Ocalały wielbłąd

Ocalały wielbłąd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojna w Zatoce Perskiej to już relikt historii
Kiedy w stanie Nowy Jork wybije północ, w Polsce będzie już szósta rano 1 stycznia 2002 r. Ja będę się zastanawiał, czy wznieść toast winem australijskim, kalifornijskim czy tylko piwem, a nad Wisłą spora część rodaków już będzie w stanie nieważkości. Ja, starszy pan, już wiele pić nie mogę (zagrycha z pigułek na serce), a szkoda, bo ten nowy rok nie rysuje się radośnie. Powstrzymuje mnie też wymyślona niegdyś teoria: gdy zaczynasz pociągać na sylwestra w dobrym humorze, to nad ranem jesteś wesoły jak wróbelek, gdy zaś drąży cię od wieczora robak zgryzoty, to o świcie jesteś smutny jak gwóźdź do trumny.
Felieton swój piszę z dwutygodniowym wyprzedzeniem przełomu lat. W tej chwili przeżyłem dwie uroczystości naraz. 11 grudnia w USA uczczono, jak co miesiąc, pamięć ofiar ataku na WTC w Nowym Jorku, symbol ekonomicznej wolności, a 13 grudnia - pamięć Polaków, którym przed 20 laty zachciało się wolności... Za to jesteśmy teraz w NATO.
Do NATO należą też wszyscy sąsiedzi w dolince pokrytej lasem, w którym stoją domki i pałacyki jarzące się wieczorami tysiącami żaróweczek. Na krzewach i drzewach porozwieszano dekoracyjne światełka. Powiewają między nimi narodowe flagi USA. Te flagi trzepoczą również na samochodach, poprzylepiane są do szyb autobusów, ozdabiają wielkie, pędzące tysiące mil trucki. Wiele flag jest także w ogrodach wokół świecących od środka krasnali. Tylko wiewiórki nie świecą, ale widać je wszędzie huśtające się na gałęziach. W pobliskim lasku paru facetów, weteranów różnych wojen, poluje na sarny. Na szczęście niedługo zacznie się okres ochronny. Nie będzie obaw, że któremuś pomyli się sarna z polskim staruszkiem.
Ruiny na Manhattanie obejrzę, wracając w styczniu do domu. Przylatując do Stanów Zjednoczonych, nie miałem okazji. Te ruiny są jednak obecne w świadomości wszystkich chyba spotykanych Amerykanów. Doświadczyli z jednej strony upokorzenia narodowej dumy, z drugiej zaś przeżyli w skali ogólnospołecznej nie tak powszechnie uświadamiane poczucie znikomości ludzkiej egzystencji - nie tylko w obliczu katastrof natury, ale i wcielonego zła, bo ci samobójcy w samolotach są jakby opętani przez diabły. Prezydent Bush oznajmił, że właśnie kończy się zwycięska wojna w Afganistanie, ale wraz z nią kończy się epoka dotychczasowych strategii i technik wojennych. Powiedział, że wojna w Zatoce Perskiej to już relikt historii. Czy miał rację?
Aby nie kończyć mej noworocznej spekulacji za Atlantykiem zbyt smutno, powiem, że słuchając prezydenta, przypomniałem sobie wydarzenie, o którym było głośno przed kilku dniami. Satelity namierzyły pod Kandaharem "szybko oddalający się od miasta nie zidentyfikowany obiekt". Błyskawicznie w pogoń za nim wyruszyły amerykańskie oddziały zmotoryzowane i szybkostrzelne. Okazało się, że był to wielbłąd, uciekający ze zjeżoną sierścią na garbach.
No, to wznieśmy sylwestrowy toast za tego ocalałego wielbłąda.
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.