Pole do protestów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z YVES'EM SALMONEM, dyrektorem francuskiej Narodowej Federacji Związków Rolników (FNSEA)
Jacek Potocki: - Czy francuscy rolnicy mają powody do obaw, że pogorszy się ich sytuacja ekonomiczna?
Yves Salmon: - Trudno oczekiwać, by byli zadowoleni, skoro w 1999 r. ich dochody obniżyły się o 10 proc. Ubiegły rok był jednak dobry dla związków zawodowych w naszym kraju: w Berlinie przyjęliśmy Agendę 2000 z lepszym budżetem unijnym dla rolnictwa, a prezydent Chirac i premier Jospin wydobyli od kanclerza Schrödera dodatkowe pieniądze na pomoc dla tego sektora. Z kolei w Seattle udało się nam utrzymać dotacje na eksport produktów rolnych.
- Amerykanie twierdzą, że rolnictwo francuskie blokuje liberalizację handlu, uniemożliwiając swobodną wymianę produktów tego sektora między USA a Europą.
- Nie można twierdzić, że z jednej strony mamy całkowicie dotowane rolnictwo europejskie, a z drugiej zupełnie liberalne rolnictwo amerykańskie. Wsparcie dla przeciętnego gospodarstwa w USA jest dwukrotnie większe niż w Europie. Tymczasem Amerykanie twierdzą, że ich pomoc jest dobra, a europejska zła.
- Gospodarstw rolnych we Francji jest coraz mniej. Czy oznacza to, że na wsi żyje się coraz gorzej?
- Głównym zadaniem naszej organizacji jest przeciwdziałanie wyludnianiu się wsi. Postrzegamy rolnictwo nie tylko jako gałąź produkcyjną, lecz także element środowiska, pejzażu ze starymi zabudowaniami, kościołami, które chcemy zachować. Jest to postawa propagowana we wszystkich krajach Unii Europejskiej, w Japonii i Korei. Amerykanom się to nie podoba, ponieważ są przyzwyczajeni do dużych nie zamieszkanych przestrzeni. Wydaje się, że wskutek wpływów amerykańskich w Polsce koncepcja wielofunkcyjności gospodarstwa rolnego przyjmuje się wolniej, choć wasz rząd popiera model europejski.
- W jakiej sytuacji znajdzie się polskie rolnictwo, gdy nasz kraj wejdzie do Unii Europejskiej?
- Rolnicy w Polsce są już przedsiębiorcami, czego nie można powiedzieć o ludziach pracujących w tym sektorze w innych transformujących się krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W Polsce tylko 30 proc. gospodarstw rolnych jest rentownych. Wyłącznie one mogą liczyć na pieniądze z funduszy Unii Europejskiej.
- Jeszcze niedawno rolnicy francuscy sprzeciwiali się członkostwu Polski w Unii Europejskiej...
- Rzeczywiście, kiedyś nie byli oni entuzjastycznie nastawieni do wejścia Polski do unii. Teraz się to zmieniło. Z przystąpienia waszego kraju do Unii Europejskiej Francja będzie czerpać korzyści, gdyż będziecie bronić tych samych wartości i zasad, przede wszystkim wspólnej polityki rolnej. Przeciwnicy tej ostatniej, między innymi Wielka Brytania, chcieliby, żeby została zlikwidowana. Na szczęście we Francji zarówno prezydent, jak i rząd bronią naszego rolnictwa.
- Wspólna polityka rolna poprzez system subsydiów przyczyniła się do rozwoju rolnictwa we Francji, ale farmerzy z tego kraju wielokrotnie przeciw niej protestowali...
- Bunt należy do rolniczej tradycji, ale rolnicy potrafią się również dostosować. Na przykład we Francji nie zgadzali się na ustalanie przez unię limitów produkcji mleka, tymczasem dziś nie tylko akceptują te zasady, lecz nawet ich bronią. Byli przeciwni wejściu Hiszpanii do unii, a teraz handel między obu krajami odbywa się bez przeszkód.
- Protesty farmerów francuskich są niekiedy burzliwe. Czyżby to był skuteczny sposób na osiągnięcie celu?
- Nie. Nasza organizacja protestuje używając pozytywnych metod. Większość manifestacji to barwne, informacyjne happeningi. Uczestnicy demonstracji rozdają produkty rolne przechodniom - w ten sposób chcą zwrócić uwagę na problemy w tym sektorze i pokazać, że obracają się one przeciwko konsumentom, że to nie rolnicy zarabiają na wysokich cenach detalicznych, ale pośrednicy.

Rozmawiał Jacek Potocki
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.