Różna wartość sukcesu

Różna wartość sukcesu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Musimy dokończyć ustrojową przemianę, czyli ostatecznie odciąć gospodarkę od polityki i wzmocnić ład prawny
Pomówmy dzisiaj o sukcesie oraz o jego społecznej wartości i systemowych uwarunkowaniach. Samo słowo "sukces" odnosimy do wyniku takich działań, przy których można również ponieść fiasko. Na ma sukcesu bez możliwości porażki. Sukces jest więc rezultatem działań nierutynowych, obarczonych niepewnością. Ale nie uznamy za sukces wygranej na loterii. Sukces wymaga zatem - z definicji - odpowiedniego wkładu ze strony działającej osoby, co nie wyklucza łutu szczęścia.
Nie ma sukcesu bez pokonywania określonych przeszkód. Im większe są pokonane przeszkody, tym większy jest sam sukces. Aby ocenić skalę sukcesu, trzeba więc uwzględnić zarówno warunki startu, jak i okoliczności, które towarzyszyły działaniu. Większy jest na przykład sukces tego, kto urodził się w biednej rodzinie i zbudował prężną firmę, niż tego, kto odziedziczył rodzinny majątek i osiągnął ten sam wynik.
Aby móc sensownie rozstrzygnąć, czy mamy do czynienia z sukcesem, należy badać działanie w odpowiednio długim czasie. W przeciwnym razie za sukces trzeba by uznawać wyniki osiągane dzięki szczęśliwym przypadkom lub kosztem przyszłości. W tej drugiej kategorii mieści się maksymalizacja zysku firmy wskutek rabunkowej eksploatacji jej majątku lub maksymalizacja wzrostu gospodarki poprzez nadmierne publiczne wydatki, co oznacza narastanie długu publicznego i grozi późniejszym załamaniem. Tylko w dłuższym okresie można też sprawdzić, czy za pozytywnym wynikiem kryją się takie cechy działającej osoby, jak zdolność do podejmowania decyzji przy niepełnej informacji, wytrwałość, odporność na stresy i niepowodzenia.
Na szczególne uznanie zasługuje sukces poprzedzony porażkami. Społeczne zrozumienie dla przejściowych niepowodzeń sprzyja podejmowaniu trudnych i ryzykownych działań. Bankructwo firmy w Stanach Zjednoczonych - jeśli tylko nie wynika z oszustwa - nie dyskwalifikuje przedsiębiorcy. Inaczej jest na ogół w Europie. A czy w Polsce niepowodzenia jednych nie dostarczają innym satysfakcji? Wdzięcznym tematem badań porównawczych byłyby w ogóle społeczne postawy wobec określonych rodzajów sukcesu. Czy nie jest tak, że w jednych krajach sukces przedsiębiorcy (i indywidualny sukces jako taki) budzi szacunek, a w innych zawiść i niechęć? Gdyby takie różnice zostały wykryte, warto by wyjaśnić, czy są one związane z różną historią, a przez to odmienną świadomością zbiorową rozmaitych społeczeństw. Nie można by też pominąć roli propagandy wyborczej i zachowań polityków, a także mass mediów. Każde społeczeństwo ma swoich populistów i demagogów, ale niekoniecznie w tej samej proporcji.
O sukcesie mówi się zwykle niezależnie od jego skutków dla innych. Sukces jest więc - wedle przyjętej konwencji - pojęciem neutralnym moralnie. Sukcesem jest każde zwycięstwo, szerzej - osiągnięcie każdego nietrywialnego celu. W tym ujęciu sukces może się również wiązać z destrukcją, zaborczą wojną, prześladowaniami innych. Taka konwencja językowa nie oznacza, rzecz jasna, że owe czyny się pochwala. Definicji nie należy mieszać z ocenami.
Przechodząc do ocen, warto postawić pytanie, co różnicuje społeczną wartość indywidualnych sukcesów i jakie cechy osobowości sprzyjają sukcesom w rozmaitych warunkach.
Wobec dość powszechnej w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej nostalgii za komunizmem należy przypomnieć, że ambitni ludzie byli tam skazani na poszukiwanie sukcesu w partyjno-państwowej hierarchii lub na czarnym rynku. Pozostawała jeszcze działalność naukowa, która jednakże w naukach społecznych podlegała deformacjom politycznym, a w naukach ścisłych - ograniczeniom płynącym z wrogiej innowacjom gospodarki. Wreszcie sukcesy w literaturze i sztuce, choć doniosłe, mogły dotyczyć niewielkiej grupy osób, a i tu nie należy zapominać o cenzurze. Komunizm pozbawił wielkie grupy ludzi możliwości osiągania sukcesu w legalnej przedsiębiorczości, a przez to zubażał ich życie, nie mówiąc już o tym, że skazywał na klęskę gospodarczą całe społeczeństwo. W gospodarce centralnej szczeble niższe były oceniane na podstawie uzyskiwanego z góry planu. Im łatwiejszy udawało się wywalczyć plan, tym bardziej prawdopodobny był indywidualny sukces, ale zarazem malała jego społeczna użyteczność: wkład w efektywność i rozwój gospodarki. W targowaniu się o łatwy plan liczyły się układy, zręczność i giętkość wobec przełożonych, umiejętność manipulacji w ukrywaniu rezerw itp. Takie zachowania (i cechy osobowości) premiował komunizm. Mówię oczywiście o pewnej tendencji, od której było zapewne sporo wyjątków, ale nie podlega dyskusji, że ta tendencja musiała niszczyć rzetelność i etykę pracy. Wiele mówił o tym prof. Józef Tischner.
A jak rzecz przedstawia się w ustrojach z racjonalnie ograniczonym państwem, które dobrze wykonuje swoje obowiązki w zakresie ładu prawnego oraz zapewnia warunki sprzyjające rozwojowi konkurencyjnego rynku (i społeczeństwa obywatelskiego)? Przed społeczeństwami o takim ustroju otwiera się możliwość podejmowania i rozwijania legalnej przedsiębiorczości niezależnie od woli i widzimisię polityków czy urzędników. Potencjalni przedsiębiorcy nie są więc pozbawieni tego wielkiego źródła satysfakcji, a całe społeczeństwa - podstawowej i niezastępowalnej dźwigni rozwoju. Oczywiście, społeczeństwa wolnorynkowe nie stanowią moralnego raju. Od komunizmu różni je jednak odmienne pojmowanie społecznej użyteczności gospodarczych sukcesów i ich osobowościowych uwarunkowań. Niezależność wyniku od układów polityczno-biurokratycznych oraz rynkowa konkurencja sprawiają, że na sukces gospodarczy trzeba się zwykle ciężko umysłowo napracować, wykazać wyobraźnią, zdolnościami analitycznymi, wytrwałością. Omawiany ustrój premiuje więc inne typy osobowości niż niegdyś komunizm, a sukcesy gospodarcze odnoszone w tym pierwszym wypadku mają nieporównanie większą społeczną użyteczność. Na tym tle dziwi pogarda, z jaką niektórzy intelektualiści traktują wolny rynek, idealizując rozwiązania nierynkowe.
Przechodzenie od komunizmu do racjonalnie ograniczonego państwa jest więc wielką zmianą warunków osiągania gospodarczego sukcesu oraz jego społecznej wartości. Taka zmiana nie wszystkim się podoba; jest też przysłaniana przez głośne wypadki dochodzenia do majątku dzięki powiązaniom politycznym czy zwykłym nadużyciom. Ale takie odchylenia nie są argumentem, aby zatrzymać się gdzieś pośrodku ustrojowej przemiany, przeciwnie - wskazują na to, że trzeba ją dokończyć, tzn. odciąć ostatecznie gospodarkę od polityki i wzmocnić ład prawny. Ugrzęz-nąć pośrodku to tak, jakby zostawić kawałek komunizmu: możliwość dalszego odnoszenia wątpliwych społecznie i moralnie sukcesów.
Więcej możesz przeczytać w 47/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.