Mózg konserwowy

Mózg konserwowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W puszkach, słoikach pojawił się nowy polski produkt na targu politycznym - mózg konserwowy. Dotychczas sprzedawany był pokątnie w zaułkach ulic i na bazarkach z tandetą. Teraz dzięki Lidze Polskich Rodzin, producentowi i głównemu dystrybutorowi mózgów w konserwach, nabyć go może każdy, kto stracił rozum. Mózg konserwowy ma same zalety, jest łatwo dostępny, wygląda jak żywy mózg. Wadą tego produktu, zapewne niezbyt dolegliwą dla potencjalnych nabywców, jest to, że podobnie jak groszek konserwowy, mózg ze słoika nie plonuje. Tak jak z groszku w puszce nic nie wyrośnie, tak samo z mózgu konserwowego po jakimś czasie zostanie tylko smród, po producentach także.
Każdy naród ma takich talibów, na jakich zasługuje. W końcu Maciej Giertych zawsze może wezwać oddziały krzyżaków Kazia Świtonia. Wtedy trzeba będzie prosić Andrzeja Leppera, by zablokował Sejm i własną piersią bronił nas przed talibami ze żwirowiska. Jeśli zasługujemy na takich talibów, jakich mamy, to czy zasługujemy na takie bezrobocie? Talibowie odpowiedzą "nie", ludzie rozumni inaczej odpowiedzą "tak", zwłaszcza po zapoznaniu się z tematem okładkowym ("Bezrobotny styl życia"). Otóż wytworzyła się wcale niemała rzesza bezrobotnych, dla których nie brak pracy jest problemem, lecz brak płacy. Jeżeli ten ruch bezrobotnych się rozwinie, ruch trwałej niezdolności do podejmowania pracy, to wzrost gospodarczy będzie niemożliwy. Potencjalni pracodawcy umrą z braku rąk do pracy na polskim morzu bezrobocia, tak jak rozbitkowie umierają z pragnienia na środku oceanu. Ratując się, pracodawcy będą próbowali importować fachowców z zagranicy, co niektórzy już czynią, ale wówczas zaatakują ich polscy talibowie.
Mózg konserwowy, niestety, nie jest polską specjalnością, co zapewne zaboli rodzimych talibów. To produkt powszechnie serwowany na Zachodzie w niektórych kręgach tzw. lewicowej inteligencji, sierotach po marszach wielkanocnych, pacyfistach i łysiejących pięćdziesięcioletnich dzieciach-kwiatach. Wyszli oni ostatnio na ulice europejskich miast, by demonstrować przeciwko bombardowaniu talibów. Rozwiązanie tego problemu jest proste: wystarczy, że terroryści zamordują cywilizację Zachodu, a wówczas pacyfiści demonstrować będą w piekle, choć zapewne oczekują asfaltu w raju. "Śmiercionośny pacyfizm" Rafała Ziemkiewicza i felieton profesora Jana Winieckiego "Horror i nowy paradygmat" ostro rozprawiają się z odżywającym tu i ówdzie poglądem, że lepiej dać się zabić, niż zabijać w obronie własnej.
Wszyscy jesteśmy chorzy na śmierć cielesną, ale - na Boga - może choć nasze mózgi będą chore na życie.
Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.