Znikanie

Dodano:   /  Zmieniono: 

Telefonia Centertel w ramach szeroko zakrojonej kampanii reklamowej zafundowała mieszkańcom stolicy pokaz magii w wykonaniu Davida Kotkina, znanego bardziej pod Dickensowskim pseudonimem David Copperfield. Ten amerykański następca Houdiniego słynie z wielu spektakularnych sztuczek, ze znikaniem ludzi na czele. Nic więc dziwnego, że Warszawka huczała od domysłów, kto zniknie w trakcie imprezy w Teatrze Wielkim.
W zaproszeniu proszono o punktualne przybycie (po godzinie 20.00 nikt nie miał być wpuszczony do gmachu ani wypuszczony), sugerowano przybycie VIP-ów, z prezydentem RP na czele. Aleksander Kwaśniewski jednak nie przybył i prysły Wielkie nadzieje prawicy, że jego ewentualne zniknięcie rozwiąże problem prezydenckich wyborów.
Klub Pickwicka reprezentował pan Kalisz, ale gdy wszedł na scenę, okazało się, że to Wojciech Mann, który służył sztukmistrzowi za tłumacza. Nie miał zresztą dużo roboty, bo wszystko było zrozumiałe samo przez się: fruwanie, przechodzenie przez wentylator czy oddzielanie głowy od reszty ciała to w końcu popularne sztuczki, wielokrotnie opisywane w "ABC iluzjonisty" czy w "Małym magiku". Mnie osobiście zaskoczył i wprawił w podziw numer z kaczorem, który w rękach Copperfielda sikał na publiczność. Pytałem obecnego na spektaklu Kazimierza Kaczora, czy tak umie na zawołanie, ale wykręcił się, mówiąc, że on nigdy nie olewa publiczności.
W ogóle zawiodłem się na moich kolegach artystach. Siedziałem jak Świerszcz za kominem, gdy do clou programu ze znikaniem wylosowano piętnaście osób. Byli wśród nich: Mleczko z narzeczoną, Kolberger z Mamoną i Korcz z Holoubkiem (juniorem). Niestety, nie dość, że pojawili się już na bankiecie po spektaklu, wzmagając tłok przy bufecie, to nie potrafili nic sensownego powiedzieć na temat swojego "zniknięcia".
W tej sytuacji prawdziwym zwycięzcą imprezy okazał się Dickens. Z warszawskich księgarń znikł jego David Copperfield. Prawdopodobnie kupujący sądzili, że mają do czynienia z biografią iluzjonisty. Pamiętam podobną sytuację z lat sześćdziesiątych, kiedy dotarł do Polski twist i związane z tym szaleństwo. Sam kupiłem egzemplarz Olivera Twista, w przekonaniu, że to podręcznik nauki tańca.

Więcej możesz przeczytać w 13/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.