Prof. Konstanty Sawicki, kierownik Katedry Antropologii Uniwersytetu Szczecińskiego, od kilku lat porównuje m.in. wzrost, wagę i linie papilarne festiwalowych bliźniąt. - Osoby badane są niezwykle do siebie podobne również pod względem psychicznym. Rozumieją się bez słów, zadowalają własnym towarzystwem i nie szukają kontaktów z innymi dziećmi. Otoczenie nie potrafi ich rozróżnić, zatem parę traktuje jak jedną osobę. Ponieważ bliźnięta są podziwiane tym bardziej, im bardziej są do siebie podobne, w ich zachowaniu przejawia się "efekt primadonny", czyli chęć demonstrowania podobieństwa zapewniającego im atrakcyjność - stwierdza prof. Sawicki.
Psychiatra Janusz Wdowiak zauważył, że w życiu rodzinnym bliźnięta pozostają w wyraźnej opozycji wobec osób im najbliższych. Zdarza się nawet, że przyjmują w rodzinie rolę dominującą, działając najczęściej w porozumieniu. Nie znaczy to jednak, że stanowią jednolicie funkcjonującą parę. Wprawdzie od małego idą ręka w rękę, lecz podświadomie z sobą rywalizują. Psychologowie mówią o pewnej prawidłowości: bliźnięta bardzo się kochają, ale żyją w stałym konflikcie. Profesor Keith, honorowy (wraz z bratem bliźniakiem) gość szczecińskiego festiwalu, twierdzi, że rywalizacja między bliźniętami zaczyna się już w macicy. W łonie matki płody fizycznie walczą z sobą o przestrzeń i pożywienie, wzajemnie się uderzają, a potem - zauważają naukowcy - "przepraszają się". Po narodzinach stanowią układ niezwykle hermetyczny, zamknięty dla innych, emocjonalnie samowystarczalny. - Efektem tego jest m.in. znacznie późniejszy niż u innych dzieci rozwój mowy. Bliźnięta nie potrzebują słów, ponieważ między sobą porozumiewają się własnymi kodami. Gdy dorastają, bywają o siebie zazdrosne, zwłaszcza wtedy, gdy w życiu jednego z nich pojawia się partner - mówi Marek Sztark, ojciec trzynastoletnich bliźniaczek, Alicji i Marysi. Zdarza się, że rodzeństwo ukrywa przed sobą pierwszą miłość, jednak nie z obawy przed zawiścią, lecz żeby nie robić siostrze przykrości, że ona jeszcze nikogo nie ma. 45-letnia Hanna ze Szczecinka i jej siostra Małgorzata ze Świdwina zarzekają się, że nigdy nie miały tego typu problemów. - Razem studiowałyśmy, miałyśmy to samo grono znajomych, w tym samym czasie się zakochałyśmy, wyszłyśmy za mąż i urodziłyśmy dzieci. Do 23. roku życia byłyśmy jednak nierozłączne - przyznają. Urodziwe dwudziestolatki z Nowego Jorku Debbie i Lisa Ganz, których twarze znane są z okładek wielu kolorowych czasopism, z podobieństwa uczyniły sposób na życie. - Pracujemy na Manhattanie, w najsłynniejszej na świecie restauracji dla bliźniąt. Cały personel stanowią podobne jak dwie krople wody pary. Rodzeństwa zatrudniane są na tej samej zmianie, zatem wszystko w Twins Restaurant jest podwójne: portier, kelner, barman! Kiedy któreś z bliźniąt zachoruje, zdrowe też idzie na zwolnienie, a kiedy jedno podpadnie - oboje wylatują z pracy - żartuje Lisa.
Marysia Sztark nie ukrywa zazdrości o siostrę. - Nigdy nie będę miała lepszej przyjaciółki, bo nikt mnie tak nie rozumie jak Alicja. Nie jesteśmy jednak takie same, chociaż inni tak nas postrzegają - zwierza się. Bartosz Kusiak z Pabianic, brat Jakuba, twierdzi, że większość bliźniąt przyzwyczaiła się do tego, że ludzie ich nie rozróżniają i wołają do nich w liczbie mnogiej. - Nawet dziadkowie mówią do nas Kubusie-Bartusie, a nie po imieniu - mówi. - Super jest mieć bliźniaka! Jak nie mam pod ręką lustra, to wołam Kubę, żeby się do mnie odwrócił. Nigdzie nie ruszam się bez niego.
Psycholog Anna Gruszewska podkreśla, że najczęstszym błędem popełnianym przez rodziców bliźniąt jest uleganie presji otoczenia, które oczekuje podkreślania podobieństw między dziećmi: - Rodzice nie chcą żadnego dziecka wyróżnić, skrzywdzić, dlatego ubierają je tak samo i tak samo traktują. Mówią do nich "chłopcy" lub "dziewczynki", a nie po imieniu. To tak, jakby zabierali dzieciom tożsamość. Kiedy jedno z nich umrze, bywa, że rodzina nie potrafi rozróżnić na fotografii, którego dziecka już nie ma. Prościej zachwycać się fenomenem podobieństwa, niż wyszukiwać różnice, indywidualne pasje. A to przecież one stanowią o poczuciu własnego "ja", o byciu szczęśliwym.
Więcej możesz przeczytać w 34/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.