Herbert i Rydzyk

Dodano:   /  Zmieniono: 
Strach to główna ingrediencja życia w globalnej wiosce
Tydzień temu zaproszono mnie wraz z Tadeuszem Malakiem, rapsodycznym aktorem i mistrzem słowa deklamowanego, do Klubu Studenckiego Pod Jaszczurami. Mieliśmy się tam spotkać z młodzieżą studencką, by z nią porozmawiać o Zbigniewie Herbercie.
Dawno nie miałem kontaktu ze studentami, a z tego, co się o nich słyszy w telewizji, wynika, że nie mają za co studiować i żyć, a przyszłość mają niepewną. Mimo to wszyscy pchają się na studia, gdyż nowoczesne społeczeństwo bez wykształconych obywateli nie może się rozwijać. Maturzyści i studenci świetnie to rozumieją, w odróżnieniu od nowej minister edukacji, która nagle wymyśliła dwie różne matury do zdawania, a sama ma trzecią. Mianowana z całą plejadą "ministrów siłowych", robi wrażenie, jakby nie chodziło jej o młodzież, lecz o starą kadrę "ideowych", ale nieudolnych nauczycieli mianowanych politycznie w miejsce udolnych.
Przyszedłem pod Jaszczury w porę, nie mogłem jednak do środka wejść, bo sala była tak pełna, że nie można było otworzyć drzwi. Gdy dotarłem do starej kanapy stanowiącej sprzęt prezydialny, ujrzałem zbity tłum. Nad Tadeuszem, nade mną i nad kanapą wisiał tekturowy plafon z podobizną Herberta i jego poetycką zachętą, by być zawsze odważnym i iść przed siebie. To właś-nie fascynowało - jak się potem okazało - młodych obojga płci. Zaczynająca rządy ekipa nie powinna więc być tak pewna siebie. Jej bezideowa pragmatyczność trzaśnie nagle za kilka lat.
Miałem ochotę czmychnąć z Jaszczurów, bo mimo wieku jestem nieśmiały i żyję raczej samotnie, a tych najmłodszych Polaków widuję jedynie w windzie. Jednak Tadeusz, stary wyga sceniczny, schlebił mi trochę, co zawsze rozbraja, po czym zapowiedział rzecz cudowną. Otóż wykombinował gdzieś film nagrany w 1981 r. w Paryżu przez TVP Łódź - wywiad ze Zbigniewem Herbertem o teatrze Tadeusza Kantora. Herbert już wtedy był schorowany, ale z pasją, popijając coś z kubka, opowiadał o Krakowie z epoki stalinowskiej, gdy pierwszy raz zetknął się z teatralną wizją Kantora. Przejął się nią nie od razu i nie bardzo była ona dlań zrozumiała, nim nie zorientował się, że jest ona całkiem jasna dla Francuzów. Kluczem poetyki Kantora był strach. Ten strach społeczny, który był w Polsce niewidzialny, bo był i w nas - tam był widoczny. Strach był w czasach zimnej wojny i jest dzisiaj jedną z głównych ingrediencji życia w globalnej wiosce. Stąd ciągłe nawoływanie do odwagi.
Oglądanie Herberta sprzed lat dwudziestu Pod Jaszczurami też rządzonymi kiedyś strachem, a dziś promieniującymi setkami jasnych twarzy dziewczyn i chłopców, rozrzewniło mnie. Nagle przypomniałem sobie, że podobny widok wpatrzonych w jednego człowieka setek par oczu oczekujących na słowa prawdy o tym, iż życie ma sens, zapamiętałem z kościoła redemptorystów na Podgórzu w Krakowie, gdzie zaprosił Herberta na spotkanie ze studentami ksiądz Rydzyk! Był tam duszpasterzem akademickim. I wtedy też byliśmy z Malakiem. Setki młodych twarzy wpatrzonych w aktora i poetę i słuchających poezji Herberta: tak wtedy, jak i teraz. Zmiana tylko taka, że to ksiądz Rydzyk straszy teraz ludzi.
Więcej możesz przeczytać w 46/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.