Bez granic

Dodano:   /  Zmieniono: 

Trzymetrowy pyton udusił ośmiolatkę

 Jeden z pięciu węży, które hodowała rodzina Amber Mountain z amerykańskiego miasteczka Irwin, uciekł z klatki znajdującej się w sypialni rodziców. Amerykańskie prawo nie zakazuje trzymania węży w domu, ale policja wszczęła śledztwo, chcąc ustalić, czy śmierć Amber rzeczywiście była rezultatem wypadku. Podejrzenia budzi to, że przed pięcioma laty w wyniku uduszenia zmarła trzymiesięczna córeczka państwa Mountain. Śpiący z nią ojciec bezwiednie przygniótł ją w nocy. Wtedy śmierć dziecka uznano za nieszczęśliwy wypadek.

Popularny na Sri Lance wróżbita i astrolog ostrzegł prezydent Chandrikę Kumaratungę, że krajowi grozi katastrofa, jeśli sesja parlamentu odbędzie się w wyznaczonym przez nią terminie 7 września. "Układ gwiazd jest fatalny" - napisał w liście do pani prezydent Nandana Viduruwan i stwierdził, że posiedzenie powinno się odbyć innego dnia, aby kraj nie przeżył zapowiadanych przez konstelacje "koszmarów ognia i wojny, kryzysu gospodarczego, zgonów czołowych polityków i innych straszliwych wydarzeń". Viduruwan za "odpowiedni" termin uznał 31 sierpnia. Wróżbici cieszą się olbrzymią popularnością i szacunkiem nie tylko na Sri Lance, ale i w wielu krajach tego regionu, a od ich przepowiedni często uzależniane są kluczowe decyzje państwowe, zarówno polityczne, jak i gospodarcze czy finansowe.

W amerykańskiej loterii Powerball w ostatni weekend sierpnia główna wygrana - 295 mln dolarów - padła na cztery losy

Kumulacja była tak wielka, ponieważ w osiemnastu kolejnych losowaniach nie było zwycięzcy. Trzecia pod względem wielkości w historii Stanów Zjednoczonych pula rozbudziła w Amerykanach prawdziwą żądzę pieniądza. W 21 stanach, w których organizowana jest loteria, do ostatniej chwili tłumy kupowały losy w nadziei na wielką wygraną. Mieszkańcy pozostałych stanów decydowali się często na długie podróże, żeby dać szansę fortunie. W ostatnich dniach przed losowaniem sprzedawano nawet 100 tys. losów na minutę. Gdyby 295 mln dolarów wygranej w banknotach jednodolarowych ułożyć w stos, powstałaby kolumna trzy razy wyższa niż Mount Everest.

Rząd brytyjski zamierza wprowadzić metody zniechęcające do posługiwania się prywatnymi samochodami i skłaniające obywateli do częstszego korzystania z transportu publicznego

 Liczba autobusów zostanie podwojona, a w wielu miastach będą one kursować po wydzielonych pasach ruchu, odgrodzonych od pozostałych barierką lub krawężnikiem. Autobusy będą mogły się zatrzymywać na środku ulicy i będą miały pierwszeństwo przed innymi pojazdami. Życie prywatnych kierowców utrudni też tysiące fotokomórek rejestrujących przekroczenia szybkości oraz instalowane już w niektórych gminach garby, popularnie zwane "śpiącymi policjantami". Planowane jest też wprowadzenie w Londynie i innych miastach brytyjskich "podatku od ulicznych korków": wjazd samochodem prywatnym w niektórych godzinach do centrum miasta w dniu roboczym byłby możliwy dopiero po uiszczeniu opłaty. Rząd uważa, że dzięki takim posunięciom wywiąże się ze zobowiązań w sprawie redukcji emisji gazów powodujących efekt cieplarniany. (MK&PAP)

Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.