Terror kontra terror

Terror kontra terror

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izrael najlepiej radzi sobie z terrorystami
Kiedy słychać huk bomby zdetonowanej przez terrorystów, wiadomo, że służby specjalne poniosły klęskę" - mówi Joram Szwajcer, izraelski ekspert ds. walki z międzynarodowym terroryzmem. Niewiele osób, oglądając relację z kolejnego zamachu samobójczego w Izraelu, zdaje sobie sprawę, że zanim do niego doszło, udaremniono co najmniej kilka podobnych ataków. Druga intifada palestyńska stanowi dla izraelskich służb specjalnych jedyny w swoim rodzaju poligon doświadczalny walki z terroryzmem. Z pewnością tworzona obecnie pod wodzą Waszyngtonu międzynarodowa koalicja antyterrorystyczna wiele skorzysta z izraelskich doświadczeń. - Niewątpliwie będzie też musiała zrezygnować z zasady działania w białych rękawiczkach - podkreślają izraelscy eksperci.
Świadomy zagrożenia rząd Izraela sięga po najbardziej kontrowersyjne metody walki z terroryzmem. Premier Izraela Ariel Szaron określił taktykę służb specjalnych skrótowym mianem "komando kontra terror". Polega ona przede wszystkim na likwidowaniu najgroźniejszych terrorystów i zbrojnych wypadach na terytorium Autonomii Palestyńskiej. Podczas tych akcji uprowadzani są Palestyńczycy mogący dostarczyć informacji o planowanych zamachach. W taki sposób od początku intifady "wyeliminowano fizycznie" ponad 50 terrorystów islamskich i bojówkarzy Tanzimu, zbrojnego skrzydła Fatah. Tajemnicą poliszynela jest to, że podczas przesłuchań fundamentalistów islamskich mogących zdemaskować sprawców planowanych zamachów samobójczych stosowane są tortury.
Zakres środków stosowanych w walce z terrorystami jest nieograniczony. Ścigani przez Izrael bojówkarze boją się korzystać z telefonów komórkowych od czasu, gdy w 1995 r. ukryty w takim aparacie ładunek urwał głowę słynnemu konstruktorowi bomb Hamasu Ichji Ajaszowi, zwanemu "Inżynierem". W październiku ubiegłego roku, w reakcji na lincz dwóch rezerwistów w Ramallah, Izraelczycy zaczęli używać helikopterów szturmowych, odpalających rakiety przeciwpancerne typu powietrze-ziemia w kierunku samochodów, którymi jeżdżą ścigani terroryści.
Podczas ewentualnej akcji koalicji antyterrorystycznej trzeba się liczyć z odwetem fundamentalistów. Gdy w 1992 r. izraelski apacz ostrzelał rakietami mercedesa, zabijając lidera Hezbollahu w południowym Libanie, jeszcze tej samej nocy na Izrael spadło 150 pocisków. Także po likwidacji "Inżyniera" nastąpił odwet fundamentalistów islamskich - w zamachach w środkowym Izraelu zginęło 57 osób.
Sprawcom ataków na USA nie chodziło o osiągnięcie konkretnych celów politycznych. Kierowali się wyłącznie nienawiścią i chęcią wywołania chaosu. - Wolny świat będzie musiał więc jak najszybciej wypracować nową doktrynę strategiczną, żeby się zmierzyć z tego rodzaju zagrożeniami - podkreśla profesor Michael Fridman z Uniwersytetu w Tel Awiwie.
Nieoficjalnie wiadomo, że po zamachach w USA Mosad przekazał CIA wszystkie zebrane informacje dotyczące tajnych struktur islamskich w Europie. Według Izraelczyków, organizacje islamskie uzyskują fundusze, m.in. zbierając pieniądze w meczetach, w skupiskach islamskich, np. we Francji, Niemczech, a zwłaszcza w Belgii. W minionych latach ostrzeżenia wielokrotnie były przekazywane rządom piętnastki, które jednak nie uczyniły nic, by choć zbadać uzyskane informacje. Dwa tygodnie przed atakami terrorystycznymi w USA gen. Uzi Dajan, szef izraelskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, złożył poufną wizytę w Pentagonie. Przedstawił propozycje utworzenia międzynarodowego sztabu walki z terrorem. Amerykanie uznali wprawdzie, że taka struktura jest potrzebna, ale nie podjęli żadnych działań. - Od dawna jesteśmy w koalicji przeciw terroryzmowi islamskiemu. Tylko dotychczas była to koalicja jednopaństwowa - żali się były dowódca wojsk lotniczych, gen. Awihu Bin-Nun.


Więcej możesz przeczytać w 38/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: