Nowa twarz CDU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na razie jedynym kapitałem Angeli Merkel jest powszechne przekonanie o jej uczciwości
Do zakończenia Kohlgate jeszcze wprawdzie daleko i można wątpić, czy machinacje finansowe byłego kanclerza zostaną kiedykolwiek wyjaśnione, ale wśród członków CDU pojawiła się nadzieja na lepsze czasy. Jej uosobieniem jest Angela Merkel. Już sam fakt, że na czele partii chadeckiej stanie kobieta, której polityczny życiorys wywodzi się na dodatek z byłej NRD, ma znaczenie przełomowe. Nie jest to jednak odpowiedź na pytanie, jaką drogą podąży niemiecka prawica. Decydująca walka wśród chrześcijańskich demokratów o pozycję lidera i kurs polityczny dopiero się rozegra.

Formalny wybór sekretarz generalnej Angeli Merkel na stanowisko przewodniczącej nastąpi za niecałe dwa tygodnie na XIII zjeździe CDU w Essen. O tym, czy będzie to pechowa, czy szczęśliwa trzynastka, zadecyduje nie tylko przebieg obrad. Angela Merkel była pierwszą i jedyną osobą w prezydium chadeków, która już na początku afery z tajnymi kontami Kohla zdystansowała się od byłego kanclerza. Ale taka demonstracja nie jest jeszcze rachunkiem sumienia partii, a tym bardziej moralnym samooczyszczeniem. Kohl, którego chadecy wykreowali na symbol zjednoczenia Niemiec, jest postacią "świętą". Bo jeśli nie on, to któż miałby uosabiać wkład niemieckich polityków w środkowoeuropejskie przemiany i demontaż szlabanu granicznego w Helmstedt/Marienborn? Były kanclerz zdaje sobie z tego sprawę i zapewne z tego powodu na dzień swego come backu w Bundestagu wybrał posiedzenie z okazji jubileuszu pierwszych wolnych wyborów w byłej NRD.
Nieco wcześniej Helmut Kohl zwołał konferencję prasową i oświadczył, że kwestuje na rzecz partii, którą doprowadził do finansowego i politycznego bankructwa. W sprawie podejrzanych kontraktów, tajnych kont, przelewów przez zagraniczne "firmy skrzynkowe", zaginionych akt itp. nie miał nic do powiedzenia. Kohl, dziś główny bohater satyryków i karykaturzystów, stawia się ponad prawem, a rodaków traktuje jak afrykański kacyk. Nie został pociągnięty do odpowiedzialności za zrujnowanie partii, choć to on spowodował nałożenie na CDU kary w wysokości ponad 40 mln DM, nie musiał się nawet tłumaczyć z czteromiesięcznej nieobecności w parlamencie. Przywilej "świętości" Kohla nie podoba się wielu obywatelom, którzy przy wsparciu kilku znanych osobistości domagali się przed jego domem w Oggersheim, by zwrócił diety poselskie (prawie 13 tys. DM miesięcznie) i stanął przed sądem. Niech odda swą emeryturę (ponad 17 tys. DM miesięcznie) i żyje ze średniej krajowej pensji, wtedy będzie mógł mówić o honorze - argumentują antagoniści Kohla.
Podczas gdy jedni protestują przeciw bezkarności byłego kanclerza , drudzy zastanawiają się, kto i z jakiego powodu daje mu dziś pieniądze: za rozłożenie na łopatki Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej czy za milczenie? Jeszcze niedawno doradca finansowy CDU Horst Weyrauch zapowiadał, że jego zeznania "wstrząsną Niemcami i całą Europą". Teraz nie ma nic do powiedzenia, podobnie jak skarbnik CDU Walter Leisler Kiep i wielu innych zamieszanych w Kohlgate. Finał afery będzie największym i najważniejszym testem dla nowej przewodniczącej chadeków.
Profil polityczny Angeli Merkel nie jest jeszcze wyraźny. Przez jednych uważana za zbyt liberalną, przez innych za zbyt lewicową. Nie ma swoich ludzi w partii, choć cieszy się dużą popularnością. Jedynym kapitałem 46-letniej Angeli Merkel, która stanie na czele CDU po takich osobistościach, jak Konrad Adenauer, Ludwig Erhard, Kurt-Georg Kiesinger, Rainer Barzel, Helmut Kohl i Wolfgang Schäuble, jest powszechne przekonanie o jej uczciwości. To wiele, ale w starciu z innymi chadeckimi rekinami może być niewystarczające do poprowadzenia partii w walce wyborczej o ster rządu w 2002 r. Tym bardziej że jej dzisiejsi sojusznicy już wkrótce mogą się okazać bezkompromisowymi przeciwnikami.
Pierwszym, który nie krył niezadowolenia z kandydatury Merkel, był premier Bawarii Edmund Stoiber. To jego na obradach siostrzanej partii CSU w środę popielcową witano transparentami: "Żyj długo, bądź kanclerzem!". Stoiber wolałby takiego przewodniczącego, który pomógłby mu w skoku z monachijskiego Landtagu do berlińskiego Bundestagu. Gdy nie zdołał odwieść chadeków od wyboru "Angi", zaoferował jej współpracę i zaapelował o taki dobór kierownictwa partii, "żeby były w nim reprezentowane wszystkie nurty". To zostało już zapewnione, gdyż wytypowanie Merkel było wewnątrzpartyjnym kompromisem. Ale ośmielona tym sukcesem przewodnicząca in spe chce być już nie tylko pierwszą kobietą na czele CDU, lecz także pierwszą kobietą na czele niemieckiego rządu, choć wyraża to w sposób mniej otwarty niż Stoiber: "W Niemczech panuje równouprawnienie kobiet i mężczyzn". Z pewnością nie pomoże jej w tym Friedrich Merz, nowy szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu. Ten równie młody, ale bardziej dynamiczny polityk ma podobne plany.
O ile Angela Merkel, córka pastora wychowana w byłej NRD, może się przyczynić do nawiązania dialogu między chadekami a postkomunistyczną PDS (w każdym razie będzie cieplej przyjęta przez Ossis), o tyle 44-letni Friedrich Merz, ekspert finansowy CDU, uosabiający poglądy konserwatywne i odnowicielskie, swą pozycję może budować opierając się na kilkakrotnie większej liczbie członków partii na zachodzie republiki. W uzyskaniu większej popularności może mu też pomóc efektowniejszy życiorys w porównaniu z bezbarwną przeszłością Angeli Merkel - rzeczniczki w rządzie Lothara de Maiziéra (NRD) i ministra do spraw rodziny oraz ochrony środowiska w rządzie Kohla. Merz, uchodzący za "młodego gniewnego", zanim skończył studia prawnicze i zrobił karierę polityczną w kraju i Parlamencie Europejskim, powtarzał dziesiątą klasę i notowany jest przez policję za jazdę motocyklem bez prawa jazdy. Wśród członków partii zasłynął tym, że nie pozwolił Kohlowi mówić do siebie per "ty".
Oprócz Stoibera do grona przeciwników Merkel i Merza można też zaliczyć Volkera Rühe, byłego ministra obrony w rządzie Kohla, który ostatnio przegrał z SPD wybory w Szlezwiku-Holsztynie, ale nie przestał marzyć o fotelu kanclerskim. Jak powiedział: "Na forum federalnym jestem do dyspozycji natychmiast". Rühe już w przedbiegach do partyjnego przewodnictwa próbował wyprzedzić Merkel. Gdy mu się to nie udało, zgodził się zostać jednym z jej czterech zastępców. Oprócz niego nową szefową CDU otaczać będą najprawdopodobniej Anette Schavan (minister oświaty w rządzie Badenii-Wirtembergii), młody szef dolnosaksońskiej CDU Christian Wulff (dawniej uznawany za pupila Kohla) oraz Jürgen Rüttgers, szef CDU z Nadrenii Północnej-Westfalii (również uważany za człowieka Kohla i autora udanego puczu przeciw Schäublemu, byłemu przewodniczącemu chrześcijańskich demokratów). Z tą czwórką chciałby też konkurować m.in. premier Saary Peter Müller.
W tym towarzystwie Angela Merkel nie będzie miała łatwego życia. Dawniej na system CDU składały się cztery litery: K-o-h-l. To "wielki Helmut" dobierał sobie ludzi, skazywał ich na partyjną banicję lub stawiał na świeczniku. Angela Merkel tego nie robi. Zapowiedziała jedynie, że zamierza zmniejszyć zatrudnienie w partyjnej centrali ze 150 osób do 100. Ważniejsza od obsady stanowisk jest jednak droga, jaką zamierza poprowadzić CDU. Na razie jej polityczne credo oprócz woli wydobycia partii z kryzysu nie jest określone. W prezydium zasiądzie Kurt Biedenkopf, jedyny, który odrzucił ofertę przewodnictwa lub wiceprzewodnictwa CDU, i jedyny z polityków tego ugrupowania, który odniósł sukcesy wyborcze w nowych landach. Biedenkopf, od momentu zjednoczenia premier Saksonii, był przeciwnikiem sposobu rządzenia Helmuta Kohla, za co ekskanclerz starał się go trzymać z daleka od kierowniczych gremiów na szczeblu federalnym. Obecnie Biedenkopf chce wesprzeć Angelę Merkel w rozwiązywaniu społeczno-gospodarczych i finansowych problemów. Być może to on właśnie przyczyni się do odbudowy zaufania i odzyskania sympatii wyborców.
Oprócz szukania pomocy u Biedenkopfa Angela Merkel będzie musiała znaleźć w partyjnych szeregach elokwentnego "szturmowca", którego przeciwstawi wygadanemu i popularnemu Franzowi Münteferingowi, sekretarzowi generalnemu SPD. Na razie Merkel wniosła nowy styl pracy: w odróżnieniu od Helmuta Kohla nie przyjmuje porannych "raportów o sytuacji", nie ogranicza się do streszczeń i sama czyta prasę, a dostępu do jej biura nie bronią dziesiątki "odpowiedzialnych referentów". Mówi też o potrzebie podjęcia rzeczowej polemiki z różowo-zieloną koalicją rządową. Na razie tylko mówi. Tymczasem gabinet SPD/Zielonych może się cieszyć komfortem rządzenia praktycznie bez opozycji.


Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.