Szekspir jak gąbka

Szekspir jak gąbka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Kott pomylił się, głosząc koniec wielkiego teatru szekspirowskiego. Spektakle prezentowane na piątym już Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku dały wiele dowodów na to, że dzieła stratfordczyka wciąż są aktualne.
Szekspir jest jak gąbka - wchłania nie tylko problemy współczesności, ale nawet gadżety. Najbardziej znamiennym przykładem wydaje się inscenizacja "Kupca weneckiego" moskiewskiego Teatru Et Cetera. W spektaklu Roberta Sturui Antonio rezyduje w nowoczes-nym biurze, gdzie na ekranach komputerów wyświetlane są aktualne notowania giełdy. Jego młodzi przyjaciele należą z pewnością do mafii, której szefem jest Gratiano, paradujący po scenie w paramilitarnym stroju. Konkurent w interesach, Shylock, preferuje bardziej anachroniczny, choć równie bezwzględny styl "Ojca chrzestnego". Porcja poszukuje męża za pośrednictwem ogłoszeń matrymonialnych w prasie. Jessica przypomina uczennicę angielskiego college’u, a jej amant Lorenzo porywa ją... górskim rowerem. Sturua straszy, wysuwając w swojej interpretacji na pierwszy plan problemy przemocy i nietolerancji, którymi podszyte są relacje międzyludzkie.
Inne oblicze współczesności próbował pokazać Vladimir Moravek w spektaklu Teatru Andreja Bagara z Nitry. Znakiem formatu świata Makbeta stały się kiczowate ogrodowe krasnale strzegące jego domostwa. Sam bohater i jego żona paradują w pierwszym akcie we flanelowych pidżamach i rozdeptanych kapciach, zabijając nudę prowincjonalnego życia wódką i oglądaniem telewizji. Na drugim biegunie tej skarlałej rzeczywistości znajduje się dwór Duncana - delikatnego chłopca, którego jedyną tarczą jest strojny stylizowany kostium i konwencja. Zbyt słaba to ochrona przed kimś, kto nie ma moralnych hamulców. Makbet Mariana Labudy zabija króla tak, jakby zarzynał kurę. Nie potrafi nawet maskować swojej nikczemności - zamiast wygłosić płomienną mowę, która zatarłaby jego świętokradczą zbrodnię, burzącą porządek państwa, kładzie się po prostu spać.
Wreszcie gwiazda festiwalu - Eimuntas Nekrosius. Podobnie jak inne spektakle szekspirowskie tego litewskiego reżysera, "Otello" rozgrywa się w świecie, którym rządzą siły natury: morze, wiatr, ogień. Postacie dramatu cały czas balansują na krawędzi - by poczuć moc morskiego żywiołu, wystarczy się zbliżyć do krańca sceny, granicy ludzkiego świata. Także namiętność Otella (Vladas Bagdonas) podlega rytmowi morza; przypływy i odpływy wyznaczają czas miłości i czas nienawiści, spokoju i burzy. Cały spektakl zbudowany jest na tych opozycjach.
Na festiwalu nie mogło również zabraknąć przedstawień z Polski. Fundacja Theatrum Gedanense zaprasza do Gdańska laureatów organizowanego przez siebie konkursu na najlepszą polską inscenizację sztuk Szekspira w ostatnim sezonie. W tym roku po raz pierwszy przyznano aż dwa Złote Yoricki: dwóm inscenizacjom "Króla Leara". Główny laur odebrał zespół łódzkiego Teatru Nowego. Surowa prostota spektaklu Mikołaja Grabowskiego czyni go niezwykle pojemnym, wciąż otwartym na nowe sensy. Główny temat przedstawie-nia dotyczy odpowiedzialności Leara za decyzję, która prowadzi do rozpadu państwa, zniszczenia życia wielu ludzi. Dramat w interpretacji Grabowskiego zyskał tym ciekawsze rozwinięcie, że został przetransponowany na Gombrowiczowski dramat Formy.
W uzasadnieniu werdyktu zwracano uwagę na wielogłosowość spektaklu Grabowskiego, rozbitego na szereg równorzędnych, wzajemnie się oświetlających tragedii. Natomiast w przedstawieniu Piotra Cieplaka, przygotowanym z zespołem warszaw-skiego Teatru Powszechnego, wszyscy aktorzy pracują na główną gwiazdę: Zbigniewa Zapasiewicza, który za kreację Leara odebrał drugiego Złotego Yoricka. Dramat przykrojony do rozmiarów rodziny (z Learem jako głową klanu, by nie powiedzieć mafii), której władza zagrożona jest przez ambicje młodych, nie daje szans na wydobycie całej polifonii Szekspirowskiej sztuki. Nie służy temu również uwewnętrznienie konfliktu człowieka z żywiołami - oczyszczona z wszelkich inscenizacyjnych efektów scena burzy, podczas której Lear wygłasza monolog na osobliwym tronie o bardzo chwiejnej konstrukcji, nie przenosi wszystkich sensów. Reżyser koncentruje się na ukazaniu samotności człowieka strąconego ze szczytu, walczącego ze słabością swojego ciała, ale taka interpretacja nie porusza. Może to także kwestia nazbyt technicznego aktorstwa Zapasiewicza, jego wręcz nieludzkiej precyzji, która zdaje się sprzeciwiać tak pomyślanej roli.
V Festiwal Szekspirowski trzeba zaliczyć do bardzo udanych. Organizatorzy zapowiadają, że na kolejnych pojawią się najnowsze inscenizacje Petera Brooka i Petera Zadeka. Warto więc czekać do następnego lata.

Więcej możesz przeczytać w 34/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.