Mobilna roz(g)rywka

Mobilna roz(g)rywka

Dodano:   /  Zmieniono: 
SMS-y w połączeniu z usługami lokalizacyjnymi pozwoliły stworzyć nowy rodzaj gier komórkowych
Wróg jest za skrzyżowaniem, 50 metrów od ciebie. Broń się albo uciekaj" - taki komunikat pojawił się na wyświetlaczu telefonu komórkowego młodego Szweda. Nie jest to scena z kolejnego odcinka przygód Jamesa Bonda. Podobne sytuacje zdarzają się od kilku miesięcy na ulicach szwedzkich miast. Tak zaczynają swe batalie uczestnicy "BotFighters", nowej gry, która zyskała kilka milionów entuzjastów.

Gry przyszłości
Wszystko zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy abonentom sieci komórkowej Telia zaoferowano nowy rodzaj rozrywki - grę "BotFighters". Jej pomysłodawcą i twórcą była szwedzka firma It’s Alive!
- Tradycyjne gry, zmuszające do spędzenia kilku godzin nieruchomo przed komputerem, nie tylko są męczące, ale już dawno przestały być oryginalne. Równie mało atrakcyjne są gry zręcznościowe w telefonach komórkowych, próbujące konkurować z przenośnymi grami elektronicznymi - mówi Sven Halling, prezes It’s Alive! - Postanowiliśmy więc stworzyć nowy rodzaj gier przeznaczonych dla użytkowników telefonów komórkowych, wykorzystując usługi lokalizacyjne i SMS.
Istotą pomysłu jego firmy było sprowadzenie znanych z komputerów gier strategicznych do realnego świata. Aby w nich uczestniczyć, wystarczy telefon komórkowy z możliwością odbierania i wysyłania SMS-ów. Akcja "BotFighters" dzieje się w wirtualnym świecie, ale gracz porusza się po ulicach swojego miasta. Zamiast nierealnego otoczenia ma przed sobą miejsca, które doskonale zna i może to wykorzystywać, aby pokonać przeciwników.
Rzeczywistość znana do tej pory z ekranu komputera, wyimaginowane postacie i uzbrojenie, misje do spełnienia - to wszystko rozgrywa się na ulicach Sztokholmu i innych szwedzkich miast, a wkrótce może się rozgrywać także na ulicach Warszawy. Tylko że ani tam, ani tu nie zobaczmy ludzi z ciężką bronią, nie usłyszymy wystrzałów i huku bomb. Zamiast tego walczyć będą gracze uzbrojeni w telefony komórkowe, a jedyną bronią będą SMS-y.

Walka na ulicy
W "BotFighters" kierujemy wirtualnym robotem, dobieramy mu uzbrojenie i toczymy wirtualne potyczki. Do gry możemy się włączyć w dowolnym momencie. W dowolnej chwili też możemy ją przerwać, chyba że akurat toczymy walkę. Uczestnicy przeciętnie grają 20-30 minut dziennie, nieco dłużej w weekendy - czytamy na stronie internetowej producenta.
Rozpoczynamy grę, wysyłając SMS. Stajemy się wówczas widoczni dla innych graczy, którzy są informowani nie tylko o tym, gdzie się znajdujemy, ale także o naszym doświadczeniu w walce i "stanie zdrowia". My otrzymujemy podobne informacje o przeciwniku. Od nas zależy, czy podejmujemy walkę, czy uciekamy. Jeżeli nasz przeciwnik jest dobrze uzbrojony, decyzja o ucieczce może oznaczać konieczność przebiegnięcia kilometra, czasem po zatłoczonych ulicach. Jeżeli mamy do czynienia z mniej niebezpiecznym graczem, wystarczy pokonać 200-300 metrów, ale i wtedy trzeba pamiętać, że przeciwnik może nas gonić. Czasem pozostaje tylko walka: wybieramy broń, ustalamy współrzędne celu i strzelamy - wszystko za pomocą SMS-ów. Wirtualna walka toczy się aż do pokonania przeciwnika.

Nie tylko Szwedzi
Skandynawskie walki robotów to najbardziej znany, ale nie jedyny przykład nowej generacji gier. W Hiszpanii w czasie ostatnich wakacji bardzo popularna była gra "Poszukiwacz skarbów", oferowana przez jedną z sieci komórkowych. Organizatorzy za pośrednictwem SMS-ów lub strony WAP podawali w niej wskazówki typu "ciepło-zimno". Gracze wędrujący po mieście z telefonami w ręku starali się ustalić miejsce ukrycia skarbu. Ten, który dotarł tam pierwszy, zdobywał nagrodę.
Gry wykorzystujące systemy lokalizacyjne pojawiły się także w Wielkiej Brytanii, we Francji i Włoszech, a poza Europą - w Hongkongu, Stanach Zjednoczonych, Australii i Japonii. Zazwyczaj wraz z operatorami sieci komórkowych wdrażają je producenci gier, tak jak w Szwecji It’s Alive!, ale również - jak w Hongkongu i USA - firmy związane z przemysłem filmowym. Wtedy twórcy gier wykorzystują postaci z filmów czy kreskówek, a same gry są też formą promocji wytwórni i ich produkcji. Wszędzie jednak nowe gry zdobywają licznych zwolenników. Po pół roku w Szwecji w "BotFighters" grało już trzy miliony użytkowników.

Gra o pieniądze
Komórkowe gry wykorzystujące SMS-y, protokół WAP czy usługi lokalizacyjne już wkrótce staną się cennym źródłem dochodów dla operatorów sieci komórkowych. W roku 2003 ich zyski z tego tytułu wyniosą 1,5 mld USD, a w 2005 r., po wprowadzeniu UMTS, sięgną nawet 6 mld USD - przewiduje Datamonitor. Jak wynika z szacunków Gartner Group, z tego rodzaju gier będzie korzystać wtedy około 80 proc. użytkowników telefonów komórkowych. Jest więc o co walczyć.
Nic dziwnego zatem, że polscy operatorzy sieci komórkowych promują tę część serwisów rozrywkowych. Wprawdzie żaden z nich nie oferuje jeszcze gier opartych na systemach lokalizacji, ale wszyscy deklarują zainteresowanie nowym rodzajem rozrywki. - Proponujemy kilka gier zbudowanych na platformie WAP i SMS-ach, choćby przygodową "Quo vadis" - mówi Anna Wołek, rzecznik prasowy sieci Era. - Rozwijamy też serwisy lokalizacyjne. Nie wykluczam zatem, że połączymy obie te propozycje i powstanie na przykład nowa komórkowa wersja "Quo vadis", gra przygodowa z elementami lokalizacji.

Więcej możesz przeczytać w 40/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.