Zew krwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polowanie na łosie jest dla wielu Szwedów większym świętem niż Boże Narodzenie
Co sprawia, że łagodnych zazwyczaj Szwedów od początku września do końca października ogarnia szaleństwo polowania? Strzelają wtedy do dziesiątek tysięcy łosi (w ubiegłym roku zabili 107 tys. rogaczy). Jesienne łowy stały się w Szwecji sportem masowym: co roku bierze w nich udział prawie 300 tys. myśliwych (poluje m.in. król Karol XVI Gustaw). Popularniejsza jest tylko piłka nożna, w którą gra milion Szwedów, oraz golf (hobby prawie pół miliona mieszkańców tego kraju). Biorąc pod uwagę ludzi pomagających myśliwym, czyli naganiaczy, tropicieli śladów i przewodników, okaże się, że aż 10 proc. społeczeństwa angażuje się w krwawe łowy. Złośliwi Anglicy twierdzą, że polowanie na łosie jest dla Szwedów większym świętem niż Boże Narodzenie.

Nieczynne z powodu udziału w polowaniu
Myśliwy i jego pomocnik zwykle przeznaczają tydzień urlopu na pogoń za łosiem. To narodowe szaleństwo odbija się jednak na gospodarce. Firmy pracują na zwolnionych obrotach, gdyż osłabione załogi nie potrafią utrzymać normalnego tempa pracy. Szwedzkie gazety donoszą, że z powodu łowów zamykane są nawet komisariaty policji. Biada również temu, kto nie znając myśliwskiego kalendarza, będzie chciał się spotkać we wrześniu lub październiku ze swoim szwedzkim partnerem biznesowym. Na pewno nie zastanie w biurze szefa sztokholmskiej giełdy Olofa Stenhammara, podobnie jak prezesa budowlanego giganta NCC, księcia Ulrica von Rosena czy Lennarta Ahlgrena, szefa Assi-Domän, przedsiębiorstwa zarządzającego lasami. Szwedzki Związek Myśliwski stanowczo odradza organizowania w tym czasie konferencji, spotkań biznesowych i szkoleń.
Popularność polowań na łosie przekroczyła już granice kraju i do Szwedów dołączają zagraniczni myśliwi, na przykład szwajcarski książę Ruzzo Reuss (mąż jednej z wokalistek zespołu Abba). Polowania stają się także okazją do robienia interesów: firma Assi Domän zaprasza swoich klientów na myśliwskie wyprawy, podczas których podpisywane są najważniejsze kontrakty. Polowania stały się jedną z największych szwedzkich atrakcji turystycznych. Biuro Safsen Fritids AB, które dowozi turystów z całego świata na tę jesienną imprezę, podkreśla, że w Europie trudno znaleźć równie ekscytującą myśliwską atrakcję.

Ostatni męski bastion
Jesienne łowy to bodaj ostatni męski bastion w urzędowo sfeminizowanej Szwecji: tylko 4 proc. z 290 tys. członków Szwedzkiego Związku Myśliwskiego to kobiety. Czy w krwiożerczych upodobaniach łagodnych Szwedów można się doszukiwać męskiego protestu przeciw triumfom szwedzkiego feminizmu? Fredrik, menedżer w ABB, potrafiący godzinami opowiadać o szczegółach oprawiania łosia, skłonny jest uznać, że istotnie tak jest. Polowanie na łosie - jako tradycja narodowa - oparło się zakusom walecznych Szwedek. Fredrik nie lekceważy też praktycznych aspektów polowania - myśliwemu przypada łup, co w wypadku łosia oznacza 250-300 kg mięsa wzbogacającego zapasy domowych spiżarni. W skali kraju jest to 25 tys. ton mięsa.
Dla Andersa, prawnika w jednej z większych kancelarii w Sztokholmie, najważniejsze jest coś innego - męska wspólnota i poczucie przynależności do grupy myśliwych. Na łosie nie poluje się w pojedynkę, lecz w kilkuosobowych zespołach, które zwykle spędzają cały tydzień, biwakując w lesie.
Przeciw corocznej rzezi łosi nie protestują ekolodzy. Szacowane na 300 tys. zwierząt stada zwiększają się każdego roku o 40-70 proc. Gdyby zaprzestano polowań, łosie mogłyby zagrozić równowadze biologicznej w szwedzkich lasach.


Więcej możesz przeczytać w 41/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.