Między nami?

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Żyj i daj żyć innym", czyli "oglądaj i daj innym być oglądanym" w reality show lub w plotkarskich pismach
"My kurwa, naród polski" - brzmi poprawka do początku konstytucji "My, naród polski". Zaproponował ją podobno Tadeusz Konwicki podczas promocji swej najnowszej książki. Mam nadzieję, że chociażby z szacunku dla słów zasłużonego twórcy redakcja nie wykropkuje poprawki. Jest też ryzyko, że naród wkurwiający pisarza poziomem nie zrozumiałby, o co chodzi: k..., może to jakieś audiotele? Ponad połowa Polaków nie rozumie przecież gazet ani dzienników telewizyjnych. To jest i tak pół narodu, czyli pół biedy, gorzej, że prawie cały naród nie rozumie siebie samego. Przekonałam się o tym podczas dyskusji w programie telewizyjnym "Między nami". Zaproszono najetyczniejszego reżysera, najmoralniejszego socjologa, śmietankę towarzyską i kilku artystów. Mieliśmy rozmawiać o granicach prywatności. Ambitny początek, lecz wkrótce rozmowa zaczęła przypominać samokrytykę w najlepszym stylu procesów moskiewskich. Dorośli ludzie tłumaczyli się ze swojej popularności i jej konsekwencji: zawstydzona młoda piosenkarka spowiadała się ze zrobienia sobie przyzwoitych zdjęć w męskim piśmie, tzn. posteru, jaki każda gwiazdka pop funduje fanom. Prowincjonalnymi opłotkami zabrnęliśmy więc w swojski szarijat i czarczaf zsunął się nam z twarzy na resztę ciała?
Pani Santor opowiedziała o własnej karierze artystycznej: ona nie musiała epatować intymnością. No tak, ale w tamtych czasach nawet Loska, najpopularniejsza spikerka telewizyjna, "nie miała nóg", a pierwszy sekretarz - żony, odwiedzającej razem z nim bratnie kraje. Dlatego zamiast smaczków z życia Santorki pokazywano nam zdjęcia wyposzczonych erotycznie długimi podróżami międzynarodowych partyjniaków, obcałowujących się obleśnie na powitanie.
Wśród teleintelektualistów zawrzało, gdy w "Między nami" pojawił się Sebastian Florek, pokazujący swą prywatność w domu Wielkiego Brata. Gdyby przyszedł wtedy sam Rejtan, zadano by mu pewnie pytanie: "Musiał pan się tak obnażać? Nie można było dyskretniej i godniej? No, chyba że w wyższej sprawie, ale wtedy należało się rozchełstać niżej, nawołując do narodowej akcji kontrolnych badań prostaty". Bo naruszenie prywatności i bezwstyd są usprawiedliwione tylko w wypadku akcji zdrowotnych. Zwykła niehipochondryczna prywata (choroby przysparzają prawdopodobnie najwięcej popularności, gdyż najlepiej sprzedają się poradniki zdrowotne), jak w wypadku Florka, jest zdradą honoru. Najpierw rzucili się na niego widzowie: "Skandalicznie pocałował aktorkę Potocką w rękę. Ona siedziała, on siedział i cmok! Cham". Obrażając Potocką (z tych Potockich!), obraził nas wszystkich. Po prostu cmoknął nas gdzieś wbrew etykiecie. Od etykiety blisko niektórym do etyki. W tym samym więc tonie salonowych wyrzutów i straszenia sumieniem zabrali się do Florka i reality show pan Zanussi oraz profesor Kurczewski. Sądziłam, że rekolekcje na temat granic prywatności w telewizji skończyły się już parę miesięcy temu. Niestety... Jeszcze bardziej niestety dla oskarżycieli "Big Brother". Wbrew zatroskanym przewidywaniom żaden z uczestników nie pociął się, nie zbzikował. Na ich występach skorzystało nawet społeczeństwo - policja namierzyła dzięki Wielkiemu Bratu mafijnego narzeczonego Alicji. Gulczas ma swój film, bezrobotna Małgosia pracę, samotna Manuela oferty matrymonialne. A Florek został posłem, i to on może teraz wyrządzić krzywdę swoim "obrońcom", nie dając na szkolnictwo wyższe i kulturę. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie zrobił, dochodząc do wniosku, że jajogłowi zawdzięczają swą nazwę nie wykluwaniu się im z głów pomysłów, ale temu, że ciągle jojczą. Z powodu intelektu uwierającego jak ziarnko piasku i nadwrażliwości społecznej. Oburzając się upadkiem narodu produkującego i oglądającego reality show, nie dosłyszeli jednak głosu telewidza włączającego się niespodziewanie do dyskusji: "Jestem na bezrobociu i mam rodzinę. Zrobiłbym wszystko, żeby ją utrzymać".
Intelektualistom okrutne i niesmaczne wydają się telewizyjne igrzyska dla ubogich. Boją się, by pewnego dnia nie pokazano prawdziwych walk gladiatorów. Będąc erudytami, wiedzą dużo o bezwzględnej historii. Na przykład taka cywilizacja prekolumbijskiego Meksyku - to było okrucieństwo! Na szczytach piramid wyrywano ludziom żywcem serca, co miało zapewnić trwanie świata. Podczas gdy jedni byli krwawymi ofiarami, inni paradowali w piórach i popijali czekoladę, bo byli elitą. U nas na samym dole piramidy (społecznej) niszczy się ludzi w imię praw rynku, pozwalając im dogorywać i wariować z rozpaczy. Wielu bezrobotnych (bezrobocie jest konieczne, by nasz świat trwał wydajniej) popełnia samobójstwa. To są prawdziwe ofiary, a nie Florek, który dostanie jeszcze dietę poselską. Wrażliwa elita naszego narodu nie wachluje się co prawda piórami, ale obrasta w piórka, perorując o etyce. Wmawiając narodowi konieczność istnienia kuratora korygującego gusty. Szantażując sumieniem. Nie wiem, czy mamy sumienie z tej samej puli przydziałów. Dlatego wolę się odwołać do wolności sumienia ograniczanej sądowym prawem. Natomiast na dramatyczne pytanie prowadzącej program: "Co się stało przez te ostatnie dziesięć lat, że się tak zmieniliśmy?" wystarczy chyba odpowiedzieć: stała się wolność. Wreszcie dorośli ludzie mogą wybierać, co więcej - nie muszą się tego wstydzić. "Żyj i daj żyć innym", a więc "oglądaj i daj innym być oglądanym" w reality show czy w plotkarskich pisemkach dla Polek głupolek. Pornografia społeczna jest zupełnie gdzie indziej. Tak nisko, że nie sposób jej dostrzec ze szczytu piramidy. Dalsze pouczanie narodu wygłodniałego normalności, traktowanie go niby bandę ubogich ekshibicjonistów może się skończyć drugą poprawką do konstytucji. Zamiast "My, naród polski" jakiś sfrustrowany twórca, widząc, co się wokół dzieje, czym zajmują się najświatlejsze umysły, zaproponuje: "My, kurwa, kurwa. I kropka".
Więcej możesz przeczytać w 44/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.