Sojuszniczek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak jesteśmy przygotowani na wojnę z terrorystami
Sowieccy wojskowi zwykli nazywać PRL, a zwłaszcza jej siły zbrojne, "sojuszniczkiem". Była w tym określeniu typowa dla Sowietów pogarda dla małych państw i narodów, ale była też realna ocena możliwości PRL w planowanej inwazji na zachodnią Europę. Dziś jesteśmy członkiem NATO i - na mocy punktu piątego traktatu waszyngtońskiego - uczestnikiem wojny, jaką Stany Zjednoczone wypowiedziały terrorystom. Nikt jednak, przynajmniej na razie, nie wspomina o konkretnych oczekiwaniach wobec nas. Taka sytuacja może dogadzać naszemu poczuciu bezpieczeństwa, ale na pewno nie służy umacnianiu znaczenia Polski na świecie.

Wojna technologiczna
Sprawa jest zupełnie jasna, jeśli chodzi o bezpośrednie zaangażowanie militarne: Ameryka go nie oczekuje, i całe szczęście, bo nie mamy nic do zaoferowania. Nie widać, żeby wyciągnięto jakiekolwiek wnioski z kompromitacji, jaką było wysłanie do Kosowa naszych sił szybkiego reagowania pociągiem, bo Wojsko Polskie nie ma samolotów transportowych. Na dodatek eszelon ugrzązł na wiele dni na bocznicy, ponieważ urzędnicy ministerstwa nie zauważyli, że nie mamy z Kosowem wspólnych granic.
Możemy się pocieszyć, że w szykujących się operacjach USA zdają się nie liczyć także na pomoc wojsk zachodnioeuropejskich. Powodem jest przepaść technologiczna, jaka dzieli US Army od chronicznie niedoinwestowanych armii europejskich, ujawniona już podczas operacji w Kosowie. Tymczasem operacja wojskowa przeciwko talibom wymaga - ze względu na warunki naturalne Afganistanu - techniki wojennej najnowszej generacji. Eksperci i analitycy są zgodni: głównym celem operacji nie będzie zajmowanie terenu ani niszczenie instalacji wojskowych, ani tym bardziej niszczenie infrastruktury, której w Afganistanie nie ma. Celem będzie likwidowanie siły żywej, bardzo ruchliwych, lekko uzbrojonych i dobrze zamaskowanych oddziałów, korzystających ze sprzyjających im warunków terenowych. Na nic więc zdadzą się tu bombardowania z wysokiego pułapu, które zresztą okazały się nieskuteczne już w Kosowie. US Army będzie zmuszona atakować punktowo, małymi, doskonale wyposażonymi oddziałami komandosów, wspieranymi precyzyjnym ostrzałem z powietrza.
Poza Stanami Zjednoczonymi żadne państwo na świecie nie dysponuje odpowiednim sprzętem i oddziałami wyszkolonymi do takiej wojny. Zresztą US Army wydaje się mieć wystarczające siły. Przewidywana specyfika operacji czyni też zbędnym przysyłanie Amerykanom na przykład szpitali polowych, jednostek zabezpieczenia chemicznego czy innych oddziałów tyłowych, które miałyby - jak w poprzednich kampaniach - symbolicznie zaznaczyć sojusznicze wsparcie. Również wszelkie pomysły rekrutowania na front polskich ochotników byłyby absurdem.

Wojna wywiadów
Walka z islamskim terroryzmem jest jednak przedsięwzięciem nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, militarnym. Uderzenie w talibów to jedynie część operacji mającej odsunąć od Zachodu niebezpieczeństwo zbrodniczych ataków. Decydujące znaczenie mieć będzie zniszczenie poszczególnych ogniw tajnej organizacji, jaką terroryści zbudowali w ostatnich latach na całym świecie. To zadanie może zostać wykonane wyłącznie przez służby specjalne.
W tej akurat dziedzinie mamy do zaoferowania aliantom pomoc, która będzie im przydatna. Jest tajemnicą poliszynela, że siły bezpieczeństwa PRL, podobnie jak innych państw bloku sowieckiego, współpracowały z terrorystami, zapewniając im szkolenie i wsparcie logistyczne. Ludzie, którzy w tym uczestniczyli, prawdopodobnie nadal znajdują się bądź w bezpośredniej dyspozycji, bądź w zasięgu UOP.
Nie chodzi tu oczywiście o żadne malownicze operacje w rodzaju rozreklamowanego przez film wywiezienia z Iraku amerykańskich agentów. Kontakty w środowisku terrorystów, głównie palestyńskich, jakimi mogą jeszcze dysponować polskie służby, są już najpewniej przedawnione. Poza tym Baza, którą ma kierować Osama bin Laden, tylko w części korzysta z doświadczeń terroryzmu rozwijającego się w latach 70. pod skrzydłami ZSRR. Tym, co może się okazać cenne, są informacje na temat sposobów działania i kontaktowania się terrorystów, stosowanych przez nich technik kamuflażu.

Wojna antynarkotykowa
Nie to jest jednak najistotniejsze. Afganistan leży blisko tzw. złotego trójkąta, drugiego obok Ameryki Południowej światowego centrum narkotyków. Brak stabilności politycznej w tej części świata umożliwił rozwinięcie upraw oraz otwarcie kanałów przerzutowych, którymi towar trafia na Zachód. Zdaniem ekspertów, istotny udział w zyskach z tego procederu mają talibowie, a co za tym idzie - popierani przez nich terroryści. W ramach walki z terroryzmem należy więc zorganizować nową kampanię przeciwko narkobiznesowi.
W tej walce jesteśmy państwem frontowym. Po upadku komunizmu Polska stała się dla przemytników bardzo obiecującym polem działalności. Z jednej strony, sprzyjał im chaos w państwie, które rozmontowywanych instytucji totalitaryzmu nie było w stanie szybko zastąpić sprawnymi strukturami państwa demokratycznego. Z drugiej strony, nasze europejskie aspiracje i życzliwość, z jaką przyjął je Zachód, uczyniły z naszego kraju dogodną stację przeładunkową narkotyków. Przemycane przez naszą wschodnią granicę dalej mogą już podróżować jako legalny ładunek wysłany przez polską firmę lub bagaż nie budzącego wielkich podejrzeń obywatela kraju prawie europejskiego.

Wojna o granice
Podobnie wygląda sprawa przemytu ludzi. Całe grupy nielegalnych imigrantów, w tym wielu Afgańczyków, są dziś przerzucane przez naszą wschodnią granicę, jakby było to rozgrodzone pastwisko - wystarczy do tego nisko lecący helikopter, niezauważalny dla naszej obrony przeciwlotniczej. Ten stan rzeczy nie wywoływał ostrych reakcji Zachodu, gdy groził mu tylko napływem dodatkowej liczby gastarbeiterów. Wojna z terroryzmem nadaje jednak walce z przemytem ludzi zupełnie nowe znaczenie. Sprawcy zbrodniczego zamachu przybyli przecież do USA bezpośrednio z Niemiec. Wraz z przerzucanymi przez naszą zieloną granicę imigrantami terroryści mogą wysyłać przeszkolonych zamachowców.
Nowy rząd, nie czekając na zachodnie sugestie, powinien zaproponować szybkie i zasadnicze zmiany w funkcjonowaniu Straży Granicznej, urzędów celnych i policji. W obecnej sytuacji międzynarodowej należy pomyśleć o zaostrzeniu przepisów regulujących ich działanie. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że organizacje terrorystyczne mogą korzystać z pomocy polskich mafii - szczególnie teraz, kiedy każdy osobnik o arabskich rysach lub nazwisku wzbudza szczególną podejrzliwość sił porządkowych. Szybka i radykalna poprawa stanu bezpieczeństwa na naszych granicach nie przekracza naszych możliwości, a ma istotne znaczenie w walce z terroryzmem.
Pilne staje się także uświadomienie sobie - zanim będzie za późno - że również Polska może się stać celem terrorystów, i to bez względu na jej realną rolę w antyterrorystycznej kampanii. Zysk z zaatakowania naszego kraju nie byłby zapewne wielki, ale można by w ten sposób zastraszyć potencjalnych sojuszników USA. Do ataku może zachęcać niezwykła łatwość takiego przedsięwzięcia. W kraju, gdzie z byle powodzią walczy kilka wzajemnie sobie przeszkadzających struktur, a obrona cywilna istnieje praktycznie tylko na papierze, i to jako resztki anachronicznego dziś systemu projektowanego z myślą o nie przystających do współczesności zagrożeniach wojny atomowej, nawet drobny akt sabotażu może mieć fatalne skutki.

Jasna deklaracja sojusznicza
Powinnością polskiego rządu jest przede wszystkim jednoznaczne opowiedzenie się po stronie sojuszników z NATO. Można by od tego zacząć i uznać to za sprawę oczywistą, gdyby nie fakt, że tuż po ataku na USA Leszek Miller zapowiedział powołanie Włodzimierza Cimoszewicza na stanowisko ministra spraw zagranicznych. Cimoszewicz, zresztą wbrew stanowisku swojej partii, wypowiadał się bardzo nieodpowiedzialnie na temat interwencji NATO w Kosowie i podpisał w tej sprawie list do prezydenta Clintona. Mianowanie go w tej chwili szefem polskiej dyplomacji (skądinąd świadczące, że SLD kultywuje fatalny, awuesowski zwyczaj konstruowania rządu przez przyznawanie parytetów poszczególnym frakcjom) byłoby złym sygnałem wysłanym sojusznikom.

Więcej możesz przeczytać w 40/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.