K@syno

Dodano:   /  Zmieniono: 
W globalnej sieci przegrywamy rocznie 15 miliardów dolarów
W zaciszu własnego domu, na przykład w łóżku lub w wannie, możemy grać w ruletkę, kości, black jacka, pokera czy jednorękiego bandytę. Możemy nawet stracić majątek i mieć nadzieję, że następnym razem go odzyskamy. Wszystko to w internetowym kasynie. - Wrażenie jest zdumiewające: wspaniała grafika, liczne premie, a w dodatku nie trzeba jechać do odległego lokalu. W sieci nie ma też świadków naszych porażek - wylicza zalety hazardu on line Tomasz Awgul, pracownik wirtualnego Prestige Casino. Elektroniczny hazard uzależnia szybciej niż jego tradycyjne odmiany - ostrzegają jednak psychologowie.

Podwójne uzależnienie
Nie podoba nam się lokal, do którego przed chwilą zawędrowaliśmy w cyberprzestrzeni? Można go zmienić w minutę. Kamery zainstalowane w prawdziwym kasynie pomogą grającemu poczuć się jak w Las Vegas. Internetowy gracz nie widzi jednak pieniędzy, którymi obstawia zakłady. Wszystkie kwoty pobierane są z jego konta. To niebezpieczne, ponieważ nie odczuwa się odpływu gotówki. - Jeżeli ktoś przegrywa większą sumę, na jakiś czas odchodzi od gry, ale później i tak do niej wraca - opowiada Tomasz Awgul. Specjalna komisja parlamentu australijskiego podała, że już ponad 300 tys. obywateli tego dziewiętnastomilionowego kraju regularnie odwiedza cyberkasyno. - Osoby uprawiające wirtualny hazard są narażone na podwójne uzależnienie: od gry i od Internetu - mówi Jacek Jakubowski, psycholog.
Właściciele cyberkasyn na rozmaite sposoby starają się nakłonić internautów do gry. Wiedzą, że ktoś, kto spróbuje tego typu rozrywki, będzie najprawdopodobniej częstym gościem ich serwisów. Wielu organizatorów oferuje promocje, losowanie nagród czy możliwość gry na kredyt. W Prestige Casino nowy gracz za 20 dolarów otrzymuje żetony warte dwa razy więcej. Co pewien czas dla zarejestrowanych gości organizuje się loterie. Do wygrania jest nawet 35 tys. dolarów!
Hazard w sieci stał się poważnym biznesem. Na początku 2000 r. w Internecie znajdowało się 650 serwisów oferujących gry losowe - wynika z ustaleń banku Bear Stearns. Wartość światowego rynku e-hazardu szacowana jest na 15 mld dolarów.

Hazardowe raje
Wirtualne domy gry umieszcza się najczęściej na serwerach w krajach, gdzie prawo nie zabrania organizowania gry na pieniądze. Prestige Casino, które jest dostępne w sieci w polskiej wersji, zarejestrowano na wyspach Antigua i Barbuda. Wiele internetowych domów gry znajduje się na Karaibach, w Ameryce Południowej i Afryce (na przykład sieć Sunny Group Casino Fortune z Botswany). Nie tylko rządy egzotycznych państw legalizują wirtualne kasyna. Niedawno zdecydowały się na to władze Hamburga. Robią na tym dobry interes, ponieważ 90 proc. wpływów z internetowego hazardu zasila kasę landu. Obroty tylko jednego niemieckiego elektronicznego domu gry wynoszą około 5 mln euro. Legalnie w cyberprzestrzeni grać można m.in. w Australii, Szwecji i RPA.
Wirtualny hazard nie wszędzie jest jednak tolerowany. Najbardziej restrykcyjne przepisy obowiązują w Stanach Zjednoczonych. W 1997 r. weszła tam w życie tzw. ustawa Kyla, która zabrania Amerykanom udostępniania i korzystania z serwisów oferujących grę na pieniądze. W lutym 2000 r. sąd w Nowym Jorku uznał, że Jaya Cohen, właścicielka zarejestrowanej na Antigui firmy World Sport Exchange, która przez Internet prowadziła zakłady, złamała prawo. Dzięki ustawie Kyla Mark Eisele uratował 18 tys. dolarów, które przegrał w wirtualnym kasynie zlokalizowanym na Antylach Holenderskich. Sędziowie zadecydowali, że firma ta nie może od niego żądać ani centa, ponieważ amerykańskie przepisy zakazują swoim obywatelom gry w internetowych kasynach. W Polsce nie obowiązują żadne odrębne przepisy dotyczące cyberhazardu.
Dzięki legalizacji wirtualnych kasyn można je objąć kontrolą finansową - przekonują zwolennicy takiego rozwiązania - to zaś gwarantuje, że gracze nie będą oszukiwani, a pieniądze nie trafią na konta organizacji przestępczych. Niemieckie serwisy kontrolowane są ponadto przez urząd podatkowy.
Nad udostępnieniem swojej oferty w Internecie pracuje również Totalizator Sportowy. - Jesteśmy spółką skarbu państwa, więc bezpieczeństwo i uczciwość gry będzie potwierdzona autorytetem państwa. Zastosujemy takie same zabezpieczenia, jakie działają w bankowości elektronicznej. Duża część zysków, które uda nam się osiągnąć dzięki Internetowi, podobnie jak do tej pory będzie przekazywana na wspieranie sportu i działalność charytatywną - zapewnia Wacław Bilnicki, prezes zarządu Totalizatora Sportowego.

Wspólnota hazardzistów
Grający w sieci tworzą stowarzyszenia i kluby. Kontaktują się na czatach, a atmosfera tam panująca przypomina prawdziwe kasyno. Zakładają też listy dyskusyjne poświęcone e-hazardowi. W tej społeczności obowiązują niepisane zasady zachowania. Każdy, kto wygrał 35-krotność obstawianej sumy, przekazuje krupierowi napiwek - równowartość jednego obstawienia. W dobrym tonie jest też pożyczanie pieniędzy stałym bywalcom wirtualnych domów gry. - Jeżeli ktoś się spłucze, zawsze może liczyć na to, że znajomi z sieci poratują go jakąś kwotą - zapewnia Tomasz Awgul. - Nowicjusz nie rozumie używanego przez nas słownictwa. Najczęściej gra też bardzo nerwowo i po pierwszych sukcesach wszystko przegrywa - dodaje Sławomir Kazimierczak z Nowego Targu, bywalec e-kasyn.
Gra w Internecie jest anonimowa, dlatego przystępują do niej także ludzie, którzy nie mieliby odwagi przekroczyć progu prawdziwego kasyna. W elektroniczną ruletkę bawią się nawet dzieci. Dwunastoletni Robert M. z Gdańska, posługując się numerem karty kredytowej swojego ojca, stracił w internetowym domu gry 4 tys. zł.

Więcej możesz przeczytać w 44/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.