Zew dinozaura

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska Ludowa była takim samym okazem pragmatyzmu w ratowaniu tego, co możliwe, jak Francja Vichy
1 Profesor Jerzy J. Wiatr, którego trudno - wbrew temu, co zwykł opowiadać na Zachodzie - zaliczyć do grona czempionów polskiej demokracji, przedstawił na łamach sierpniowej "Gazety Świątecznej" kilkustronicowy akt oskarżenia prawicowych historyków naszych dziejów najnowszych. Wiatr szuka zrównoważenia w obrazie przeszłości, chwali jednych (Kerstenową, Michnika i Czubińskiego), gani innych (Radziwiłł, "Wprost" i Holzera), a wszystko to zmierza do ograniczenia roli Instytutu Pamięci Narodowej w chwalebnej, wydawałoby się, trosce o to, żeby państwo nie narzucało urzędowego obrazu przeszłości. Państw neutralnych historycznie oczywiście nie ma. Dowodzą tego daty dni niepodległości, nie mówiąc o stosunku RFN do Trzeciej Rzeszy czy Francji do rządów Vichy. Profesor Wiatr jest człowiekiem zbyt oczytanym, by tego wszystkiego nie wiedzieć, więc musi mieć co innego na myśli. Trapi go, że demokratyczna Polska nie może przemilczeć niedemokratycznej przeszłości.

2 Po latach Wiatr chce być sprawiedliwy i przyznaje, że w Polsce Ludowej istniały "oficjalnie forsowane kłamstwa historyczne, z kłamstwem katyńskim na czele". A następnie wylicza kłamstwo jedwabieńskie, milczenie o tym, że w 1956 r. siły wojskowe ZSRR szły na Warszawę, kampanię antysemicką 1968 r., mówi o roli władz polskich w interwencji przeciw Czechosłowacji., kulisach kryzysu grudniowego 1970 r. i okolicznościach wprowadzania stanu wojennego. Był jednak postęp, lista oficjalnych kłamstw zmniejszyła się znacznie po 1956 r., potem "poprawa dotyczyła historii dawniejszej, szczególnie okresu międzywojennego". Jednak tylko "częściowo i fragmentarycznie odkrywano prawdę o pierwszych latach powojennych", a "znacznie gorzej było w odniesieniu do okresu późniejszego". To wszystko prawda, kiwa głową nieco zdumiony czytelnik, pamiętając przedstawienie historii najnowszej w ówczesnych publikacjach i wykładach profesora Wiatra, ale czy chodzi tu o samokrytykę? Broń Boże! Okazuje się, że profesor oczekiwał, iż "w warunkach demokratycznej zmiany systemu, osiągniętej na drodze narodowego kompromisu, można było mieć nadzieję, że w literaturze historycznej zniknie klimat ideologiczny zimnej wojny i manipulowanie historią". Stało się jednak inaczej. Prawica oskarża Polskę Ludową i bezskutecznie indoktrynuje w tym duchu naród.

3 Podstawowy cel Wiatra to obrona określonej wizji historii Polski Ludowej i rządzącej nią lewicy komunistycznej. Zdaniem Wiatra, z totalitarnej wizji manichejskiej wynika przekonanie prawicy, że obóz polityczny PRL był obozem zdrady narodowej. W imię pragmatyzmu bierze w obronę generałów zastrzelonych przez powstańców listopadowych, broni Wielopolskiego, podważa sensowność decyzji o powstaniu warszawskim. Wiatr podnosi ten pragmatyzm do rangi zasady naczelnej. Z takim zaangażowaniem, że widzi dwa niepowodzenia w unowocześnianiu narodu. Odzyskanie niepodległości w 1918 r., "gdyż - wskutek zdumiewającego zbiegu na ogół niezależnych od Polaków wydarzeń - okazało się, że chcieć to móc, jak głosiła pieśń legionowa". To zaszkodziło Polakom, którzy rozpoczęli walkę w II wojnie światowej w tym szkodliwym nastroju romantycznym. I przyszło otrzeźwienie: Jałta, czyli "klęska obozu londyńskiego", która sprawiła, że wielu Polaków stało się realistami. I już byłoby dobrze, ale "doświadczenie Solidarności i stanu wojennego (...) było bodźcem do porzucania szarego realizmu politycznego na rzecz romantycznego idealizmu". Rządzący pragmatycy - czytaj Jaruzelski, Rakowski czy Wiatr - nie chcieli zastosować krwawych represji, więc "nie doprowadzili w skali masowej do rewizji postaw wobec niedawnej przeszłości" i za to dziś "płacą" (czym - brakiem emerytur?). Tak, Jerzy J. Wiatr stwierdza, że bez krwawej kontrrewolucji komunistycznej nie udało się ludzi oduczyć romantycznych mrzonek. O rewizję jakich postaw chodzi, Wiatr już nie wyjaśnia. Potępienie Wałęsy i "Solidarności"? Rezygnację z postulatów niepodległości, wolności obywatelskich i demokracji?

4 W końcu szydło wychodzi w worka. Wiatr przerzuca się z historyków na polityków i oskarża prawicę o prezentyzm: o to, że przeszłość ocenia według dzisiejszych kategorii. Radziwiłłowie z "Potopu" to zdrajcy z perspektywy Sienkiewicza i XIX wieku, ale pragmatycy w XVII wieku. Z tego, że Polska Ludowa była niedemokratyczna, "nie wynika, by ludzie akceptujący system niedemokratyczny - jeśli w jego ramach działali na rzecz umiaru, nie dopuszczając się czynów nikczemnych - byli godni potępienia" - dowodzi Wiatr. "W polityce nie ma bowiem miejsca na ferowanie abstrakcyjnych, niezależnych od kryteriów czasu ocen moralnych". Tak chciałby Wiatr.

5 Profesor Wiatr oburza się, że prawica daje rozgrzeszenie ludziom niegdyś działającym po stronie PRL, jeśli totalnie potępią przeszłość. Sam "w pełni podziela opinię, że niedemokratyczny charakter systemu politycznego PRL był jedną z najważniejszych wad systemu". Nie potępia jednak "totalnie całej przeszłości politycznej". Nigdy nie wyraził skruchy z powodu tego, co pisał, mówił i robił w Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego czy Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu. Broni lewicy, swojej formacji politycznej, jako pragmatycznej. Czy mogli w 1945 r. wiedzieć, że władza radziecka potrwa tylko pół wieku? - pyta. A przecież równie pragmatyczny był Londyn, który nie wiedział, że władza radziecka potrwa aż pół wieku. I Mikołajczyk, który musiał uciekać, bo pragmatycznie godząc się na kolaborację, chciał bronić wartości demokratycznych. Pragmatyczny był Wyszyński, który się z komunistami dogadywał, ale też szedł do więzienia w imię wartości. Przekleństwem pragmatyka Wiatra są te "zdumiewające zbiegi na ogół niezależnych (od nas) wydarzeń", po których Polska odzyskuje niepodległość w 1918 r. czy w 1989 r., a polityków rozliczają z wartości. A tu Wiatr chciałby pochwał. Obiektywnie, Polska Ludowa była takim samym okazem pragmatyzmu w ratowaniu tego, co możliwe, jak Francja Vichy. Francuzi nie chwalą się jednak tym pragmatyzmem. Kto bierze udział w brudnej robocie, może liczyć najwyżej na litościwe milczenie. Kompromis może dotyczyć ludzi, ale nie systemu, o którego dobre imię Wiatr chce walczyć wraz z SLD.

Jacek Kurczewski
Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.