Nie widzę punktów stycznych

Nie widzę punktów stycznych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Janecki: Za jaką cenę Platforma Obywatelska utworzyłaby koalicję z SLD-UP?
Andrzej Olechowski: Polityka to nie handel. Nie bardzo sobie wyobrażam możliwość takiego targu. Mamy bardzo różne programy, a naszym celem jest realizacja programu.
- Elektorat SLD jako partnera na pierwszym miejscu wymienia platformę. Spora część wyborców PO przełknęłaby koalicję z SLD.
- Nawet jeśli tak jest, nie byłaby to ta część wyborców, z którymi spotkałem się podczas kampanii. Uważam SLD za partię bardzo populistyczną, odpowiedzialną za ogromny wzrost postaw roszczeniowych. Nie widzę punktów stycznych z programem platformy, która twierdzi, że żyjemy ponad stan, że państwo jest zbyt rozdęte, że obowiązkiem tego państwa nie jest utrzymywanie obywateli, lecz stworzenie im szansy, żeby zadbali sami o siebie.
- Nie skrytykował pan tak ostro jak inni planu ratowania budżetu zaproponowanego przez prof. Marka Belkę.
- Powiedziałem, że ten plan mnie rozczarował, przy czym moja krytyka była merytoryczna, a nie formułowana z pozycji ideologicznej. Dostrzegłem w tym planie przede wszystkim niedopuszczalną próbę podnoszenia podatków w Polsce. Takie decyzje niweczą perspektywę powstawania nowych miejsc pracy.
- Nie wyobraża pan sobie, że SLD pójdzie na kompromis i przyjmie pewne elementy programu platformy?
- A z czego można by tak wnioskować? Przecież to SLD i prezydent Kwaśniewski mówią na przykład o potrzebie stworzenia rent socjalnych. Dalibóg, jakie to miałyby być kompromisy?
- Co innego mówi się w kampanii, a co innego, kiedy przychodzi do rządzenia.
- Po pierwsze, traktuję kampanię bardzo poważnie: nie mówiliśmy rzeczy, w które nie wierzymy. Po drugie, sygnały o gotowości SLD do kompromisów do nas nie docierają.
- Czyli nie miał pan żadnych propozycji ani z obozu prezydenckiego, ani z otoczenia Leszka Millera?
- Nie, nie miałem. Liczenie na możliwość stworzenia koalicji SLD z platformą postrzegam w kategoriach tęsknoty Polaków za tym, żeby stał się wielki cud, "z polską szlachtą polski lud". Ale demokratyczna polityka polega na nakreślaniu alternatywnych ścieżek rozwoju kraju. Uważam, że byłoby nieuczciwe wobec naszych wyborców, gdybyśmy dzisiaj myśleli o koalicji. Byłoby to potwierdzenie tezy deprecjonującej polityków, że to, co mówią w kampanii, jest nieistotne, bo i tak później zrobią to, co uzgodnią w zaciszu gabinetów.
- A czy możliwy jest wariant czeski: PO nie zawiera koalicji z SLD-UP, ale uzgadnia warunki wspierania sojuszu w konkretnych sprawach?
- Uważam wariant czeski za rozwiązanie nie służące demokracji, za zaparcie się tego, co ludzie mówili w kampanii wyborczej. Musiałbym zostać przekonany, że są sprawy bardzo istotne dla państwa, które SLD chce podjąć w podobny do nas sposób.
- Z czego musiałby zrezygnować Leszek Miller, żeby doszło do wstępnych uzgodnień?
- Nie wiem z czego, bo szczegółowego programu gospodarczego SLD nie znam, nie został on opublikowany. Próba uściślenia stanowiska w kwestii finansów publicznych została rozmyta w kakofonii oświadczeń. Platforma sformułowała warunki, po których spełnieniu można by zawrzeć pakt o nieagresji w sprawie reformy finansów publicznych. Podpisaliśmy też, m.in. z SLD, porozumienie w sprawie sposobu, w jaki będziemy podchodzić do dalszych prac nad członkostwem Polski w Unii Europejskiej. Ale to nie wystarcza, żeby poprzeć rząd SLD.
- Ale może warto podjąć takie ryzyko, zważywszy na stan budżetu i sytuację międzynarodową?
- Nasze ugrupowanie tworzą osoby, które pokazały w przeszłości, że są państwowcami, czyli ludźmi przedkładającymi interes państwa nad korzyści partyjne czy grupowe. Na platformę można liczyć w działaniach służących państwu.
- Jaki przewiduje pan scenariusz rozwoju wypadków, gdy SLD nie będzie miał większości w Sejmie?
- Zapewne SLD będzie chciał pozyskać brakujących mu posłów, a jeśliby to nie wyszło, najprawdopodobniejsza wydaje się koalicja z PSL.
- Z jakich ugrupowań sojusz mógłby kooptować posłów?
- Tego nie umiem powiedzieć, ale zapewne w parlamencie znalazłyby się osoby, które za pewne obietnice gotowe byłyby przejść do klubu sojuszu. Wyborcy nieraz widzieli przecież, jak łatwo parlamentarzyści zmieniają partie i kluby.

Więcej możesz przeczytać w 39/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.