Przepis na Nobla

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak Amerykanie zdobyli dwieście Nagród Nobla w naukach ścisłych
W amerykańskich uczelniach sprawdza się powiedzenie: Nagrodę Nobla dostają uczniowie noblistów. Uniwersytet Har-varda, Princeton, Stanford, Instytut Technologiczny Massachusetts, Uniwersytet Kalifornijski to kolebki zwycięzców. Sukces rodzi sukces: od liczby zdobytych przez uczelnię Nagród Nobla zależy m.in. jej miejsce w rankingach, przyznanie środków na badania, napływ najzdolniejszych uczniów college’ów, a nawet wysokość pierwszych pensji proponowanych absolwentom.

Inkubatory zwycięzców
Gdy Komitet Noblowski ogłosił przyznanie prof. Eliasowi Coreyowi nagrody w dziedzinie chemii, ten nie zwrócił nawet uwagi na doktoranta gratulującego mu sukcesu na dziedzińcu uniwersyteckim. "Nie byłem pewien, jaką nagrodę miał na myśli" - powiedział później prof. Corey. Trudno się temu dziwić - Nagroda Nobla była czterdziestym prestiżowym wyróżnieniem, jakie otrzymał. Jednocześnie był to kolejny Nobel dla Harvardu, uniwersytetu, który uzbierał ich najwięcej. W tym samym roku nagrody w dziedzinie fizyki otrzymali badacze z Instytutu Technologicznego Massachusetts (MIT), czyli najlepszej uczelni technicznej Stanów Zjednoczonych, graniczącej o miedzę z Harvardem. W Cambridge, gdzie znajdują się obie uczelnie, ich absolwenci założyli wiele firm high-tech. Tablica na stacji metra MIT upamiętnia najlepszych z nich: Fredericka Termana, założyciela Doliny Krzemowej, Williama Shockleya, współtwórcę tranzystorów i laureata Nagrody Nobla, Roberta Noyce’a, założyciela firmy Intel, Billa Hewletta, współzałożyciela koncernu Hewlett-Packard. W granicach wielkiego Bostonu, którego dzielnicą jest Cambridge, mieści się pięćdziesiąt college’ów i uniwersytetów.
Amerykanie zaczęli dominować w światowej nauce w latach II wojny światowej. Do Stanów Zjednoczonych przeniosło się wówczas wielu wybitnych Europejczyków, m.in. Enrico Fermi, Albert Einstein, Stanisław Ulam, John von Neuman. Po wojnie, gdy Europa, Japonia i Związek Radziecki odbudowywały zdewastowane kraje, Ameryka pompowała pieniądze w rozwój tych dziedzin techniki i nauki, które zdecydowały o jej zwycięstwie w wojnie. "Ogromne środki, jakie przeznaczyliśmy na badania, ściągnęły najlepszych i najzdolniejszych z wielu krajów świata" - twierdzi Jerome Singer, emerytowany profesor biofizyki z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Takie postępowanie szybko dało efekty. W ostatnich pięćdziesięciu latach co drugą Nagrodę Nobla w fizyce, chemii i medycynie zdobywali Amerykanie. Łącznie od 1901 r. naukowcy ze Stanów Zjednoczonych otrzymali ponad dwieście nagród w dziedzinie fizyki, chemii i medycyny. Następni na listach zwycięzców Brytyjczycy i Niemcy mieli ich po mniej więcej 70.

Amerykanie wszystkich krajów
Ameryka każdemu zdolnemu przybyszowi stwarza klimat do naukowego rozwoju, a w efekcie zwiększa szanse na najwyższe wyróżnienie. Nic dziwnego zatem, że coraz częściej laureatami Nagrody Nobla zostają Amerykanie urodzeni na innych kontynentach. Prof. Walter Kohn, pochodzący z Austrii, a pracujący na Uniwersytecie Kalifornijskim, odbierając trzy lata temu Nobla w dziedzinie chemii, zauważył: "Patrzę na fotografie amerykańskich zwycięzców i widzę Brytyjczyka, Niemca, Chińczyka i Austriaka. Wszyscy przyjęliśmy obywatelstwo amerykańskie. Wszyscy też czerpiemy korzyści ze znakomitej atmosfery dla badań naukowych w Stanach Zjednoczonych".
Jeden z ubiegłorocznych amerykańskich laureatów urodził się w Austrii, drugi w Niemczech, trzeci w Nowej Zelandii. Amerykańscy nobliści sprzed dwóch lat pochodzili z Europy i Afryki, ale wszyscy pracowali na amerykańskich uczelniach: Ślązak Günter Blobel był profesorem na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku, Egipcjanin Ahmed Zavail prowadził badania w Kalifornijskim Instytucie Technologicznym, a Holender Martinus Veltman związany był z Uniwersytetem Michigan. Wielu przybyszów pociąga w Ameryce - jak to określił prof. Kohn - całkowita niezależność w decydowaniu o własnej karierze naukowej.

Bogactwo, czyli nauka i technologia
O pozycji nauki amerykańskiej decydują przede wszystkim olbrzymie możliwości finansowe. Rząd federalny przeznacza dziś na naukę więcej, niż wynosił cały budżet Stanów Zjednoczonych przed atakiem na Pearl Harbor. Na rok 2001 administracja Billa Clintona przedłożyła Kongresowi rekordowy budżet dla nauki i technologii - 85 mld USD, czyli o 3 mld USD więcej niż w roku poprzednim. Kongres powiększył jeszcze tę sumę o 6 mld USD. Większość nakładów na badania i nowe technologie pochodzi jednak z przemysłu. Wydatki General Motors na ten cel są większe niż polski budżet.
Charakterystyczna jest także pracowitość amerykańskich naukowców. Według ostatnich statystyk, średni czas pracy w instytucjach badawczych i na uczelniach wynosi 57 godzin tygodniowo. W Europie większość pracowników nauki nawet sobie tego nie wyobraża.

Więcej możesz przeczytać w 41/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.