Pańskie kły

Dodano:   /  Zmieniono: 
To nie psy, lecz ich właściciele zagryzają ludzi
Mężczyzna z Bydgoszczy trzymał w szopie dwa rottweilery. 29 października tego roku wyszedł z domu wieczorem, by je nakarmić. Psy zjadły strawę z wilczym apetytem. Po chwili mężczyzna wypuścił je na posesję, aby pobiegały. W tym czasie na progu domu pojawiła się jego 79-letnia żona. Zwierzęta bez wyraźnej przyczyny rzuciły się na nią. Psy rozerwały kobiecie krtań, dotkliwie pogryzły ręce, nogi i twarz. Staruszka zmarła, zanim przyjechało pogotowie.
Treserzy psów i kynolodzy pytani przez "Wprost" o przyczyny podobnych tragedii odpowiadają zgodnie: w większości wypadków winni są właściciele czworonogów. - Żaden pies nie ma zakodowanej w genach agresji, nie można też autorytatywnie stwierdzić, że istnieje rasa stanowiąca dla człowieka zagrożenie. To wychowanie decyduje, czy zwierzę jest niebezpieczne - mówi Andrzej Mania ze Związku Kynologicznego. - Bardziej niebezpieczny jest nieodpowiedzialny właściciel, który wychowuje w domu mordercę - mówi Krzysztof Żmichowski z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Te opinie potwierdzają praktycy, którzy każdego dnia stykają się z psami i ich właścicielami: - Wiele osób kupuje psa obronnego i chce tylko tego, aby reagował na komendę "Bierz go!" - twierdzi Janusz Wójcik, treser z Krakowa.

Pogoda pod psem
Ares - trzyletni rottweiler - zagryzł w Krakowie córkę swego pana, szesnastoletnią Agatę. Pies był wychowywany przez ojca dziewczyny od szczeniaka. Przeszedł podstawowe szkolenie i nigdy nie sprawiał kłopotów. Dlaczego więc pogryzł Agatę? - Wina leży po stronie nieodpowiedzialnych hodowców. Kojarzą psy w sposób nieodpowiedni, sprzedają niepełnowartościowe osobniki, a przyszli właściciele dowiadują się od nich jedynie, jak karmić psa i jak go czesać. Nikt nie mówi, jak go wychowywać - oburza się Wójcik. Zgadza się z nim Krystyna Babirecka, hodowca rottweilerów: - Większość agresywnych rottweilerów pochodzi od pseudohodowców, którzy trzymają te psy w piwnicach. Nic nam nie powinno grozić, jeżeli bierzemy rasowego psa z pewnego źródła.
Inna przyczyna agresji psów to nieodpowiednie karmienie. Rottweilery muszą dostać dziennie dwa, trzy kilogramy mięsa (mastiffy nawet 5 kg). Miesięczne utrzymanie dużego zwierzęcia kosztuje około 700 zł. Tymczasem wiele osób bierze do domu psy obronne, a potem karmi je głównie kaszą i odpadkami. Oszalałe z głodu - gryzą.
W Polsce żyje osiem milionów psów. Szkolenie przeszło nie więcej niż osiem tysięcy, czyli zaledwie 1 proc. Z badań kynologów i codziennych rozmów, jakie z właścicielami psów przeprowadzają treserzy, wynika, że większość osób, które decydują się na kupienie zwierzęcia, nie ma pojęcia, jak je wychowywać i traktować. Na szkolenie, które kosztuje co najmniej 300 zł, stać niewielu właścicieli, a ci, których stać, często uważają, że wszystko wiedzą, lub tresują psy po swojemu. W efekcie po ulicach chodzą zwierzęta będące bombami z opóźnionym zapłonem. W każdej chwili mogą zaatakować.
"Zły pies" jest ostatnio elementem wyposażenia ogolonych na łyso gangsterów. Policjanci w Polsce przyznają, że ludzie ze środowisk przestępczych kupują i szkolą swoje psy tylko po to, by mogły uczestniczyć w nielegalnych walkach. Najgorszą sławę mają dwie podziemne "areny" - w Łodzi i warszawskim Rembertowie. Potwierdzeniem istnienia rynku takich psów są liczne ogłoszenia prasowe typu: "szczeniaki pitbull po niezwyciężonym sprzedam".

Agresja obronna
Za agresywne uważane są dobermany, bulteriery, rottweilery, owczarki niemieckie i kaukaskie, pitbulle i kilka innych ras. Tymczasem specjaliści z Fundacji Animals mówią, że najbardziej agresywne są kundle. Zwłaszcza te, które były maltretowane. - Znęcanie się wywołuje u nich reakcje lękowe, a lęk jest motorem agresji. Pies, który czuje się przyparty do muru, na pewno zaatakuje - przekonuje Szczepan Kawski, dyrektor warszawskiego schroniska Na Paluchu.
Gryzą także rozpieszczone czworonogi uznawane powszechnie za przyjacielskie, na czele z jamnikami, pudlami, spanielami i dalmatyńczykami. - Ciągłe rozpieszczanie psów, które wynika z nieznajomości psiej fizjologii, jest groźne. Agresja potulnego zwykle rottweilera może na przykład wynikać z potrzeby traktowania go jak osobnika dojrzalszego, niż jest w rzeczywistości - mówi Kawski.

Prawne absurdy
Zagrożeniu ze strony psów miało zapobiec rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji uznające 11 ras za niebezpieczne. Rozporządzenie ministra z 15 grudnia 1998 r. to prawny bubel, w żaden sposób nie poprawiający bezpieczeństwa. Dlaczego? Akt nakłada na właściciela psa z "listy 11" obowiązek posiadania pozwolenia wydanego przez urząd gminy. W praktyce urzędnik nie może odmówić wydania pozwolenia. Co więcej, niemożliwe jest, by właściciel na przykład pit bull terriera, zatrzymany przez straż miejską, został ukarany za brak pozwolenia. Wystarczy, że powie, iż jego pies nie ma rodowodu i jest tylko podobny do rasowego okazu. Prawo to jest martwe jeszcze z jednego powodu. Tylko mniej niż 10 proc. psów w Polsce wyglądających jak rasowe jest nimi w rzeczywistości. Ponad 90 proc. nie ma rodowodu, więc zgodnie z prawem uważa się je za mieszańce. A kundli, nawet wyglądających jak rottweilery i buldogi amerykańskie, na żadnej liście być nie może. - Zakazy i ograniczenia w hodowli niektórych ras to bzdura - uważa Jadwiga Osuchowa z krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Po pierwsze: wiedza!
W miesięczniku "Mój Pies" wiele pisano o wychowaniu bulterierów. Psy te są krzyżówką terierów i buldogów. Wyhodowano je w połowie XIX wieku na Wyspach Brytyjskich do walk. Dziś bulteriery są rodzinnymi psami, przyjaznymi, chętnymi do zabawy i niezwykle spokojnymi. Jeśli jednak od szczeniaka będzie się je wychowywać na agresywne, wyrosną z nich bestie. - Prowadzę hodowlę bulterierów od 25 lat i żaden z moich psów nie był agresywny. Odpowiedzialny hodowca będzie unikał psów lękliwych, agresywnych, smętnych i przesadnie introwertycznych. Takie psy i ich szczeniaki mogą być niebezpieczne, gdyż wiele cech charakteru przekazywanych jest z pokolenia na pokolenie. O reszcie decyduje wychowanie - mówi Andrzej Jendrasiak, właściciel hodowli.
Gdyby właściciel rottweilerów z Bydgoszczy wiedział, że nie trzyma się ich w zamknięciu, lecz w domu, w towarzystwie ludzi, nie doszłoby do tragedii. Jego psy nie stałyby się zabójcami. Ile jeszcze takich błędów z niewiedzy popełnią właściciele psów? Ile osób zostanie zagryzionych przez rzekomo "urodzonych morderców", a w rzeczywistości przez ludzi?

Więcej możesz przeczytać w 45/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.